
– Zacznijmy od przypuszczenia, że każdy jest bohaterem – mówił niedawno w rozmowie z naTemat psycholog prof. Philip Zimbardo. To przypuszczenie może być jednak mylne, bo na przeszkodzie działań naszego wewnętrznego bohatera często staje strach i przekonanie, że w niebezpiecznej sytuacji zareaguje ktoś inny. Tak, jak miało to miejsce w warszawskim autobusie, w którym doszło do bójki między Polakami i Ukraińcami. Nikt nie zareagował. Nikt nie zadzwonił na policję.
Jednego wzoru zachowania nie ma, bo przed interwencją powstrzymuje nas obawa o własne bezpieczeństwo i strach przed tym, co się może wydarzyć. W dodatku w tłumie zawsze występuje rozproszenie odpowiedzialności – każdy sądzi, że zareaguje ktoś inny.
Ludzie zastanawiają się, jak i kiedy zareagować, jednocześnie starając się racjonalnie kalkulować – czy przypadkiem sami nie oberwą, jeśli zareagują, czy ta agresja nie zwróci się przeciwko nim. Wahanie, czy interweniować, jest dość zrozumiałe – media epatują nas informacjami o tym, jak takie interwencje często się kończą dla tych, którzy postanowili zareagować. Ludzie myślą: czy agresor ma nóż, a może gaz, a może jest pod wpływem alkoholu, narkotyków albo dopalaczy?
Zdarzenie miało miejsce 15 sierpnia o godzinie 20:00 w autobusie nr 509 na przystanku Stacja Krwiodawstwa 01 w kierunku Gocławia. Kierowca zareagował zgodnie z procedurami – zawiadomił dyspozytora oraz zadzwonił na policję, w ciągu 9 minut przyjechały trzy radiowozy. Wszyscy uczestnicy tej bójki zostali zatrzymani przez policję. Wszystkie procedury zostały dopełnione.
– Częściej reagujemy widząc, że komuś dzieje się krzywda – wtedy mamy poczucie obowiązku zareagowania, pomocy, odzywa się w nas sumienie, natomiast kiedy widzimy, że kilka osób ma konflikt, który nas nie dotyczy, wolimy się nie mieszać – zwłaszcza, jeśli nie identyfikujemy się z żadną z zamieszanych w niego osób – wyjaśnia.
