Właścicielka firmy farmaceutycznej z Kartuz przez 20 lat nieskutecznie walczyła z izbą celną o zwrot 3 mln złotych niesłusznie naliczonego podatku. Rolnik z Jeleniej Góry dostał pismo z urzędu skarbowego z poleceniem zapłaty miliona zł podatku za sprzedaż ziemi. Właściciel szkoły nauki jazdy nękany kontrolami urzędników dostał 170 tys. zł kary bez możliwości rozłożenia jej na raty. Co łączy wszystkie te przypadki? Zakończyły się samobójstwami, w których ofiary w listach pożegnalnych wskazywały, że problemy ekonomiczne pchnęły ich do podjęcia takiej decyzji.
Problem samobójstw rośnie z roku na rok. Według policyjnych statystyk w zeszłym roku w ten sposób życie zakończyło 6097 osób. To o 1920 przypadków więcej niż w 2012 r. Wśród najszybciej rosnących przyczyn samobójstw w ostatnich latach mundurowi wyróżnili: warunki ekonomiczne i nagłą utratę źródeł utrzymania. W 2012 roku z tego powodu na życie targnęło się odpowiednio 369 i 136 osób. I analogicznie w 2011 roku: 349 i 99. Niezmiennie od lat w zestawieniu prym wiodą „choroby psychiczne” i „nieporozumienia rodzinne”.
Ile takich przypadków jak niedawny Krystyny Chojnackiej z Kartuz, znajduje się w rubryce „warunki ekonomiczne” i „nagła utrata źródeł utrzymania”? Takich szczegółowych statystyk nie ma. Biorąc pod uwagę, że trzy podobnie motywowane samobójstwa odnotowano zaledwie w ciągu dwunastu miesięcy, można przypuszczać, że nie są to pojedyncze sprawy. Dodatkowo nie trudno odgadnąć, że nie wszyscy samobójcy zdradzają powody swojego postępowania, albo ukrywają się za ogólnymi stwierdzeniami.
W rozmowie z "Polskim Radiem", dr Agata Wysocka-Studzińska, psychiatra specjalizujący się w problematyce samobójczej, nie ma wątpliwości, że te samobójstwa i działania urzędników, można połączyć. Podkreśla, że „wiele przypadków targnięcia się na swoje życie jest reakcją na patologie w urzędach i instytucjach publicznych”.
Przypomnijmy te sprawy. Krystyna Chojnacka wraz z mężem prowadziła firmę kosmetyczną od początku lat 90-tych. To wtedy urząd skarbowy nakazał im zapłacić podatek akcyzowy za pakowane kosmetyki – łącznie 3 mln zł. W obawie przed większymi konsekwencjami małżeństwo spłacało zadłużenie i jednocześnie procesowało się z Izbą Celną. Sprawa w sądzie ciągnęła się przez 20 lat. Dzień przed śmiercią kobiety, sąd po raz 17-sty wysyłał sprawę do ponownego rozpatrzenia na wniosek urzędników skarbowych – pomimo pozytywnego dla Chojnackich wyroku Trybunału Konstytucyjnego.
W kwietniu tego roku na życie targnął się Andrzej Kujawa z Elbląga. W jego szkole nauki jazdy urzędnicy dopatrzyli się nieprawidłowości przy udzielaniu kursantom rabatów, co w ich opinii miało skutkować ukrywaniem dochodów przez przedsiębiorce. Po licznych kontrolach urząd naliczył 170 tys. zł kary i odsetek. Prośby o rozłożenie i odroczenie spłaty były odrzucane. – Trafiliśmy na mur. Na mur bezduszności urzędniczej – mówi "Radiu Olsztyn" Danuta Kujawa. Po tej decyzji Urzędu Skarbowego mężczyzna popełnił samobójstwo.
W zeszłym roku media opisywały sprawę rolnika spod Jeleniej Góry – Jana Gródka. Urzędnicy nakazali mu zapłatę miliona złotych podatku ze sprzedaży gruntu. Nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie wcześniejsze pismo, w którym przekonywali rolnika, że grunty sprzedane na cele rolnicze nie są "owatowane".
Mężczyzna wjechał samochodem do pobliskiego zbiornika wodnego, spadając ze skarpy. W liście pożegnalnym miał napisać: „do mojej śmierci pośrednio przyczyniła się kontrola Urzędu Skarbowego", podaje serwis polskieradio.pl.
Co na to urzędnicy? W ostatnim przypadku syn tragicznie zmarłego podjechał do urząd skarbowy w Jeleniej Górze samochodem na lawecie, w którym jego ojciec popełnił samobójstwo. Przekonywał, że teraz mogą spieniężyć auto, którego chcieli zabrać jego rodzinie.
– Mogą sobie teraz sprzedać ten samochód, bo już z nim nic nie zrobię. Chcę, by widzieli, co zrobili. Wyrządzili wielką krzywdę mi i mojej rodzinie. Dlatego mam do nich ogromny żal. Nikt z tych urzędów nawet nie wyszedł, by powiedzieć przepraszam, czy że im przykro – przekonywał w serwisie jelonka.com.
Dzisiaj serwis kaliskie.pl doniósł, że na sali sądowej w Kaliszu zmarł 68-mieszkaniec Jarocina, który sądził się z ZUS-em o wyższą emeryturę. Kiedy usłyszał niekorzystny dla siebie wyrok, to zasłabł. Chociaż lekarz udzielał mężczyźnie pomocy przez godziny, nie przyniosło to skutku. 68-latek zmarł na wskutek niewydolności krążeniowej.
O komentarz poprosiliśmy przedstawicieli Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. W rozmowie z naTemat.pl, rzecznik ZUS Jacek Dziekan przekonywał, że o takich historiach słyszał jedynie w mediach. Dopytywany, czy rodziny tych osób nie zgłaszały się do urzędu, wyjaśniał, że „nie wie”. – Może na poziomie oddziałów regionalnych tak się dzieje – dodał. I podkreślił, że ZUS „nie prowadzi statystyk w tym zakresie”.