Osoba, która ten zabieg przeprowadza musi mieć nie dość, że doświadczenie w dziedzinie mikropigmentacji medycznej, to jeszcze być swego rodzaju artystą. A najczęściej artystką, bo zwykle metodę tę wykonują kobiety. Dziś pytam Agnieszkę Zapałę, założycielkę pierwszej w Polsce kliniki, która wykorzystuje mikropigmentację jednoigłową, na czym zabieg polega i dla kogo jest przeznaczony?
Maria Kowalczyk: Pani Agnieszko, metod na ukrycie bądź zatuszowanie problemu łysienia jest chyba milion. I kiedy usłyszałam o tej, którą pani praktykuje, zaczęłam się zastanawiać: po co kolejna i co takiego w niej jest, żeby znaleźli się chętni do współpracy?
Agnieszka Zapała z kliniki Mikro Hair: Metoda mikropigmentacji skóry głowy wyróżnia się tym, że w sposób szybki, efektywny i bezpieczny, a także stosunkowo niedrogi w porównaniu z innymi sposobami, pozwala na ukrycie problemu łysienia. A to umożliwia zdecydowaną poprawię jakości codziennego funkcjonowania.
I na czym dokładnie polega?
Technika mikropigmentacji skóry głowy polega na precyzyjnym umieszczaniu specjalnego barwnika (pigmentu) w najgłębszej warstwie naskórka. W efekcie zabiegu uzyskujemy zamaskowanie ubytków włosów. Najczęściej stosujemy technikę krótko strzyżonego włosa – głowa zostaje ogolona niemal do zera – powierzchnia pozbawiona włosów zostaje zagęszczona mikrokropkami imitującymi cebulki włosów. W rzeczywistości obszar pigmentowany jest nie do odróżnienia od powierzchni pokrytej naturalnymi włosami.
A czy z zabiegu korzystają także mężczyźni, którzy nie noszą fryzury na rekruta lub kobiety, które za takim „uczesaniem” raczej nie szaleją? Czy przy dłuższych włosach, tak mężczyzn, jak i kobiet da się również jakoś pomóc metodą z kliniki Mikro Hair?
Tak, w przypadku dłuższych włosów u kobiet czy u mężczyzn stosujemy tak zwaną technikę cieniowania. Nie są to już pojedyncze kropeczki przypominające cebulki włosów, ale pigmentacja dająca efekt optycznego przyciemnienia skóry głowy w wyniku czego prześwity stają się mniej widoczne a blizny i ubytki są pokrywane precyzyjnie „wymalowanymi” włosami.
Czy mikropigmentacja jest metodą dla osób, które cierpią z powodu łysienia plackowatego, androgenowego czy nie ma to zupełnie znaczenia?
Tak naprawdę każdą utratę włosów jesteśmy w stanie zatuszować, nawet jeśli klient jest całkowicie łysy – wtedy pigmentacja obejmuje całą powierzchnię głowy. Największą grupę klientów stanowią ci, u których łysienie obejmuje zakola, koronę głowy i jej tył – jest to obszar mniej więcej połowy powierzchni głowy. Ale pomagamy również osobom, które cierpią na łysienie plackowate, tracą włosy po chorobach onkologicznych czy też mają na głowie blizny powypadkowe czy po przeszczepach. Wśród naszych klientów są i tacy, u których wykonywaliśmy rekonstrukcję łuku brwiowego, linii rzęs czy zarostu na twarzy.
Rozumiem, że to zabieg uniseks. A czy boli? I jak reagują na niego pacjenci?
Inaczej ból odbierany jest przez kobiety, a inaczej przez mężczyzn. Generalnie kobiety są bardziej wytrzymałe i mniej narzekają. W przypadku panów, natomiast, kiedy mówimy o zabiegu 30-45 minutowym, oceniają, że jest on do wytrzymania. Ale kiedy proces trwa 3 godziny, narzekają na dyskomfort i sam zabieg określają może nie jako bolesny ale irytujący.
A nie da się go znieczulić?
Niestety nie. Stosujemy metodę dokładną, czyli imitacji pojedynczych cebulek włosów wykonanych pojedynczymi nakłuciami. Nie ma więc miejsca na ukłucie ze znieczuleniem, jak jest to na przykład praktykowane podczas makijażu permanentnego.”Cierpienia” warte są jednak finalnego efektu:)
Po ilu zabiegach osiąga się wymarzony efekt optycznego zagęszczenia włosów?
Już po dwóch spotkaniach. Przez moją dokładność zazwyczaj zapraszam na trzecie spotkanie, żeby mieć pewność, że wszystko wygląda perfekcyjnie. Nowa fryzura musi być dopieszczona w najmniejszym szczególe, musi wyglądać jak naturalne włosy. Zresztą nie za ilość spotkań czy konsultacji się płaci, a za efekt finalny. Koszt zabiegu zależy od wielkości pokrywanego barwnikiem obszaru skóry, tym samym pracy jaką trzeba włożyć w zatuszowanie przerzedzonych czy pozbawionych włosów miejsc.
