
Telewizje śniadaniowe cieszą się oglądalnością na poziomie nawet pół miliona widzów. Marketingowcy i PR-owcy stają na głowie, aby ich produkty czy eventy trafiły do "Dzień Dobry TVN" lub do "Pytania na śniadanie", bo to gwarantuje im rozpoznawalność. Ale gdy do "śniadaniówki" trafi poważny dziennikarz, część widzów czuje pewien dysonans.
Dziennikarka ma 38 lat, troje dzieci. Jest żoną członka zarządu TVN, Macieja Maciejowskiego. Jest absolwentką Kolegium Europejskiego na warszawskim Natolinie i Lingwistyki Stosowanej UW. Anna Kalczyńska studiowała też dziennikarstwo na Uniwersytecie Bostońskim. Na antenie TVN24 pracowała od 2003 roku.
Polskim widzom telewizja śniadaniowa kojarzy się w dużej mierze z rozrywką, bo tematy poruszane w programach są lekkie i nie kojarzą się z gadającymi głowami. Trochę o zdrowiu, trzy zdania o sporcie, gość z telewizyjnego show, relacja z pokazu mody. Jednym słowem - wszystko. Osoba, która zdecyduje się prowadzić taki program musi znać się na wszystkim i posiadać umiejętność szybkiego przeskakiwania z tematu na temat.
Gdy spojrzy się na biogramy dziennikarzy, którzy prowadzą telewizję śniadaniową w Ameryce, to są to wybitne postacie. To jest bardzo trudny program do prowadzenia, bo bardzo dużo się w nim dzieje. Ma skomplikowany scenariusz, trwa wiele godzin i jest na żywo. W ciągu godziny przerabia się czasem dziesięć różnych tematów.
Jolanta Pieńkowska już 8 września zamierza udowodnić, że jest możliwy powrót z telewizji śniadaniowej do poważnej telewizji. Zdaniem medioznawczyni, nie musi to być łatwe, bo może pojawić się problem wizerunkowy. Twierdzi jednak, że powrót jest możliwy.
