
W panice zapomniano o tym, co najważniejsze, czyli przepisach. A te się przecież nie zmieniły – i wciąż ścigane jest tylko nielegalne rozpowszechnianie materiałów, do których nie posiadamy praw autorskich, a nie ich ściąganie. Choć to ostatnie niedługo może się zmienić.
1. Bez zezwolenia twórcy wolno nieodpłatnie korzystać z już rozpowszechnionego utworu w zakresie własnego użytku osobistego. (...)
2. Zakres własnego użytku osobistego obejmuje korzystanie z pojedynczych egzemplarzy utworów przez krąg osób pozostających w związku osobistym, w szczególności pokrewieństwa, powinowactwa lub stosunku towarzyskiego.
Zgodnie z polskim prawem, ściągnięcie jakiegokolwiek filmu, e-booka lub utworu muzycznego, nawet jeśli został umieszczony w sieci bez zgody autora, nie jest przestępstwem i licznie potwierdzają to prawnicy. Adwokat Michał Kołodziejczyk z kancelarii KKR mówił w rozmowie z Chip.pl:
Za korzystanie z cudzych utworów powinno płacić się stosowne wynagrodzenie autorowi lub innemu uprawnionemu podmiotowi. Ustawodawca przewidział jednak wyjątek od tej zasady, wprowadzając instytucję dozwolonego użytku osobistego. Zgodnie z nią nie łamie się prawa, jeśli korzysta się z już rozpowszechnionego filmu albo albumu muzycznego do celów ściśle osobistych, np. ściągając go z Sieci. Oznacza to, że ściągając od kogoś pliki nie narusza się prawa.
Trzeba jednak wiedzieć, że zakres dozwolonego użytku dotyczy tylko korzystania z pojedynczych utworów przez "krąg osób pozostających w związku osobistym, w szczególności pokrewieństwa, powinowactwa lub stosunku towarzyskiego". Przepisy te dotyczą również m.in. Chomikuj.pl. Można z niego dowolnie ściągać nawet nielegalne pliki, o ile ich nie udostępniamy dalej.
Jednocześnie Kołodziejczyk zaznaczył, że dozwolony użytek nie działa w przypadku programów komputerowych, w tym gier. Dlatego też ściągając gry z sieci z nielegalnych źródeł, jak najbardziej łamiemy prawo.
W przypadku korzystania na przykład z torrentów, w większości klientów (czyli programów służących do obsługi torrentów) udostępnianie dzieje się "z automatu". Ściągamy i jednocześnie udostępniamy – torrenty są bowiem niczym innym, jak siecią p2p, czyli peer2peer. Działanie takich sieci polega właśnie na tym, że to, co jedni udostępniają, inni mogą ściągnąć, a im więcej osób coś udostępnia, tym łatwiej i szybciej można to pobrać. Niektóre programy tego typu można jednak skonfigurować tak, by wyłącznie ściągać pliki.
Kary za rozpowszechnianie są różne w zależności od celu, w jakim to robimy. Reguluje je art. 116 ustawy o prawie autorskim. Warto przy tym zaznaczyć, że z punktu widzenia prawa nie ma znaczenia, w jaki sposób udostępniliśmy nielegalne materiały.
1. Kto bez uprawnienia albo wbrew jego warunkom rozpowszechnia cudzy utwór w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, artystyczne wykonanie, fonogram, wideogram lub nadanie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
2. Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w ust. 1 w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
3. Jeżeli sprawca uczynił sobie z popełniania przestępstwa określonego w ust. 1 stałe źródło dochodu albo działalność przestępną, określoną w ust. 1, organizuje lub nią kieruje, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 5.
4. Jeżeli sprawca czynu określonego w ust. 1 działa nieumyślnie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
Unia już ściga ściągających
Taki jest stan rzeczy na dzisiaj, ale niedługo wszystko może się zmienić. W kwietniu bowiem Trybunał Sprawiedliwości UE wydał orzeczenie w sprawie dotyczącej właśnie ściągania plików pochodzących z nielegalnego źródła (czyli np. wrzuconych bez zgody autora).
Pytanie tylko: czy takie orzeczenie sprawia, że zmienia się od razu wykładnia prawa autorskiego w Polsce i bez zmiany ustawy o prawie autorskim za samo ściąganie nielegalnych plików będzie można ponieść karę?
Dozwolony użytek nie może naruszać normalnego korzystania z utworu lub godzić w słuszne interesy twórcy.
Podobny zapis znajduje się we wspomnianej unijnej dyrektywie i to na tej podstawie TSUE uznał, że ściąganie plików nawet na własny użytek, ale z nielegalnego źródła, jest wbrew prawu. Czy jednak skoro istnieje taki zapis, to nie oznacza aby, że już w tej chwili wymiar sprawiedliwości może na nas nałożyć karę za ściągnięcie nielegalnego pliku – nawet jeśli bronimy się dozwolonym użytkiem?
Moim zdaniem w Polsce konieczna jest ustawowa implementacja tego orzeczenia. Przemawiają za tym istotne argumenty. Przede wszystkim wyraźnie w nim stwierdzono, że prawo Unii „stoi na przeszkodzie obowiązywaniu uregulowania krajowego (...), które nie rozróżnia sytuacji, w której źródło służące za podstawę sporządzenia kopii na użytek prywatny jest legalne, od sytuacji, w której źródło to jest nielegalne". Z orzeczenia tego wynika wymóg takiej redakcji przepisów krajowych praw autorskich, by wyraźnie przewidywały, że dozwolony użytek osobisty nie obejmuje pozyskiwania utworów z nielegalnych źródeł. W prawie polskim nie ma takiej regulacji.
Polskie prawo mogłoby ścigać za ściąganie, ale...
Art. 35 powstał, by wskazywać granice dozwolonego użytku, ale w tej chwili jest to sprawa otwarta i do interpretacji w konkretnych przypadkach. Nie istnieje żadna jednoznaczna wykładnia prawa, która mówi, że można ścigać i nakładać kary na osoby, które na własny użytek ściągnęły film – choć logicznie rzecz ujmując, takie działanie godzi w interesy autora, bo pozbawia go ewentualnego zarobku.