nt_logo

Ktoś kontroluje spożycie medycznej marihuany w Polsce? NIL grzmi: Nie róbmy z lekarzy dilerów

Alicja Jabłońska-Krzywy

26 sierpnia 2024, 13:21 · 4 minuty czytania
Fentanyl, morfina, oksykodon, tramadol, tapentadol oraz buprenorfina – to na te leki pacjent otrzyma receptę od lekarza jedynie po osobistym zbadaniu pacjenta. W ten sposób Ministerstwo Zdrowia planuje zwiększyć nadzór nad przepisywaniem substancji kontrolowanych, a tym samym ograniczyć ich nadużywanie. Chwilę temu na tej liście była również medyczna marihuana. Teraz zniknęła. Naczelna Izba Lekarska pyta dlaczego.


Ktoś kontroluje spożycie medycznej marihuany w Polsce? NIL grzmi: Nie róbmy z lekarzy dilerów

Alicja Jabłońska-Krzywy
26 sierpnia 2024, 13:21 • 1 minuta czytania
Fentanyl, morfina, oksykodon, tramadol, tapentadol oraz buprenorfina – to na te leki pacjent otrzyma receptę od lekarza jedynie po osobistym zbadaniu pacjenta. W ten sposób Ministerstwo Zdrowia planuje zwiększyć nadzór nad przepisywaniem substancji kontrolowanych, a tym samym ograniczyć ich nadużywanie. Chwilę temu na tej liście była również medyczna marihuana. Teraz zniknęła. Naczelna Izba Lekarska pyta dlaczego.

Dlaczego marihuana medyczna zniknęła z listy?

Ministerstwo Zdrowia przekazało 39 podmiotom do konsultacji projekt, wprowadzający m.in. konieczność osobistego zbadania pacjenta każdorazowo przed wystawieniem mu recepty na szczególnie ryzykowne substancje. Również zmiany w systemach e-recept, które miałyby zapobiec nadużyciom, związanym z pozyskiwaniem tych substancji poprzez tzw. receptomaty.


Wcześniej, w dokumencie przekazanym do NIL na etapie prekonsultacji na tej liście, obok wspomnianych substancji była również medyczna marihuana, a w tym przekazanym do konsultacji jej już nie ma. Teraz NIL chce dowiedzieć się, co się właściwie wydarzyło?

23 sierpnia wydamy oficjalne stanowisko, ale na dziś mogę powiedzieć, że jesteśmy ciekawi dlaczego został dopisany tramadol, a zniknęła marihuana z tej listy, bo to wypacza sens całego tego projektu. Pojawiają się teorie, że to może być efekt lobbingu firm stojących za receptomatami, ale my będziemy o to pytać ministerstwo bezpośrednio, nie będziemy dywagować. Jakub KosikowskiRzecznik Prasowy Naczelnej Izby Lekarskiej

Po co ten cały projekt?

Projekt MZ z założenia ma na celu zmniejszenie liczby przypadków nadużywania tzw. receptomatów, które umożliwiają uzyskiwanie recept na szczególnie ryzykowne substancje bez rzetelnego i wiarygodnego wywiadu medycznego. Czyli na podstawie tzw. wywiadu pozorowanego albo w ogóle bez jakiegokolwiek wywiadu.

Kwestia ta nie dotyczy wyłącznie lekarzy POZ, czyli gdy osobą jest lekarz udzielający świadczeń w ramach umowy o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej z zakresu podstawowej opieki zdrowotnej.

Co do farmaceuty – nie może on odmówić realizacji recepty wydanej przez tzw. receptomat, nawet gdy ma podejrzenia, że lek może być wykorzystany niewłaściwie przez pacjenta. Dotyczy to wszystkich leków, także medycznej marihuany.

Z tego względu Naczelna Izba Lekarska już od dawna postuluje wprowadzenie dodatkowych zabezpieczeń, które ograniczą spożycie marihuany u osób bez wskazań medycznych. Tym bardziej że jej spożycie od 2017 r. kiedy dostępna jest w Polsce w celach medycznych, wzrasta rok do roku. W 2023 r. sprzedano jej już 2,6 tony, a skorzystało z niej 90 tys. pacjentów.

Ta podaż wygląda tak, jakbyśmy wszyscy nagle rozchorowali się na choroby, w których marihuana medyczna ma zastosowanie terapeutyczne. A według ekspertów lista wskazań, w których medyczna marihuana rzeczywiście się sprawdza, wcale nie jest długa.

Oznacza to, że jest spożywana w sytuacjach, w których można ją zastąpić innymi lekami i idzie to w kierunku używania rekreacyjnego. Czy ta sytuacja może spowodować brak marihuany dla pacjentów faktycznie jej potrzebujących ze względów medycznych?

