Na świecie pojawiła się podrodzina nowych wariantów SARS-CoV-2 i wygląda na to, że co najmniej jeden z nich zacznie walczyć o czołową pozycję pod względem transmisji – informuje wirusolog z WUM dr Tomasz Dzieciątkowski. Nazwano je wariantami FLiRT, ale ta niewinna nazwa nie powinna nikogo zmylić. Oto jakie objawy może dawać FLiRT.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Co to jest FLiRT? Ta niewinnie brzmiąca nazwa nie powinna zmylić nikogo, bo oznacza nową rodzinę wariantów wirusa SARS-CoV-2.
To obecnie dominujące warianty w Stanach Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii. Jeden z wariantów - KP.2, odpowiada za około 25 proc. wszystkich infekcji w USA (dane za kwiecień br.). Warianty są częścią rodziny omicronów.
Oto co musisz wiedzieć o tych nowych wariantach wirusa SARS-CoV-2.
Skąd ta niewinnie brzmiąca nazwa?
"Na świecie pojawiła się podrodzina nowych wariantów SARS-CoV-2 i wygląda na to, że co najmniej jeden z nich zacznie walczyć o czołową pozycję pod względem transmisji" - ostrzega dr Tomasz Dzieciątkowski, wirusolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego w poście na Facebooku.
Dr Tomasz Dzieciątkowski wyjaśnia też, dlaczego nowe warianty nazwano FLiRT.
Jak przypomina, "prawie wszystkie obecnie krążące warianty wirusa – jak widać w najnowszych danych z amerykańskiego CDC – wywodzą się z linii Omikron, choć obecnie mocno zróżnicowanej".
Z kolei najnowsze szczepy są pochodnymi wariantu JN.1 – wariantu, który na początku 2024 roku stał się dominujący na świecie i nadal odpowiada za dużą część przypadków.
"Oczywiście, w nowych wariantach także wykryto mutacje w białku kolca. W jednym miejscu aminokwas, jakim jest fenyloalanina, oznaczony "F", został zamieniony na lizynę ("L"); w innym miejscu arginina - "R" - uległa zamianie na treoninę ("T”). Po połączeniu tych liter, z dodaniem litery "i" w środku, otrzymujemy FLiRT" - ekspert w prosty sposób wyjaśnia pochodzenie zagadkowej nazwy.
Jak dodaje dr Tomasz Dzieciątkowski, wydaje się, że w tym momencie na czele stawki jest jeden z przedstawicieli rodziny FLiRT, zwany wariantem KP.2.
Modelowanie wykonane przez CDC sugeruje bowiem, że może on być obecnie odpowiedzialny za prawie jedną czwartą infekcji.
Jakie mogą być objawy?
Obecnie większość objawów nowych wariantów FLiRT jest podobna do wariantu poprzedniej generacji. W przypadku zakażenia pojawić się więc mogą objawy grypopodobne, takie jak kaszel i katar, gorączka, ból gardła, ból i osłabienie mięśni.
Na szczęście u większości chorych objawy te przebiegają łagodnie.
Należy jednak zachować środki ostrożności, szczególnie w przypadku osób z obniżoną odpornością, aby można było uniknąć ciężkiej infekcji.
Czy grozi nam kolejna fala koronawirusa?
Czy jest się więc czym martwić? Czy nowe warianty mogą okazać się tak groźne, że wywołają kolejną wielką falę koronawirusa?
Jak uspokaja wirusolog, "nie należy raczej spodziewać się kolejnej wielkiej fali infekcji wywołanych tym wariantem". Dodaje, że może być to "falka".
Światowa Organizacja Zdrowia wydała niedawno oświadczenie, w którym zaleca, aby kolejne modyfikacje szczepionek przeciwko COVID-19były specjalnie dostosowane do wariantu JN.1 i jego pochodnych.
Dr Tomasz Dzieciątkowski cytuje oświadczenie WHO, w którym organizacja stwierdza, że "czas, specyficzne mutacje i cechy antygenowe oraz potencjalny wpływ nowo powstałych (np. KP.2) i przyszłych wariantów na zdrowie publiczne pozostają nieznane", ale na podstawie bieżących danych uważa się, iż skupienie na JN.1 stanowi najlepszy wybór.
Jednak szczepionki - jak przypomina wirusolog - działają tylko wtedy, gdy ludzie je przyjmują, a "nowe badanie opublikowane w Nature Medicine donosi, że w obliczu tej pandemii obraz zaufania do szczepionek pozostaje w wielu krajach nadal niejednoznaczny".
Wirus nadal ewoluuje, ale eksperci ds. zdrowia podtrzymują, że właśnie szczepienia, terminowe przeprowadzanie testów, stosowanie maseczek ochronnych na usta i nos, mycie rąk, a także unikanie zatłoczonych pomieszczeń to kluczowe środki zapobiegawcze.
Dziennikarka działu Zdrowie. Ta tematyka wciągnęła mnie bez reszty już kilka lat temu. Doświadczenie przez 10 lat zdobywałam w Polskiej Agencji Prasowej. Następnie poznawałam system ochrony zdrowia „od środka” pracując w Centrali Narodowego Funduszu Zdrowia. Kolejnym przystankiem w pracy zawodowej był powrót do dziennikarstwa i portal branżowy Polityka Zdrowotna. Moja praca dziennikarska została doceniona przez Dziennikarza Medycznego Roku 2019 w kategorii Internet (przyznawaną przez Stowarzyszenie Dziennikarze dla Zdrowia) oraz w 2020 r. II miejscem w tej kategorii.