Biznes na "Kenijczyka". Za 4 tys. zł przyjeżdżają do Polski i niepodzielnie dominują. "Początkujący zarabiają 10-15 tys."
Biznes na "Kenijczyka". Za 4 tys. zł przyjeżdżają do Polski i niepodzielnie dominują. "Początkujący zarabiają 10-15 tys." Fot. Jakub Ociepa / Agencja Gaze
Reklama.
Biztok opisuje proceder zatrudniania kenijskich biegaczy przez polskich menadżerów, którzy wystawiają ich w zawodach biegowych o stawkę. Na tym polu trwa ostra konkurencja, padają nawet oskarżenia o stosowanie dopingu.

Biznes się kręci, bo z roku na rok nagrody w polskich biegach są coraz wyższe. Według wyliczeń biegacza Krzysztofa Bartkiewicza, związanego z Benedek Team, tylko w zeszłym roku było to ponad 2,2 mln zł. I to tylko w biegach, które płacą za zwycięstwo powyżej 1500 zł. Na dodatek pula cały czas rośnie. Czytaj więcej

źródło: biztok.pl
O kenijskich sportowcach i kontrowersjach związanych z tym biznesem rozmawiamy z Piotrem Szurowskim, założycielem firmy SKKS Dorcus, która wyszukuje biegowe perełki w Afryce.
naTemat: Ilu ma Pan zawodników z Afryki w swoim teamie?
Piotr Szurowski: Mamy ok. 20 biegaczy z Kenii, ale rotacja odbywa się bez przerwy. Są zawodnicy wysokiej klasy i tacy, którzy dopiero się uczą.
Jak wygląda transfer zawodnika z Kenii do Polski?
Zapraszamy zawodnika i przedstawiamy mu program zawodów, w których ma on wystartować – wymaga tego nawet konsul. W Afryce mamy obóz sportowy, gdzie zawodnicy przechodzą testy. Jeżeli zawodnik dobrze się prezentuje, to przyjeżdża na debiut do Polski. Pierwsze starty zawsze są na "wynik", czyli zawodnik musi z siebie dać maksimum możliwości. Musi wówczas pokazać, że jest dobry. Jeśli widzimy w nim potencjał, to stwarzamy mu warunki do rozwoju. Wówczas z zawodnikiem jest podpisywana umowa na rok.
Kenijczycy chcą w Polsce zostać na dłużej? Występują np. o polskie obywatelstwo?
Nie. Jeśli biegacz uważa, że współpraca z nami jest owocna i czuje, że się rozwija, to podpisuje kolejny kontrakt na następny sezon. A jak nie, to zmienia menadżera, a tych w Europie jest bardzo dużo. Kenijczycy są bardzo mocno związani ze swoją ojczyzną. Tam mają swoje rodziny. Niektórym nawet podoba się w Polsce, ale nie wiążą z naszym krajem swojej prywatnej przyszłości.
Ile kosztuje sprowadzenie kenijskiego biegacza do Polski?
Koszt sprowadzenia zawodnika z Afryki do Polski to ok. 4 tys. zł. W kwotę wlicza się cena biletu, wiza i ubezpieczenie. W Polsce mamy dla nich mieszkania, a utrzymują się z tego, co już zarobią na zawodach.
Na jakie zarobki mogą liczyć zawodnicy?
Czasem słyszę, że zarabiają oni ogromne pieniądze, nawet 40-50 tys. zł miesięcznie, a to kompletna bzdura. Tyle zarabia się na zawodnikach światowej klasy. Z kolei taki zawodnik, który przyjeżdża do Polski, na początek miesięcznie wybiega 10-15 tys. zł.

Zobacz, ile zawodnik może zarobić za zwycięstwo w polskich maratonach

Najbardziej dochodowym startem w Polsce jest Orlen Warsaw Marathon. Za zwycięstwo na dystansie 42 km zawodnik otrzymuje 70 tys. zł. Drugie miejsce to 35 tys., a trzeci 25 zł. Stawki są jednakowe dla panów i pań. Dodatkowo dochodzą różne premie, jak choćby za rekord Polski czy za najlepszy wynik na polskim maratonie. W obu przypadkach to dodatkowe 10 tys. zł.

