– Po 30 roku życia astma przeszła w postać ciężką po przeziębieniu. Zaczął się mój mały życiowy dramat. Były wizyty w szpitalu, sterydy dożylne, doustne, które mają skutki uboczne. (...) Lek ratunkowy był moim najlepszym przyjacielem. Zasypiałem i budziłem się z nim w ręku – opowiada o życiu z astmą ciężką Krzysztof. Teraz dostaje leczenie biologiczne w ramach programu lekowego. – Wstaję rano i nie mam inhalatora. Nawet nie wiem, gdzie jest – mówi. Tylko co dziesiąty pacjent z astmą ciężką jest właściwie leczony. Pozostali nadużywają leków objawowych, co prowadzi ich do kolejnych zaostrzeń i innych problemów zdrowotnych.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Mimo że program lekowy w astmie ciężkiej działa w Polsce od 10 lat i są dostępne cztery terapie biologiczne, a piąta jest w trakcie procedowania, z takiej terapii korzysta zaledwie co dziesiąty chory.
Specjaliści nie mają wątpliwości, że rozpoznanie ciężkiej postaci choroby i wdrożenie optymalnego leczenia jest opłacalne z punktu widzenia systemu. Bez tego chorzy wymagają wysokich dawek leków wziewnych, a mimo tego mają wiele interwencji zdrowotnych, wizyt na SOR, hospitalizacji, a koszty pośrednie związane ze zwolnieniami lekarskimi i absencją chorobową są ogromne.
Jak podaje prezydent Polskiego Towarzystwa Alergologicznego prof. Maciej Kupczyk, pacjentów z astmą ciężką jest zaledwie 3-5 proc. w całej populacji pacjentów z astmą, ale pochłaniają większą część kosztów na leczenie tej grupy. Doświadczają też ciężkich zaostrzeń, które wiążą się z dużym ryzykiem hospitalizacji i 8-krotnie większym ryzykiem zgonu.
Niestety gros z nich nie dostaje optymalnego leczenia, bo 72 proc. chorych na astmę ciężką pozostaje pod opieką lekarza POZ i nigdy nie miało konsultacji specjalistycznej. Nie jest więc rozpoznawana potrzeba innej opcji leczenia, a pacjenci polegają na sterydach systemowych i lekach ratunkowych, co prowadzi do powikłań takich jak np. zapalenia płuc, chorób układu krążenia, osteoporozy, jaskry, nadciśnienia, cukrzycy, choroby zakrzepowej. Wiąże się to z obniżoną jakością życia i ryzykiem śmierci.
Jak podkreśla prof. Maciej Kupczyk, każdy chory, który z powodu zaostrzenia astmy otrzymał więcej niż 2 dawki dGKS w ciągu roku lub przyjmuje te leki przewlekle, powinien być skierowany do oceny specjalistycznej. – To sygnał alarmowy – mówi ekspert, wskazując jednocześnie na korzyści z leczenia biologicznego.
Spektakularna poprawa dzięki terapii biologicznej
– Po włączeniu leczenia biologicznego obserwujemy spektakularną poprawę. Pacjenci sami nie wierzą w efekty, mają spadek objawów nocnych, dziennych, poprawę jakości życia, snu, nie mają częstych zaostrzeń, nie muszą stosować sterydów systemowych, poprawia im się wydolność układu oddechowego, a więc też tolerancja wysiłku – wylicza prezydent PTA.
– Leczeniem biologicznym jesteśmy w stanie indukować remisję astmy, zmienić przebieg naturalny choroby – dodaje.
Według szacunków klinicystów ok. 38 tys. pacjentów w Polsce z niekontrolowaną ciężką astmą kwalifikuje się do leczenia biologicznego. Obecnie w programie lekowym jest zaledwie 3,2 tys. pacjentów.
Co więcej, w ramach programu jest możliwość podawania leku w warunkach domowych. Pacjent otrzymuje lek od lekarza i po odpowiednim szkoleniu jest w stanie sam go sobie podawać bez konieczności wizyt w szpitalu.
Choroba o zmiennym przebiegu
Krajowa konsultant ds. alergologii prof. Karina Jahnz-Różyk podkreśliła, że lekarze czekają też na możliwość włączania leczenia biologicznego na wcześniejszym etapie choroby oraz na kolejną terapię biologiczną. Obecnie dostępne są omalizumab, mepolizumab, benralizumab, dupilumab, a brakuje tezepelumabu, który zapobiega skurczowi i nadreaktywności oskrzelowej.
