Najbogatsza Polka Grażyna Kulczyk w dużym wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” dzieli się z czytelnikami swoją receptą na zniwelowanie nierówności społecznych. Zdaniem miliarderki, „gdyby do Starego Browaru przyszli urzędnicy, którzy się zajmują tematami społecznymi, toby zobaczyli, jak można budować wspólnie pewne społeczne normy”. Jak? „Wcale nie przy pomocy policji, nakazów, zakazów, ale właśnie estetyki”.
I przywołuje rzewny obrazek, jak to do Browaru zaczęli przychodzić różni ludzie, żeby pobyć w tej przestrzeni, która „oferuje różne wyzwania”. I tak przychodzą np. ludzie, którzy przed 10 rano zdążyli chlapnąć kilka piw, ale jakie to było niesamowite, jak oni na ten Browar reagowali, jak się „dyscyplinowali”! I nawet nie trzeba było im mówić, że muszą się zachowywać, bo oni sami, w obliczu tej sztuki i luksusu, zrozumieli!
„Oni sami, wchodząc do Browaru i widząc ten publiczny luksus, chowali za siebie butelki, nagle czuli się skrępowani. A następnym razem przychodzili bez nich”. Czyli – wpuść człowieka bez pracy, pieniędzy, żyjącego na skraju ubóstwa, do galerii, a jego problemy, jak tylko zacznie obcować z całym tym pięknem, rozwiążą się same. W dodatku wtedy nie będą musieli być zepchnięci do „estetyki Biedronek i Żabek”, tylko będą sobie radośnie hasać po szczytach piramidy Maslowa.
"To absurd"
Z raportu organizacji Oxfam, opublikowanego na początku tego roku, wynika, że wartość majątku 85 osób na świecie równa jest wartość majątku posiadanego przez 3,5 mld najbiedniejszych na świecie. To ci, których na biedronki i żabki nie stać.
– Pracując na co dzień z ludźmi wykluczonymi – bezrobotnymi, bezdomnymi, żyjący na granicy ubóstwa – uważam, że oni przede wszystkim potrzebują pracy. Trzeba ich aktywizować nie tylko społecznie, ale i zawodowo – mówi dr Ewa Flaszyńska, dyrektor OPS Bielany, dr nauk humanistycznych ze specjalnością polityka społeczna. – Jeśli zamysłem pani Kulczyk jest oferowanie ludziom, o których mówi, pracy, choćby przy sprzątaniu, żeby mogli zarobić kilka złotych, to w porządku, bo w ten sposób oni wracają do społeczeństwa. Natomiast mówienie o tym, że sobie pooglądają obrazy, poobcują z luksusem i w ten sposób ich życie nagle stanie się lepsze, jest absurdalne i mija się z celem – komentuje wypowiedź Grażyny Kulczyk Flaszyńska podkreślając, że tym, którzy są wykluczeni, trzeba przede wszystkim dawać szansę na pracę, bo wszystkie problemy osób społecznie wykluczonych wiążą się przede wszystkim z wykluczeniem ekonomicznym. To ono, a nie niewrażliwość na sztukę i niemożność z nią obcowania, jest przede wszystkim przyczyną biedy.
W bielańskim OPS owo aktywizowanie działa w ten sposób, ludzie są włączani w ramy prac społecznie użytecznych, czyli ośrodek pomocy oferuje podopiecznym pracę, co powoduje, że codziennie muszą przyjść, umyć się, ogolić, wykonać swoje zadanie na rzecz OPS czy innej instytucji, za które dostają wynagrodzenie. – To powoduje też, że są z nami w pewien sposób związani i czują się potrzebni, a do OPS nie przychodzą tylko po zasiłek – dodaje Flaszyńska.
Dobre rady i filantropia
To nie pierwszy raz, kiedy najbogatsi dzielą się swoją wizją na walkę z ubóstwem czy radami „jak osiągnąć sukces”. Warren Buffet uważa, że ci, którzy chcą osiągnąć sukces, muszą się nauczyć mówić „nie”; Richard Branson jest zdania, że nie należy niczego żałować, a Martha Stewart, że kluczem jest zachowanie „otwartego umysłu”. Większość z tych osób angażuje się w działalność charytatywną, podobnie zresztą jak pierwsza liga polskich biznesmenów – Leszek Czarnecki, Józef Wojciechowski czy Zygmunt Solorz–Żak od lat zajmują się działalnością filantropijną. Ciekawy pomysł miał uwielbiany w rodzinny Włocławku Krzysztof Grządziel, który nie tylko stworzył fundację „Samotna Mama”, ale też w wybudowanym przez siebie Bursztynowym Pałacu dał pracę podopiecznym fundacji.
Tymczasem Grażyna Kulczyk przywołuje przykłady, które mają świadczyć o wpływie sztuki na rozwój osobisty i przywracanie wykluczonych społeczeństwu. – Ileż razy obserwowałam, stojąc gdzieś z boku, reakcje ludzi na spektakle pokazywane w Browarze. Jeden trącał drugiego i mówił: "Słuchaj, a co to jest?". "Wiesz, to chyba jest jakiś teatr". "A ja czegoś takiego nigdy nie widziałem" – mówi Grażyna Kulczyk w rozmowie z "GW".
Różne potrzeby
Owszem – wielka to niespodzianka, że wykluczeni też mają swoje estetyczne potrzeby. – Dlatego bardzo ważne jest, aby uczyć ich, że jeśli nie zadbają o porządek w mieszkaniu, o czystość podwórka czy okolicy – to tego porządku nie będą mieć. Trzeba ich uczyć dbania o dobro wspólne – mówi Flaszyńska. Dodaje, że pomysł Pani Kulczyk jest o tyle wart zastanowienia, że gdyby go zmienić w ten sposób: dać ludziom pracę w galeriach, centrach, to oni przez pracę lub podczas pracy mogliby z tą sztuką obcować.
– Natomiast co trzeba podkreślić, że praca w Biedronce, Lidlu - dla niektórych, szczególnie w małych miastach - pozostaje w sferze marzeń, bo taki dyskont jest jedynym pracodawcą w terenie, a szczęśliwy ten, kto taką pracę posiada. Dlatego dla jednych estetyczną potrzebą jest zobaczenie obrazów wartych miliony, a dla drugich (których w Polsce jest wciąż większość) zrobienie tanich zakupów w sklepie, gdzie są promocje – konkluduje dr Flaszyńska.