– Poza sektorem energetycznym nie istnieje obszar, w którym moglibyśmy się ubiegać o światowe przywództwo – mówił w 2005 roku Władimir Putin. Złapanie rosyjskiego szpiega, który zajmował się właśnie energetyką pokazuje, że Rosja zamysł swojego przywódcy realizuje wszelkimi możliwymi metodami. Agent Stanisław Sz. to zapewne tylko wierzchołek góry lodowej wpływów Rosjan w polskiej energetyce.
Jak rosyjski szpieg opiniował polską energetykę
Stanisław Sz., prawnik, lobbysta. Do Polski przyjechał w 1991 roku. W „Krytyce politycznej” publikował teksty o tym, jak Rosja się demokratyzuje, w „Głosie Szczecińskim” przekonywał zaś, że na Krymie nie doszło do żadnej agresji. W Sejmie zapewne nikt o tych jego wypowiedziach nie słyszał, bo inaczej pewnie posłowie nie byliby chętni jego udziałowi w zebraniach ważnych komisji.
Sz. bowiem chętnie przychodził na posiedzenia komisji gospodarki, szczególnie na podkomisję energetyki. Tam miał dostęp do informacji, które interesują Rosjan, ale także możliwość wpływania na polskich polityków, którzy nie zawsze dobrze orientują się w skomplikowanych meandrach energetyki. „Prawnikowi” udało się nawet dostać do zespołu prawnego, który... opiniował projekt budowy gazoportu w Świnoujściu, jak donosiła niezalezna.pl.
Rosyjski szpieg opiniujący projekt mający uniezależniać polską energetykę od Rosji to kwintesencja tego, jak głęboko i skutecznie sprawy energii potrafią rozgrywać ludzie Władimira Putina. A Sz. to zapewne tylko wierzchołek góry lodowej szpiegów i lobbystów, którzy mają tylko jedno zadanie: nie dopuścić do polskiej niezależności energetycznej.
W białych rękawiczkach
Rosja zresztą nie kryje się z tym, że chce być energetyczną potęgą w regionie i ma zamiar to osiągnąć wszelkimi dostępnymi metodami. W parlamencie Putin przekonywał swojego czasu, że gaz łupkowy to zagrożenie dla jego kraju, więc rosyjskie firmy energetyczne „muszą być gotowe już teraz na sprostanie temu wyzwaniu”.
Oznacza to, między innymi, bardzo aktywne wspieranie przez Rosję... ekologów. W 2011 roku gdy organizacje ekologiczne, między innymi niemiecki WWF, protestowały przeciwko budowie gazociągu Nord Stream, konsorcjum realizujące projekt szybko wsparło odpowiednie instytucje finansowo. Protesty ustały jak ucięte nożem.
Działa to także w drugą stronę: Rosjanie sabotują projekty, które mogą im szkodzić – na przykład inspirują protesty przeciwko gazowi łupkowemu. W swoim liście do sekretarza stanu USA Johna Kerry'ego oskarżył o to Rosję komisarz David Porter, który odpowiada m.in. za sektor wydobywczy w Teksasie. Polityk wprost zarzucił Moskwie finansowanie organizacji ekologicznych i prowadzenie działań dezinformacyjnych na temat łupków. Wspomniał tu film „Gasland”, który, mówiąc krótko, pokrywa się z linią rosyjskiej polityki.
Co prawda, twórcy filmu zaprzeczyli, jakoby dostawali pieniądze od Gazpromu, ale przecież nie należy się spodziewać, że przyznaliby się do tego. Sami autorzy mogli zresztą nawet być nieświadomi tego, że otrzymują finansowanie od Rosjan – ci bowiem operują wszystkim tak, by Kremla czy Gazpromu nie dało się powiązać z konkretnymi organizacjami ekologicznymi. Bankier.pl, który opisuje ten przypadek, podkreśla przy tym, że wiceprezes Gazpromu Aleksander Miedwiediew w „Financial Times” zdradził kiedyś w jednej z wypowiedzi, iż jego firma poszukuje możliwości wsparcia „Gaslandu”.
Łupki, zagrożenie dla Rosji
Jeśli to kogoś nie przekonuje, dodajmy, że nawet szef NATO Anders Fogh Rasmussen publicznie stwierdził:
W Polsce jeszcze nie znaleziono bezpośrednich powiązań między antyłupkowymi protestami i Rosjanami, ale trzeba pamiętać, że nigdzie nie są to oczywiste relacje. Jak już wspomniałem, Rosja działa tak, by nie dało się jej połączyć z organizacjami ekologicznymi. I nie tylko z oczywistego powodu, jakim byłby międzynarodowy skandal z tym związany, ale też po to, by uczynić „inspirowanych protestujących” jak najbardziej wiarygodnymi.
W Polsce są „inspirowane” protesty?
O takie działania oskarżył Rosję m.in. wójt Suścia Franciszek Kawa, który musiał uporać się z silnymi protestami przeciwko wspólnemu odwiertowi PGNiG i Chevrona. Kawa tak tłumaczył swoje podejrzenia w rozmowie z gazeta.pl:
O zaangażowaniu rosyjskiego lobby w protesty i proekologiczne akcje przekonywał też na forum Parlamentu Europejskiego polski były europoseł Bogusław Sonik. Polityk PO bronił łupków, gdy Unia Europejska właśnie ze względów ekologicznych chciała znacznie ograniczyć państwom prace nad tym surowcem. Sonika chwalono wówczas za odwagę i postawienie się silnemu lobby. Później na antenie RMF FM europoseł wyjaśniał:
Jednocześnie Sonik zaznaczał, że nie należy też wszystkich protestujących wrzucać do jednego worka – bo wiadomo, że tylko część z nich finansowana czy wspierana jest przez Rosjan. Warto przy tym pamiętać, że lobbing w tej kwestii może sięgać o wiele dalej niż protesty ekologów. Najlepszym tego przykładem jest Stanisław Sz., który jako rosyjski szpieg opiniował projekt gazoportu. Swojego czasu w Polsce głośno było też o tym, czy aby posłowie Twojego Ruchu nie są inspirowani przez Kreml w swoich opiniach o łupkach.
Nie tylko ekologia
To tylko kilka przykładów tego, jak Moskwa za kulisami pociąga za energetyczne sznurki. A warto pamiętać, że robi to nie tylko „na miękko”, czyli lobbingiem i finansowaniem odpowiednich organizacji. Rosja bez pardonu używa twardych, politycznych rozwiązań, które mają uzależniać inne państwa od rosyjskich surowców.
Tak było w Bułgarii, gdzie Kreml obiecał obniżyć ceny importowanego gazu aż o 11 proc. