Czy czeska służba zdrowia jest specyficzna? Na pewno jest inna od polskiej, ale raczej nasi południowi sąsiedzi nie traktuję jej w kategoriach „dziwnej”. Częściowo prywatna, ze swoimi problemami, ale chyba lepsza niż w Polsce.
Narzekamy na polską służbę zdrowia – miesięczna składka nie należy do niskich, kolejki do lekarza w ramach ubezpieczenia zdrowotnego nie maleją, przedsiębiorcy na zwolnieniu chorobowym dostają dosłownie przysłowiowe „grosze”, a w opinii wielu ZUS trwoni pieniądze po części wypłacając je osobom symulująym chorobę. Sprawdziliśmy więc jak to jest w Czechach.
Płacisz nawet za wezwanie pogotowia
Pacjent w Czechach płaci obowiązkowe składki na ubezpieczenie oraz dodatkowo ponosi opłatę w przypadku wizyty u lekarza, pobytu w szpitalu lub w sanatorium. Ubezpieczalnie zdrowotne, w których ubezpieczonych jest prawie 7 mln obywateli, działają na zasadzie funduszy publicznych. Łącznie jest ich 9. W ich zarządach i radach nadzorczych zasiadają przedstawiciele rządu, pracodawców i ubezpieczonych. Ubezpieczenie zdrowotne w Republice Czeskiej jest obowiązkowe, a wysokość stawki ubezpieczenia zdrowotnego wynosi w przypadku pracowników 13,5% wynagrodzenia brutto (4,5% opłaca pracownik a 9% pracodawca). Osoby prowadzące działalność gospodarczą opłacają ubezpieczenie zdrowotne w formie zaliczki 13,5 proc., liczonych od wysokości średniego krajowego wynagrodzenia.
To nie wszystko. Udając się do lekarza obywatel Czech powyżej 18 roku życia płaci za wizytę 30 koron, czyli około 4.50 PLN. Pobyt w szpitalu to wydatek 60 koron w skali dnia, a wezwanie pogotowia kosztuje 90 koron (około 13.50 PLN). Z opłat zwolnieni są najubożsi oraz osoby, które leczą się przymusowo. Kosztuje też wypisanie recepty - na jednym druku (30 koron) lekarz może przepisać tylko jedno lekarstwo. Obowiązuje jednak limit opłat regulacynych, które w ciągu roku może ponieść pacjent i wynosi on obecnie 5 tys. koron rocznie (około 750 PLN). Nie dotyczy to dzieci i emerytów – dla nich limit jest mniejszy o połowę. Jeśli limit zostanie przekroczony, co zdarza się rzadko, dalszą opiekę finansuje państwo.
Czech idzie na zwolnienie
Jeśli Czech zachoruje przez pierwsze 3 dni choroby nie otrzymuje wynagrodzenia. Od 4. do 14. dnia choroby pracodawca płaci pracownikowi 80% pensji. Po 14 dniach chorobowego wynagrodzenie osoby chorej finansuje ubezpieczyciel (w tym przypadku wypłacane jest 60% wynagrodzenia). Maksymalna długość finansowania chorobowego przez ubezpieczyciela to 380 dni.
Jak system sprawdza się w praktyce? Zmiany weszły w życie w 2008 roku i już w pierwszym kwartale zauważono, że pacjenci woleli kontynuować leczenie w domu zamiast w szpitalu, a znalezienie wolnego miejsca na poczekalni przychodni lekarskiej nie stanowiło już problemu. Nie oznacza to jednak, że państwo nie zarabia. Już rok po wprowadzeniu reformy, w 2009 roku z tytułu wizyt w przychodniach lekarskich pozyskano 1,8 mld koron i 1,3 mld koron pacjenci zostawili w szpitalach. Jeśli około 18% ludności Czech to osoby poniżej 18 roku życia, to za wizyty w przychodniach musi płacić około 8,5 mln Czechów. Wychodzi więc, że przeciętny Czech zostawił w przychodniach około 210 koron w skali roku, co odpowiada około 7 wizytom.