
Olaf Lubaszenko od lat zmaga się z depresją i z nadwagą, która jest jej skutkiem. – Tylko na tym polega specyfika depresji, że rzeczy błahe, nieistotne urastają do rozmiarów gigantycznych. Wstanie z łóżka jest czasem ponad siły człowieka – mówi w rozmowie z "Newsweekiem".
Nic szczególnego, są tacy, którzy tak całe życie spędzają. Ale w moim wypadku była to drastyczna zmiana stylu życia. Przez lata nie poszedłem do żadnego lekarza. Wydawało mi się, że to minie, że wróci radość życia. Zresztą pracowałem wtedy, nawet wyreżyserowałem jakiś serial, jeden musical. Ale za to się płaci.
Wtedy też zaczął tyć. Lubaszenko nazywa otyłość i depresję chorobami bliźniaczymi. Przez nadwagę zaczął tracić role, przestał też grać w piłkę, która była jego wielką pasją. Lubaszenko przyznaje, że każde publiczne pojawienie się, wywoływało masę nienawistnych komentarzy. Bo ludzie nie są w stanie zrozumieć, że nie da się wstać z łóżka.
Tylko na tym polega specyfika depresji, że rzeczy błahe, nieistotne urastają do rozmiarów gigantycznych. Wstanie z łóżka jest czasem ponad siły człowieka. Dlatego tak trudno o empatię, bo każdemu czasem nie chce się wstać, ale bierze się w garść i wstaje. W depresji to bywa niemożliwe.
Przejawem braku zrozumienia były komentarze, zarówno obcych ludzi, jak i przyjaciół, że powinien "wziąć się w garść", albo ktoś go powinien "postawić do pionu". Teraz jednak, dzięki psychoterapii i lekom Lubaszenko wychodzi z choroby. Chce też walczyć z nadwagą.

