Więźniowie zagłosowali na posła PiS Stanisława Piotrowicza, bo dostali kawę i papierosy?
Więźniowie zagłosowali na posła PiS Stanisława Piotrowicza, bo dostali kawę i papierosy? Fot. Sławomir Kamiński / AG

Więźniowie z Chmielowa koło Tarnobrzega przed eurowyborami dostali paczki z kawą, papierosami i ulotkami kandydata PiS Stanisława Piotrowicza. Efekt? Ten zakład karny był jedynym w Polsce, gdzie wygrała partia Kaczyńskiego. Teraz sprawie przygląda się prokuratura. Polityk z ulotki umywa ręce.

REKLAMA
Niedziela 25 maja dla osadzonych w zakładzie karnym w Chmielowie była inna niż zwykle. Po pierwsze, wybory. Po drugie, rano dwaj osadzeni zaczęli rozdawać ulotki i obiecywać darmową kawę i papierosy. Warunek był jeden: trzeba zagłosować na posła PiS Stanisława Piotrowicza, którego twarz i numer na liście widnieje na ulotce.
Więzienie głosuje na posła
Więźniowie posłuchali. Tak jak w wyborach parlamentarnych w 2011 roku na PiS zagłosowało 7 z nich, tak tym razem sam Piotrowicz (czwarty na liście) zdobył 69 na 130 oddanych w więzieniu głosów. „Echo Dnia”, które pierwsze opisało aferę z Chmielowa, podkreśla, że poseł mniejsze poparcie miał w całym Tarnogrzegu i całym powiecie kolbuszowskim. W Rzeszowie, gdzie do urn poszło ponad 45 tys. osób, zagłosowało na niego tylko 46 wyborców więcej.
Zainteresowany kandydat ma na to swoje wytłumaczenie. W komentarzu dla regionalnego dziennika (dziś nie miał czasu z nami porozmawiać) stwierdził, że to może przez częste występy w telewizyjnym programie „Państwo w państwie”… Warto dodać, że Piotrowicz jest z zawodu prokuratorem.
Śledztwo w sprawie strażnika
– Kiedy usłyszałem od dziennikarza, że coś takiego się u nas wydarzyło, byłem zaskoczony. O sprawie poinformowałem organy ścigania. Tyle mogę powiedzieć – komentuje w rozmowie z naTemat Sławomir Lubera, dyrektor Aresztu Śledczego w Nisku, któremu podlega więzienie w Chmielowie.
W prokuraturze w Tarnobrzegu usłyszeliśmy, że trwa śledztwo w tej sprawie. Nie dotyczy jednak ewentualnego przekupstwa, ale przekroczenia uprawnień przez pracownika zakładu karnego, który mógł przemycić większe ilości kawy i papierosów.

Tajemniczy biznesmen
W całej historii pojawia się jeszcze jedna ciekawa postać. To lokalny przedsiębiorca, który, jak wynika z ustaleń dziennikarza „Echo Dnia”, ma stać za wysłaniem więźniom podarunków i twierdzić, że zrobił to w geście wdzięczności dla tych osadzonych, którzy pracowali w jego zakładzie. Tyle że było to kilka lat temu…
Okazuje się też, że biznesmen w przeszłości spotkał się z posłem Piotrowiczem. Przyszedł do jego biura poselskiego z „problemem natury prawnej”. „Po zapoznaniu się z przedłożonymi dokumentami, sprawą postanowiłem zainteresować ministra sprawiedliwości i tak też zrobiłem, gdyż ja osobiście nie byłem władny w żaden inny sposób pomóc” – mówi parlamentarzysta. Zaprzecza jednak, by miał cokolwiek wspólnego z jego akcją ulotkową.
Trudno udowodnić przekupstwo
Art. 250 Kodeksu karnego mówi, że podlega karze ten, "kto udziela korzyści majątkowej lub osobistej osobie uprawnionej do głosowania, aby skłonić ją do głosowania w określony sposób lub za głosowanie w określony sposób". W tym przypadku trudno mieć wątpliwości, że kawa i papierosy wpłynęły na wyborcze preferencje więźniów. Czy w takim razie należałoby oczekiwać osobnego śledztwa?
– Moim zdaniem nie. Ktoś to bardzo dobrze przemyślał. Zawsze można powiedzieć, że to z dobrego serca. Bardzo niewiele jest tego typu spraw i wątpię, by ta miała ciąg dalszy. Przekupstwo byłoby bardzo trudno udowodnić – komentuje w rozmowie z naTemat Wojciech Bergier, adwokat, specjalista od prawa karnego.
Zaznacza jednak, że ta historia może zachęcać polityków. – Więzienny elektorat może spodziewać się podobnych paczek przy okazji następnych wyborów. W Chmielowie przetarto szlaki – dodaje.