
Powstanie Warszawskie nie podzieliło w tym roku zbytnio na Powązkach, więc trzeba było znaleźć inny sposób na polityczne kontrowersje z tragedią sprzed 70-ciu lat w tle. Pretekst do tego kolejny rok dał prezydent Stalowej Woli, a w piątkowy wieczór na Facebooku postanowiła rozgrzać je posłanka PiS Krystyna Pawłowicz. Uznała ona, że skoro w Stalowej Woli nie zawyły dziś syreny, nie jest to już polskie miasto. Szybko dołączyli się sympatycy PiS kwestionujący obchody także w innych miastach.
Czy to prawda,że prezydent Stalowej Woli nie zgodził się na włączenie syren w godzinę "W"?Kto mieszka w Stalowej Woli?Kogo tam mieszkańcy wybrali?Czy Stalowa Wola to jeszcze polskie miasto? Czytaj więcej
Podejrzenia Krystyny Pawłowicz potwierdziły się w komentarzach mieszkańców Stalowej Woli, a współpracowniczka Jarosława Kaczyńskiego wówczas jeszcze raz podkreśliła w dyskusji, że za prawdziwie polskie miasta można uznać tylko te, w których 1 sierpnia wyją syreny upamiętniające straceńczy zryw z 1944 roku.
Brak oficjalnego hołdu dla ofiar Powstania w Stalowej Woli to rzeczywiście fakt. Obchody rocznicy "Godziny W" odbiegają tam od ogólnopolskiej normy już od lat. Wszystko dlatego, że po rozstaniu się z PiS prezydent Andrzej Szlęzak uznał, iż Powstanie Warszawskie było największą klęską w dziejach naszego narodu, a tożsamość narodową powinno się budować nie na porażkach, lecz sukcesach.
Kuriozalna niechęć prezydenta Stalowej Woli do uczestniczenia w upamiętnieniu tragedii z 1944 roku zachęcił jednak sympatyków PiS do denuncjowania także innych samorządów. I tak oberwało się już na przykład Gliwicom. "W Gliwicach włączono trzy minuty za późno. Lekceważenie, czy pomyłka?" - piszą sympatycy Krystyny Pawłowicz w komentarzach.
