Polska właśnie walczy o uwolnienie rynku internetu, co ma doprowadzić do upowszechnienia szybkich łącz w całym kraju. Zarówno według państwa, jak i ekspertów, deregulacja jest niezbędna, by doszło do inwestycji w nowoczesną infrastrukturę sieciową. Projekt właśnie trafił do Komisji Europejskiej. - Są spore szanse na pozytywną reakcję KE - ocenia europosłanka Róża Thun.
W związku z faktem, że deregulacyjny projekt UKE został już przesłany Komisji Europejskiej, postanowiliśmy spytać polskich europosłów o ich zdanie na ten temat i o szanse na akceptację pomysłu przez KE.
Deregulacja konieczna dla Polski
Przypomnijmy, że UKE właśnie planuje deregulację rynku internetu. Chodzi o zdjęcie z Orange obowiązku udostępniania infrastruktury szerokopasmowego internetu innym operatorom, wprowadzonego w 2007 roku. Wówczas UKE, niezadowolony z tempa rozwoju rynku i małej na nim konkurencji postanowił wspomóc mniejszych operatorów regulacjami.
Ówczesna TPSA/Orange miała ok. 80 proc. udziału w rynku i w związku z tym powstał wspomniany obowiązek. Ani sieci kablowe ani operatorzy alternatywni nie mieli bowiem możliwości, by tworzyć własną, rozbudowaną infrastrukturę, a UKE zależało na szybkim spadku cen i upowszechnianiu sieci, co zresztą się stało na skutek wprowadzonych przepisów.
Teraz jednak istnienie tej regulacji powoduje już tylko, że w 76 gminach - w tym większości dużych miast: Wrocławiu, Warszawie, Katowicach, Gdyni, Sopocie, Szczecinie, Łodzi - operatorzy alternatywni sprzedają internet taniej niż Orange. Nie ponoszą bowiem kosztów utrzymania infrastruktury. To z kolei powoduje, że Orange nie opłaca się inwestować tyle, ile mogłoby w nowoczesne łącza - bo musiałoby udostępniać je innym, ale wciąż oferować internet drożej. Jednocześnie Orange według UKE jest jedyną firmą w Polsce, która może dokonać inwestycji na skalę wymaganą do spełnienia warunków Europejskiej Agendy Cyfrowej.
Róża Thun: Rozumiem UKE
Na nasze pytania o ten proces najszybciej odpowiedziała Róża Thun, która w swojej pracy w europarlamencie zajmowała się m.in. sprawami telekomunikacji - to właśnie Thun walczyła chociażby o niskie ceny roamingu na terenie Unii Europejskiej.
Zdaniem Róży Thun proponowana przez UKE regulacja jest jak najbardziej zasadna.
Jednocześnie Róża Thun podkreśla, że jeśli chodzi o inwestycje Orange, należy poznać odpowiedzi na pytania: gdzie będzie inwestować, ile warte będą te inwestycje i do kiedy zostaną zrealizowane.
Są duże szanse na wsparcie KE
Europosłanka zaznacza przy tym, że możemy mieć duże nadzieje na pozytywną opinię Komisji Europejskiej w tej sprawie. - Widziałam niezależne analizy pozytywnie oceniające decyzję UKE, więc uważam, że są spore szanse, że KE też zareaguje pozytywnie - mówi nam Róża Thun. I dodaje: - Wątpliwości moje budzi jedynie fakt, że dane na których opiera się decyzja UKE pochodzą z 2012 roku. Może należałoby je zaktualizować?
Jednocześnie Thun potwierdza jednak to, o czym pisaliśmy niedawno: że już teraz wiadomo, iż możemy nie wyrobić się ze spełnieniem wszystkich warunków stawianych w Europejskiej Agendzie Cyfrowej. - Nie będzie łatwo i z niektórymi sprawami możemy nie zdążyć - wskazuje Thun. Optymistycznie dodaje jednak: - Ale ważne, że idziemy w dobrym kierunku i zrobiliśmy już bardzo duży postęp.
Reklama.
Róża Thun, europosłanka PO
Regulacja nigdy nie jest celem samym w sobie, tylko powinna doprowadzać do zwiększenia konkurencji. I w tym wypadku do tego właśnie doszło, bo na terenie tych 76 gmin konkurencja funkcjonuje prawidłowo. Udział Orange, byłego monopolisty, w rynku nie przekracza w zasadzie 25 proc., a w każdej gminie konsumenci mają do wyboru przynajmniej 3 dostawców internetu. Dlatego rozumiem decyzję UKE, żeby usunąć regulację i sprawdzić, utrzymując parasol regulacyjny w pozostałych gminach, jak będzie się rozwijała sytuacja na rynku.