Zależy od regionu i okresu roku. Aktualnie susz jest dostępny w aptekach, ale to jest mocno zmienne, ze względu również na to, że jest to lek importowany. Natomiast na tę chwilę nie ma braków wynikających z faktu, że jest dostępna w receptomatach. Problem jest inny - robimy z lekarzy dealerów. Albo niech marihuana będzie dostępna bez recepty, dla rozrywki, albo zostawmy ją jako lek, przeznaczony do leczenia, nie rekreacji. Teraz udajemy, że leczymy, a większość idzie na rozrywkę. A lekarz jest dealerem, wystawiającym na to receptę – mówi Jakub Kosikowski, rzecznik prasowy NIL.

Łatwa w dostępie, łatwa w uzależnieniu

Jakie skutki zdrowotne dla polskiego społeczeństwa może mieć tak prosty dostęp do medycznej marihuany i korzystanie z niej zupełnie nie w celach terapeutycznych, a rekreacyjnych?

Po pierwsze, jak wyjaśnia ekspert od uzależnień, nie ma czegoś takiego jak medyczna marihuana. Jest to błąd, przynoszący dramatyczne konsekwencje używania kannabinoidów w celach niemedycznych, bo to one, a nie marihuana mają właściwości medyczne. A jest ich w konopiach indyjskich ponad 60 i tylko część z nich ma zastosowanie medyczne.

Mamy dziś dramatyczną sytuację w Polsce, w której młodzi ludzie palą marihuanę uważając, że ma ona właściwości medyczne. Nie ma nad tym żadnego porządku prawnego, za który odpowiadają przecież władze państwowe i powołane przez nich instytucje. I ten model podaży tzw. medycznej marihuany sprzyja rozwojowi używania konopi indyjskich, w celach kompletnie niemedycznych.Dr hab. prof. AP Mariusz Jędrzejko Diagnosta uzależnień i logoterapeuta, pedagog specjalny, Warszawska Poradnia Towarzystwa Przyjaciół Dzieci, Akademia Piotrkowska

– Gdybyśmy decyzje w tej sprawie przekazali lekarzom, to mielibyśmy ten problem w podstawowym wymiarze uporządkowany - decyzje podejmowaliby specjaliści. Dlaczego warto do tego dążyć - dotychczasowe modele legalizacyjne marihuany w Europie nie przyniosły zmniejszenia poziomu zagrożenia narkotykowego w zakresie kannabinoidów. Nie udało się to ani w Holandii, ani w sąsiednich Czechach, gdzie ogromny odsetek młodych ludzi używa pochodnych konopi indyjskich. I będzie to miało wpływ na kondycję tego społeczeństwa w perspektywie 15-20 lat – dodaje profesor. 

Sądząc po tych przykładach, w Polsce sytuacja będzie wyglądała równie dramatycznie. Tym bardziej, że jak podkreśla terapeuta, polityka antynarkotykowa ma szereg błędów, za które odpowiadają ludzie władzy, m.in. z instytucji, które tę politykę kreują. Nie widać sensownego pomysłu na to, jak to zatrzymać.

– W tym kontekście, w ogóle nie dziwi mnie stanowisko środowiska lekarskiego, które słusznie uważa, że wymknięcie się tego spod kontroli, doprowadzi do wzrostu spożycia pochodnych konopi indyjskich w naszym kraju – mówi ekspert.

Istnieje natomiast rozwiązanie tej sytuacji, tak aby ludzie, którzy rzeczywiście potrzebują kannabinoidów w celach medycznych, mieli do nich dostęp, a ci, którzy ich nie stosują w tym celu, nie mogli ich dostać tak po prostu. Jak w wielu przypadkach, rozwiązaniem jest zwiększenie świadomości społecznej, m.in. wykorzystując państwowe media oraz instytucje oświaty.

– Należy poprzez te kanały informować ludzi, w jakiego typu schorzeniach kannabinoidy mają rzeczywiście wykazane twardymi dowodami naukowymi zastosowanie. Czyli np. po chemii albo radioterapii nowotworowej. Jeśli doprowadzimy do tej wiedzy, to nie będziemy tego proponować na uspokojenie czy zaburzenie nastroju. Gdzie notabene lepsze zastosowanie mają działania o charakterze behawioralnym albo  psychoterapeutycznym niż farmakologia. Odwróciliśmy porządek rzeczy i poniesiemy tego konsekwencje – konkluduje profesor.

O kwestię braku na liście substancji kontrolowanych medycznej marihuany zapytaliśmy Ministerstwo Zdrowia. Otrzymaliśmy odpowiedź, że do dnia 26 sierpnia projekt rozporządzenia jest w konsultacjach publicznych, a jego treść nie jest ostateczna i może ulec zmianie.