"Śniadaniówka" to koniec dla dziennikarza? Raczej początek. Węglarczyk: "To bardzo trudny format"
"Śniadaniówka" to koniec dla dziennikarza? Raczej początek. Węglarczyk: "To bardzo trudny format" dziendobry.tvn.pl

Telewizje śniadaniowe cieszą się oglądalnością na poziomie nawet pół miliona widzów. Marketingowcy i PR-owcy stają na głowie, aby ich produkty czy eventy trafiły do "Dzień Dobry TVN" lub do "Pytania na śniadanie", bo to gwarantuje im rozpoznawalność. Ale gdy do "śniadaniówki" trafi poważny dziennikarz, część widzów czuje pewien dysonans.

REKLAMA
Chyba wszyscy fani i zagorzali wrogowie Jolanty Pieńkowskiej wiedzą już, że prowadząca rozstaje się z "Dzień dobry TVN". Dziennikarka wraca do tzw. "poważnej" telewizji i już ósmego września zadebiutuje na antenie TVN24 Biznes i Świat. Odejście Pieńkowskiej, która budziła duże kontrowersje wśród widzów wiąże się z zadziwiającym dla wielu osób transferem.
Na miejsce Jolanty Pieńkowskiej ma przyjść do "poranka" znana dotąd z anteny TVN24 - Anna Kalczyńska. Czy to dobra decyzja? Czym jest podyktowana? Czy nie zamknie dziennikarce drogi do poważnych niusów? Medioznawca Agnieszka Morzy uważa, że należy zaznaczyć różnicę między dziennikarzami a prezenterami, którzy przechodzą do telewizji śniadaniowych.
Anna Kalczyńska

Dziennikarka ma 38 lat, troje dzieci. Jest żoną członka zarządu TVN, Macieja Maciejowskiego. Jest absolwentką Kolegium Europejskiego na warszawskim Natolinie i Lingwistyki Stosowanej UW. Anna Kalczyńska studiowała też dziennikarstwo na Uniwersytecie Bostońskim. Na antenie TVN24 pracowała od 2003 roku.

– Tu tkwi szkopuł całej sytuacji. Czy prezenter, który do tej pory podaje wiadomości ze świata, polityki czy ekonomi, zmieniając otoczenie i tematykę cały czas nie robi tego samego? Zamiast tego mówi o życiu gwiazd, kulinariach i tak naprawdę wykonuje tę samą pracę – zastanawia się blogerka naTemat. Pamiętajmy jednak, że wśród prowadzących "Dzień Dobry TVN" są między innymi Marcin Meller i Bartosz Węglarczyk, którzy są rasowymi dziennikarzami. Również Jolanta Pieńkowska nie była jedynie twarzą mediów, ale jest dziennikarką z krwi i kości.
Tylko dla najlepszych
Polskim widzom telewizja śniadaniowa kojarzy się w dużej mierze z rozrywką, bo tematy poruszane w programach są lekkie i nie kojarzą się z gadającymi głowami. Trochę o zdrowiu, trzy zdania o sporcie, gość z telewizyjnego show, relacja z pokazu mody. Jednym słowem - wszystko. Osoba, która zdecyduje się prowadzić taki program musi znać się na wszystkim i posiadać umiejętność szybkiego przeskakiwania z tematu na temat.
– Wszędzie na świecie "śniadaniówka" jest bardzo prestiżową telewizją – zauważa specjalizujący się na co dzień w tematyce zagranicznej dziennikarz Bartosz Węglarczyk. On też, gdy kilka lat temu zaczynał pracę w "Dzień dobry TVN", stał się ofiarą internetowego hejtu. Jak wspomina, ani wtedy, ani dziś nie przejmuje się złośliwymi uwagami. – Oglądanie się na to, że inni mają jakiś problem z tym, co ja robię mnie nie interesuje. To czyjeś zmartwienie, a nie moje – mówi Węglarczyk.
Bartosz Węglarczyk

Gdy spojrzy się na biogramy dziennikarzy, którzy prowadzą telewizję śniadaniową w Ameryce, to są to wybitne postacie. To jest bardzo trudny program do prowadzenia, bo bardzo dużo się w nim dzieje. Ma skomplikowany scenariusz, trwa wiele godzin i jest na żywo. W ciągu godziny przerabia się czasem dziesięć różnych tematów.

Zdaniem Węglarczyka, to właśnie najlepsi dziennikarze trafiają do telewizji śniadaniowej, bo tylko oni są w stanie podołać temu trudnemu formatowi. – Mam głębokie przekonanie, że co najmniej połowa krytyków tego formatu dałaby się pokroić, aby móc poprowadzić taki program – twierdzi dziennikarz. Powodem jest właśnie to, że śniadaniówka jest trudnym i ciekawym wyzwaniem.
Nie ma powrotu?
Jolanta Pieńkowska już 8 września zamierza udowodnić, że jest możliwy powrót z telewizji śniadaniowej do poważnej telewizji. Zdaniem medioznawczyni, nie musi to być łatwe, bo może pojawić się problem wizerunkowy. Twierdzi jednak, że powrót jest możliwy.
– Jeśli chodzi o rynek amerykański, dobrym przykładem była choćby Mika Brzezinski, która w pewnym momencie z dziennikarki typowo life-stylowej przeszła do programu "Morning Joe", do którego zapraszano poważnych gości i nie było z tym problemu. Jak ktoś ma mocną osobowość, to nie należy go osądzać, tak jak nie należy postrzegać śniadaniówek przez pryzmat stygmatyzujący – słyszę od swojej rozmówczyni.
Zdaniem medioznawczyni, to sama Kalczyńska udowodni, czy przejście z TVN24 do telewizji śniadaniowej będzie dla niej prestiżem, czy raczej krokiem w stronę zwiększenia rozpoznawalności. – To kwestia tego, czy odnajdzie się w tym formacie. Jeśli się sprawdzi, to tylko punkt dla niej – mówi Agnieszka Morzy.