Zwraca też uwagę, że astma ciężka jest chorobą złożoną o zmiennym przebiegu. Stąd ważna jest możliwość zamiany leków biologicznych, bo pacjent może mieć kolejno różne typy astmy i potrzebne są leki o różnych mechanizmach działania.
Wprawdzie liczba pacjentów w programie lekowym B.44 stopniowo rośnie, jednak wciąż wielu pacjentów, którzy tego potrzebują, nie korzysta z tych terapii.
Według prof. Radosława Gawlika, prezydenta elekta PTA, to właśnie różny przebieg astmy utrudnia właściwą diagnozę. Dlatego potrzebna jest czujność w kontrolowaniu chorych, bo przebieg choroby jest zmienny, a pacjent może czuć się przez jakiś czas dobrze, ale dzięki stosowaniu steroidów systemowych.
Recepta 2.0 niczym alarm
Stąd pomysł na wprowadzenie projektu e-recepta 2.0 astma, czyli alertu w systemie informatycznym przy wypisywaniu leku. Jej celem jest wspieranie decyzji terapeutycznych oraz ograniczenie nadużywania leków z klasy SABA oraz doustnych glikokortykosteroidów.
Dr Piotr Dąbrowiecki, przewodniczący Polskiej Federacji Stowarzyszeń Chorych na Astmę, Alergię i POChP przekonuje, że każdy lekarz powinien wzmóc czujność, jeżeli okaże się, że przepisuje pacjentowi już trzecie lub kolejne opakowanie leku krótko działającego, objawowego, leku rozszerzającego oskrzela.
Nadużywanie tych leków prowadzi bowiem do zaostrzenia astmy. Pilotaż tego projektu planowany jest na przyszły rok.
– Lekarz otrzyma alert: "To pacjent z ryzykiem ciężkiej astmy. Skieruj go do poradni leczenia astmy ciężkiej" – wyjaśnia dr Piotr Dąbrowiecki.
Według niego niezbędna jest też edukacja wśród lekarzy w zakresie standardów postępowania, ponieważ tylko połowa specjalistów przeczytała najnowsze standardy GINA, a tylko 1/4 lekarzy POZ, najnowsze wytyczne dla nich.
"Lek ratunkowy był moim najlepszym przyjacielem"
Krzysztof Szyperek, który choruje na astmę od 6. miesiąca życia, już od kilku lat korzysta z leczenia biologicznego. Niechętnie wraca do okresu, gdy nie otrzymywał leczenia optymalnego.
Po 30. roku życia astma przeszła w postać ciężką i jak sam mówi, zaczął się "mały życiowy dramat". Nie tylko dla niego, ale całej jego rodziny. Choroba powodowała częste wizyty w szpitalu. Brał sterydy dożylne i doustne, które miały skutki uboczne. "Mnie nie mogli poznać w pracy" - relacjonuje.
Opowiada też, jak wyglądał jego poranek przed terapią. – Lek ratunkowy był moim najlepszym przyjacielem. Zasypiałem i budziłem się z nim w ręku. Był okres, że brałem jedno opakowanie tygodniowo (bezpieczna dawka to dwa opakowania na rok - przyp. red.). Oprócz tego były nebulizacje, mam koncentrator tlenu (...) – mówi Krzysztof.
Jak jest teraz? – Wstałem rano i nie mam inhalatora, i nawet nie wiem, gdzie jest. Idę, normalnie funkcjonuję i go nie biorę – zaznacza i żałuje, że wcześniej nie korzystał z leczenia biologicznego.
– A mamy rozwiązanie, które zamiast regularnego nadużywania leków niebezpiecznych powoduje, że pacjent raz na miesiąc przyjmuje skuteczny lek – zaznacza dr Piotr Dąbrowiecki.
Dziennikarka działu Zdrowie. Ta tematyka wciągnęła mnie bez reszty już kilka lat temu. Doświadczenie przez 10 lat zdobywałam w Polskiej Agencji Prasowej. Następnie poznawałam system ochrony zdrowia „od środka” pracując w Centrali Narodowego Funduszu Zdrowia. Kolejnym przystankiem w pracy zawodowej był powrót do dziennikarstwa i portal branżowy Polityka Zdrowotna. Moja praca dziennikarska została doceniona przez Dziennikarza Medycznego Roku 2019 w kategorii Internet (przyznawaną przez Stowarzyszenie Dziennikarze dla Zdrowia) oraz w 2020 r. II miejscem w tej kategorii.