To zdjęcie to kwintesencja działań Państwa Islamskiego.
To zdjęcie to kwintesencja działań Państwa Islamskiego. Fot. Ten News Adelaide / Twitter.com
Reklama.
"Moja rodzina tuż po tym, jak usłyszała, co się stało z jazydami, którzy mieszkali w zdobytym przez fundamentalistów mieście Sindżar, uciekła ze swojej miejscowości. Zostawili wszystko i uciekli na granicę z Kurdystanem" - mówił w rozmowie z naTemat Dalzar Nashwan Salem, iracki Jazyd mieszkający w Polsce. Jego rodzina przestraszyła się bojowników Państwa Islamskiego, którzy dokonują regularnego ludobójstwa w Iraku. Niektórzy twierdzą, że to terroryści. To opis, który tylko częściowo jest prawdziwy.
Strach i znacznie więcej
Największą siłą każdego terrorysty jest strach, jaki wywołuje. I w tym IS (od ang. Islamic State, czyli Państwo Islamskie) jest podobna do Al-Kaidy, Czerwonych Brygad, Hamasu czy grupy Baader-Meinhof - budzi w ludziach przerażenie. Państwo Islamskie stosuje takie metody jak zamachy samobójcze, wysyłanie samochodów-pułapek w tłumne miejsca czy podkładanie bomb. Ale to nie wszystko.
- IS stosowało ataki samobójcze jako wstęp do zajęcia Mosulu przez coś w rodzaju zmotoryzowanej brygady piechoty. Ich metody łączą ze sobą elementy terroryzmu, wojny partyzanckiej, ale i otwartej wojny, co widać na przykład w walkach z Kurdami. IS otwarcie podkreśla, że jego oddziały walczą o terytorium i dążą do zagwarantowania „państwu” terytorialnej ekspansji - mówi naTemat Kacper Rękawek, ekspert Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Członkowie Państwa Islamskiego na terenach północnej Syrii i Iraku utworzyli kalifat. Chcą jednak poszerzyć jego terytorium o fragmenty Libanu i Turcji oraz cały Kurdystan. Ma to być wzorcowa islamska teokracja, gdzie źródłem prawa będzie Koran, interpretowany w bardzo radykalny sposób.
Państwo Islamskie stara się organizować życie społeczne na podbitych przez siebie terenach. I nie chodzi jedynie o wprowadzanie koranicznych sądów, które decydowałyby o ucinaniu rąk za nawet drobne przestępstwa. Ich marzeniem jest normalnie funkcjonujące państwo, co jest pewną odmianą w porównaniu do dysfunkcjonalnego państwa irackiego.
Patrycja Sasnal, ekspert PISM

Zanim IS zdobyło Mosul, irackie władze centralne nie były tam obecne w życiu codziennym mieszkańców. Ich wpływ był odczuwalny tylko w negatywnym sensie, np. braku prądu. A przejęcie władzy przez dżihadystów wcale nie oznacza wywracania wszystkiego do góry nogami. Ustanawiają sądy surowo interpretujące Koran, lecz nie burzą domów.

Mniejszości
Sprawa wygląda jednak zupełnie inaczej jeżeli chodzi o mniejszości religijne i wszystkich ludzi, których Państwo Islamskie uznaje za niewiernych. Do tej grupy zaliczają się wspomniani jazydzi, ale także członkowie bliskowschodnich mniejszości chrześcijańskich czy szyici. Dla IS nawet niektórzy sunnici mogą okazać się niewiernymi.
Dalzar Nashwan Salem

To była masakra. Trzeba zacząć od tego, że terroryści z ISIS uznają nas za niewiernych. Jazydów, którzy odmówią przejścia na islam, od razu zabijają. W Sindżar doszło do ludobójstwa. Na ulicach mordowano kobiety i dzieci. Wiele osób uciekło i teraz kilkadziesiąt tysięcy uchodźców z Sindżar koczuje na górze za miastem. Są otoczeni przez terrorystów. Dzieci umierają tam z głodu i pragnienia, dopiero ostatnio amerykańskie samoloty zaczęły zrzucać pomoc. W Sindżar nasze kobiety były przejmowane przez muzułmanów. Ponad 200 kobiet wzięto jako niewolnice. Inni pojmani muszą wybierać: przejdź na islam albo giń. Czytaj więcej

