– Ministerstwo Edukacji skopiowało z naszych publikacji ok. 30 z 96 stron w swoim elementarzu dla pierwszoklasistów – powiedział na konferencji prasowej Jerzy Garlicki, prezes zarządu Wydawnictwa Szkolnego i Pedagogicznego. W ministerialnym podręczniku mają nawet znajdować się elementy, które WSiP chciało wykorzystać w tegorocznej publikacji. – Nie ma mowy o żadnym plagiacie – stanowczo zaznacza Joanna Dębek, rzecznik MEN.
Przedstawiciele wydawnictwa twierdzą, że plagiat dotyczy zarówno "Elementarza pierwszej klasy" z 1994 roku, którego autorką jest Maria Lorek - obecnie przewodniczy ona pracom nad podręcznikiem MEN, a także późniejszych publikacji oraz elementarza, który miał wejść na rynek w tym roku.
– Nasz podręcznik, nad którym pracowało kilkanaście osób, nie był wysłany jeszcze do MEN – przekonuje Garlicki. Wydawnictwa muszą je zgłaszać do resortu edukacji przed publikacją. Dodaje, że dostęp do przygotowywanego projektu miała jedynie określona grupa osób w firmie. Jedna z tych z nich przeszła z WSiP do ministerstwa.
Zarzutom zaprzecza resort. – Absurdalne jest zarzucanie nam, że skopiowaliśmy podręcznik, który nie jest dostępny na rynku. Swój projekt umieściliśmy na stronie internetowej 17 kwietnia. Po prawie miesiącu WSiP oskarża nas, że skopiowaliśmy treści z jeszcze nieopublikowanego podręcznika. To niepoważne – wyjaśnia Dębek. I dodaje – „Nasz Elementarz” z podręcznikiem z 1994 r. łączy osoba autorki - Marii Lorek, która przez lata wypracowała pewne schematy, które teraz realizuje.
Garlicki zapowiedział, że chce podjąć dialog z minister edukacji Joanna Kluzik-Rostowską, ale resort podtrzymuje, że konsekwentnie nie konsultuje się z wydawnictwami. Czy po zgłoszeniu plagiatu MEN pozostanie niewzruszony? – Liczę, że reakcja nastąpi – stwierdza Garlicki. Rzecznik prasowy ministerstwa edukacji nie pozostawia złudzeń. - Nie planujemy zajmować się odpowiedzią na pisma ze strony wydawnictwa. Jedne co planujemy, to opublikowanie ostatecznej wersji podręcznika – przekonuje Dębek.
– Wiemy, że teraz ministerstwo w ciągu tygodnia-dwóch, będzie wymieniało te wszystkie splagiatowane elementy. I dobrze – przekonuje Garlicki. – Wierzę, że premier i minister edukacji nie mieli świadomości, ze w ich projekcie skopiowano treści, które należą do innego wydawnictwa. - W najbliższym czasie zaprezentujemy ostateczną wersję elementarza. Tę, która pójdzie do druku. Znajdzie się w niej wiele zmian. Jednak nie będą one wynikiem postulatów wydawców, a będą za to wyjściem naprzeciw postulatom, które pojawiły się w trakcie konsultacji społecznych, m.in. ze strony nauczycieli i rodziców – ripostuje Dębek.
Rząd założył, że od września do szkół trafi darmowy podręcznik dla klas 1-3. Dodatkowo uznał, że jego powstaniem zajmie się MEN, bez korzystania z oferty prywatnych podmiotów. Resort edukacji na zrealizowanie ambitnego planu ma kilka miesięcy. – Prace nad podręcznikiem w idealnych warunkach trwają ponad dwa lata – wyjaśnia Anna Borchard, redaktorka z WSiP. - Koszt takiej pracy to kilka milionów złotych – w zależności od grupy docelowej, ilości przeprowadzonych wcześniej badań i prób - dodaje.
Wydawnictwo myśli o podliczeniu swoich ewentualnych strat. – Trzeba policzyć nakład pracy wykorzystanych do powstania podręczników z których czerpał ministerialny zespół oraz to, ile moglibyśmy zarobić wydając swój nowy elementarz – wyjaśnia Garlicki. Jak dodaje "ciężko jest mówić o konkretnej kwocie".
Przypomnijmy, że rządowy elementarz kosztować będzie 5 mln zł, z czego prawie 150 tys. otrzyma przewodnicząca zespołu MEN, Maria Lorek. Czy WSiP będzie się ubiegał o odzyskanie 30 proc. tej sumy? – Na pewno chcemy się porozumieć z ministerstwem – przekonuje prezes WSiP. Garlicki wyjaśnia, że "wejście na drogę sądową to ostateczność i chcą tego uniknąć". Równolegle wydawnictwo rozważa podjęcie kroków prawnych w stosunku do swoich były pracowników, którzy dopuścili się wykorzystania cudzej własności intelektualnej.
Całkiem inaczej sprawę byłych pracowników wydawnictwa widzi MEN. – W ministerialnym zespole pracuje osiem osób, z czego dwójka z nich to byli pracownicy WSiP. Są to osoby doświadczone, legalnie zatrudnione, nie łamiące umów z poprzednimi pracodawcami – tłumaczy rzecznika prasowa.
Wiele wskazuje na to, że sprawa rzekomego plagiatu swój finał znajdzie w sądzie. Stanowisko wydawnictwa może załagodzić ostateczna wersja rządowego elementarza, którą MEN planuje opublikować w ciągu kilku najbliższych dni.
Więcej przykładów znajduje się na stronie internetowej WSiP.