
Polska właśnie walczy o uwolnienie rynku internetu, co ma doprowadzić do upowszechnienia szybkich łącz w całym kraju. Zarówno według państwa, jak i ekspertów, deregulacja jest niezbędna, by doszło do inwestycji w nowoczesną infrastrukturę sieciową. Projekt właśnie trafił do Komisji Europejskiej. - Są spore szanse na pozytywną reakcję KE - ocenia europosłanka Róża Thun.
Przypomnijmy, że UKE właśnie planuje deregulację rynku internetu. Chodzi o zdjęcie z Orange obowiązku udostępniania infrastruktury szerokopasmowego internetu innym operatorom, wprowadzonego w 2007 roku. Wówczas UKE, niezadowolony z tempa rozwoju rynku i małej na nim konkurencji postanowił wspomóc mniejszych operatorów regulacjami.
Na nasze pytania o ten proces najszybciej odpowiedziała Róża Thun, która w swojej pracy w europarlamencie zajmowała się m.in. sprawami telekomunikacji - to właśnie Thun walczyła chociażby o niskie ceny roamingu na terenie Unii Europejskiej.
Regulacja nigdy nie jest celem samym w sobie, tylko powinna doprowadzać do zwiększenia konkurencji. I w tym wypadku do tego właśnie doszło, bo na terenie tych 76 gmin konkurencja funkcjonuje prawidłowo. Udział Orange, byłego monopolisty, w rynku nie przekracza w zasadzie 25 proc., a w każdej gminie konsumenci mają do wyboru przynajmniej 3 dostawców internetu. Dlatego rozumiem decyzję UKE, żeby usunąć regulację i sprawdzić, utrzymując parasol regulacyjny w pozostałych gminach, jak będzie się rozwijała sytuacja na rynku.
Europosłanka zaznacza przy tym, że możemy mieć duże nadzieje na pozytywną opinię Komisji Europejskiej w tej sprawie. - Widziałam niezależne analizy pozytywnie oceniające decyzję UKE, więc uważam, że są spore szanse, że KE też zareaguje pozytywnie - mówi nam Róża Thun. I dodaje: - Wątpliwości moje budzi jedynie fakt, że dane na których opiera się decyzja UKE pochodzą z 2012 roku. Może należałoby je zaktualizować?
