
Ale cofnijmy się do kwietnia tego roku, kiedy średnia sprzedaż tygodnika "Wprost" wyniosła 51 660 egzemplarzy. Liderem sprzedaży był „Gość Niedzielny”, na drugie miejsce wskoczył "Newsweek", a na trzecie miejsce spadła "Polityka". Za podium znalazły się kolejno tygodniki "W sieci", „Tygodnik Do Rzeczy”, a dopiero po nich - "Wprost", którego sprzedaż spadła rok do roku o 21,91 procent.
Pomimo coraz gorszych wyników "Wprostu" znalazł się ktoś, kto dostrzegł potencjał podupadającego (to już mniej aktualne) tytułu. Był to jeden z członków zarządu Platformy Mediowej Point Group, właściciela tygodnika „Wprost”.
Im więcej podmiotów biznesowych poczuje, że "Wprost" nadepnęło im na odcisk, tym większe mogą być problemy z reklamodawcami, nawet przy dużych nakładach. Te zaś mogą zacząć spadać, jak tylko redakcja "wystrzela się" z posiadanych taśm.
Albo będzie pupilem władzy, albo ta władza zorientuje się, że z "Wprost" trzeba grać ostrożnie, bo jedną ręką salutuje, a drugą wkłada magnetofon do kieszeni. Jak się jednej partii szkodzi to druga się cieszy, ale potem ta druga nie jest tak łatwowierna, bo i jej mogą zaszkodzić.
Jednym ze scenariuszy jest ten, w którym redakcja w tej sytuacji brnie w stopniowe ujawnianie kolejnych nagrań, bo tylko to może zapewnić utrzymywanie wysokiej pozycji w rankingach sprzedażowych. I zdaje się, że właśnie to możemy obserwować. Komu to służy? Do końca nie wiadomo.
Czy ktoś z 11 autorów podpisanych pod tekstem „Wprost” mógłby mi to wytłumaczyć? Niekoniecznie solidarycą i stemplem „wolność słowa”? Podejrzewam, że te didaskalia są potrzebne, bo nic poza tym tam nie ma. Gdyby pominąć wulgaryzmy, opisy potraw i win i dowcipy, zostałoby niewiele lub zgoła nic. Kilka ciekawostek, zero skandali. CZYTAJ WIĘCEJ
Zdaniem prof. Mrozowskiego, sprzedaż i tak prędzej czy później zacznie spadać, bo czytelnicy znudzą się zapisami kolejnych biesiad. – Nawet jak mają sto taśm, na których kolejni urzędnicy publiczni żartują sobie i szydzą z Ameryki, Francji Anglii, z tego czy innego ministra lub prezydenta. Na dłuższą metę, te tematy są nudne – mówi Mrozowski.