I o jakiej kwocie jest mowa? Czy może nam pani powiedzieć mniej więcej od jakiego pułapu cenowego zaczynamy?
W przypadku pojedynczych blizn i niewielkich fragmentów, które zagęszczamy (np. zakola, blizny), mówimy o kwocie tysiąc półtora tysiąca złotych. Natomiast w przypadku panów, o których wspomniałam, mniej więcej z połową głowy do zapigmentowania mówimy o cenie 4,5 5 tysięcy złotych. Dla zobrazowania ogromu pracy jest to ok 4 tys pojedynczych ukłuć.
Na jak długo taki efekt zagęszczenia włosów wystarcza? Rozumiem, że nie jest to metoda, raz na zawsze?
W praktyce to około 23 lat. Wszystko zależy od skóry głowy i indywidualnej reakcji skóry na pigmentowanie. U jednych osób będzie to krócej, u innych efekt może być widoczny nawet trzy pięc lat. Kiedy zabieg wykonany jest w profesjonalnym salonie nie ma zagrożenia, tak jak w przypadku źle wykonanego tatuażu czy makijażu permanentnego, ze po pewnym czasie pigmenty zmienią kolor i zamiast czarnych włosów mamy granatową fryzurę. W przypadku mirkopigmentacji jednoigłowej ten efekt po prostu jaśnieje i staje się po pewnym czasie niewidoczny. Barwnik nie zmienia koloru, tylko blednie, a klient wygląda tak, jakby łysiał. Wtedy przychodzi czas na odświeżenie efektów zabiegu, a to już koszt połowy ceny.
Czy to metoda popularna w Polsce?
Nie do końca. Byliśmy pierwszą kliniką w Polsce, która zaczęła wykonywać mikropigmentację na szeroką skalę jedną igłą, pojedynczymi nakłuciami. W pozostałych miejscach robi się to wałeczkiem, zwanym rollerem, ja to nazywam „bieżnikowaniem” skóry głowy. W takim przypadku nie ma mowy o dokładności. Nie raz się zdarza, że nakłuwa się miejsce już wcześniej nakłute, a barwnik nie rozprowadza się równomiernie, w wyniku czego głowa sprawia wrażenie „ubrudzonej”pigmentem. Niestety cierpią na tym „tylko” pacjenci. Wszystkie szanujące się duże kliniki na świecie pracują pojedynczą igłą.
Przeciwskazania do mikropigmentacji?
Na pewno łojotokowe zapalenie skóry, zaawansowany trądzik, czy atopowe zapalenie skóry. A także faza aktywna nowotworu...Chociaż to bardzo rzadkie, żeby pacjenci w takim momencie do nas trafiali. Mają wtedy inne zmartwienia niż brak włosów.... Zdarzają się pacjenci z problemem onkologicznym już po remisji, u których problem utraty włosów jest większy i poważniejszy, ale prawdę mówiąc jeszcze mi się nie zdarzyło wziąć od nich pieniędzy. Nie miałabym sumienia. Marzy mi się, aby założyć fundację, która będzie zapewniać takim klientom zabiegi bezkosztowo... Nie tylko maskowanie łysienia, ale też rekonstrukcję brwi czy rzęs, imitację otoczki sutkowej po mastektomii piersi, zajęczej wargi, blizn, plam itd.
To bardzo szlachetne z pani strony i trzymam kciuki, żeby się ten projekt udało zrealizować! Na koniec jeszcze pytanie o duszę właśnie. Czy ma pani wrażenie, że ten zabieg nie jest jak w przypadku makijażu permanentnego jedynie formą upiększania się, ale czymś więcej?
Oczywiście. Pacjenci wchodzą na zabieg przygnębieni, często siedzą w poczekalni w czapkach. Wychodzą z uśmiechem na ustach i podniesioną, odkrytą głową. Kilkuletnia praca z mikropigmentacją skóry głowy uświadomiła mi, ze łysienie, tak u mężczyzn jak i u kobiet generuje
ogromne kompleksy i brak pewności siebie. Osoby, które cierpią z powody utraty włosów maja często problemy osobiste. Nie mogą znaleźć partnera, są gorzej traktowani w pracy (między innymi przez kiepską samoocenę). Zabieg zdecydowanie poprawia nastrój, zwiększa poczucie własnej wartości i sprawia, że pacjenci częściej się uśmiechają. Zdarzyło mi się nawet, że u chłopca, który cierpiał na łysienie plackowate, u którego włosy nie odrastały przez kilka lat, zaczęły odrastać niedługo po zabiegu! To naprawdę niesamowita pomoc psychologiczna. A wydawałoby się, że to tylko niewielkie ukłucia...