Ile z tego zarabia firma?
Mamy zakontraktowane 15 proc. prowizji od wygranej zawodnika. Od tego płacimy jeszcze podatek. Taki sam procent pobierany jest od wynegocjowanych kontaktów sponsorskich.
Jak długo Pana zawodnicy są w stanie biegać na wysokim poziomie?
Biegacz dobrą formę (czyli jest w stanie stanąć na podium – red.) utrzymuje maksymalnie do 5 tygodni. Są tacy, którzy pobiegną 1-2 zawody na super wynik, ale potem ich forma szybko spada. Niektórzy potrafią nawet w czterech startach świetnie pobiec. Dlatego skupiamy się na tych pierwszych startach, kiedy można uzyskać najlepszy wynik. W pozostałych zawodnicy mogą sobie pobiec, żeby "jedynie" dorobić.
Rocznie maratończyk ma zakontraktowane dwa biegi. Ci, którzy biegają krótsze dystanse mogą zaliczyć cztery starty na najwyższym poziomie.
Kenijczycy chętnie wybierają Polskę?
Nie wszyscy są chętni do wyjazdu. Wolą wybrać inne kierunki niż Polska. Z kolei ci, którzy chcieliby przyjechać, nie są na tyle dobrzy. Kenijczyk, który może zrobić bardzo dobre wyniki, nie zdecyduje się na Polskę, bo tutaj nie ma profesjonalnie przygotowanych zawodów. U nas na światowym poziomie organizowany jest tylko jeden maraton. Mam zawodnika, który biega 2:06 w maratonie i nie startuje w Polsce, bo mu się to nie opłaca i organizatorów nie stać, aby go zaprosić na zawody.
Ciężko jest znaleźć biegacza, który będzie w stanie wygrywać w Polsce?
Ryzyko jak w każdym innym sporcie. Jak np. w futbolu – zawsze są nietrafione transfery. Będąc w Kenii testowałem ok. 80 zawodników. Z tego wybrałem dziesięciu, a docelowo zostało dwóch, z którymi można profesjonalnie pracować.
Na ogół w zawodach, w których bierzecie udział nie ma kontroli antydopingowej. Pojawiają się zarzuty o stosowanie dopingu przez kenijskich zawodników.
To jest problem. Każdy, kto zna się na sporcie, wie, że zawodnik nie może biegać na bardzo wysokim poziomie przez trzy miesiące i nie może tyle startować, ile biegacze węgierskiego teamu Benedeka (działa również w Polsce – red.). Albo się regenerujesz albo wspomagasz organizm jakimiś specyfikami. Może się mylę, ale profesjonalni trenerzy potwierdzą, że jest to niemożliwe. Dopóki nikt nie zostanie złapany na dopingu, dopóty możemy jedynie snuć domysły.
logo
Fot. Jakub Ociepa / Agencja Gazeta
Wprowadzenie kontroli to jednak dodatkowy wydatek dla organizatorów.
To walka z wiatrakami, bo sprawa rozbija się o koszty. W zeszłym roku starałem się coś z tym zrobić. Oferowałem organizatorom biegów, że sam sfinansuję taką kontrolę antydopingową. Okazało się, że prywatna firma nie może wystąpić do Polskiej Komisji Dopingowej z wnioskiem o kontrolę. Tylko organizator może to zrobić.
Na największych i najbardziej prestiżowych maratonach w Polsce są przeprowadzane takie kontrole. Wówczas zawodnicy Benedeka tam nie startują, albo zajmują odległe miejsca.
Niektórzy zawodnicy żeby przełamać dominację Kenijczyków w Polsce, proponują nagrodę w zawodach dla najszybszego zawodnika i dla najszybszego Polaka.
To bardzo dobry pomysł. We Francji czy we Włoszech funkcjonuje takie premiowanie, żeby wyróżniać też miejscowych zawodników. Jestem też za tym, żeby były wprowadzić również nagrody za czas, a nie tylko za pozycję.
Start z definicji mocniejszymi Kenijczykami nie wpływa źle na polskich zawodników?
Często rozmawiam z polskimi zawodnikami o Kenijczykach i oni mówią, że deprymują ich zawodnicy z Afryki, którzy startują w każdych zawodach, gdzie się tylko da - czasem dwa razy w ciągu dnia.
Polscy zawodnicy też chcą zarobić, ale nie zawsze chcą się przemęczać. Przykład: biegnie dwóch Kenijczyków i dwóch Polaków. Cała czwórka biegnie szybko i polscy biegacze robią dobry wynik dzięki Kenijczykom. Czasem Polacy wolą pobiec spokojniej, byle zarobić. Jeśli jesteś sportowcem, to musisz robić wyniki.
Czy wśród biegaczy pojawiają się zarzuty, że czarnoskórzy zawodnicy nie powinni u nas startować?
Szczerze? Tak. Niektórzy polscy zawodnicy się z tym nie kryją i mają nawet pretensje oraz zarzuty do Yareda Shegumo, który musiał przezwyciężyć wiele przeszkód nim został zaakceptowany. (Yared Shegumo – Polak etiopskiego pochodzenia, zdobył dla Polski srebro w maratonie na tegorocznych ME, zwycięzca wielu prestiżowych biegów w Polsce – red.)