Okrucieństwo wobec niewiernych to znak rozpoznawczy dżihadystów z Państwa Islamskiego. To przyciąga. IS świetnie wykorzystuje to, że na Bliskim Wschodzie rozdźwięk między rządzonymi a rządzącymi jest bardzo duży. Często zdarza się też tak, że to mniejszość rządzi większością. Tak jest na przykład w Syrii. To tylko nakręca spiralę nienawiści i okrucieństwa.
- Uderza nas to, że na Bliskim Wschodzie powstał twór, który przekracza granice państw, ale w wypadku północnej Syrii i Iraku ta granica jest jedynie kreską na mapie. Siła przyciągania IS polega na tym, że daje młodym i sfrustrowanym ludziom poczucie sensu i określają cel, do którego można dążyć. Jeżeli ktoś nie ma poczucia kontroli nad własnym życiem, to skrajne ruchy mogą wydawać się dla niego atrakcyjne - wyjaśnia Patrycja Sasnal z PISM.
"Gorsi niż naziści"
Amerykański dziennikarz Bobby Ghosh, które był przez dobrych kilka lat był najważniejszym korespondentem tygodnika "Time" w Iraku, twierdzi, że Państwo Islamskie jest dużo gorsze niż jakiekolwiek ugrupowanie terrorystyczne. Dla Ghosha IS to połączenie Al-Kaidy, reżimu Czerwonych Khmerów z Kambodży i nazistów. To okrutna mieszanka skuteczności w mordowaniu tysięcy ludzi oraz ideologicznego fanatyzmu.
- Porównywanie IS do Czerwonych Khmerów i nazistów na tym etapie to przesada. Ale porównania do Al-Kaidy też muszą być ograniczone. Państwo Islamskie jest już czymś więcej niż organizacją terrorystyczną, chociaż stosuje terroryzm jako element swojej taktyki - uważa natomiast Kacper Rękawek.
Państwo Islamskie to swoiści spadkobiercy irackiego odłamu Al-Kaidy. To ludzie, którzy brali udział w irackiej wojnie domowej, ale także bojownicy zwalczający reżim Assada w Syrii. W znaczącej części to miejscowi, ale przybywa w ich szeregach ochotników z Zachodu. IS przyciąga ich swoimi sukcesami i wyrazistością.
Zagrożenie globalne czy regionalne?
Jak do tej pory, Państwo Islamskie swoją działalność ogranicza to trawionej wojną domową Syrii i Iraku, którego władze są bardziej zajęte same sobą niż zwalczaniem dżihadystów. IS wykorzystało okazję i stworzyło kalifat. Pytanie, gdzie kończą się apetyty islamskich fundamentalistów? Na Kurdystanie? Na Turcji?
- Państwo Islamskie to organizacja, która narusza porządek międzynarodowy w skali regionalnej. Najprawdopodobniej podejmuje także działania w Turcji, państwu członkowskim NATO, co może nadawać jego kampanii wymiar ponadregionalny, wręcz globalny - zauważa Rękawek. - Naloty Stanów Zjednoczonych bez odpowiednich informacji na temat IS od agentów na miejscu, w północnym Iraku, nie odwrócą losów tej wojny i mają wymiar taktyczny. Ciężko o porównania z nalotami Francji na zwartą kolumnę islamistów w Mali, która poruszała się w stronę stolicy tego kraju, Bamako - dodaje.
Dżihadystom marzy się Państwo Islamskie z prawdziwego zdarzenia. Z własną armią, sądami, szpitalami, szkołami i administracją. Kalifat dopiero się buduje, lecz pokazał, że potrafi zawładnąć umysłami ludzi i być bezlitośnie skuteczny w upadłych państwach. Ale to może być wszystko na co ich stać.
- Dziś wystarczy zadeklarować coś na Twitterze lub Facebooku i już staje się to rzeczywistością. Podobnie jest kalifatem. Czy 40 tys. członków IS to wystarczająca grupa, żeby stworzyć sprawnie funkcjonujące państwo? Zobaczymy, ale na razie nic na to nie wskazuje - uważa Patrycja Sasnal.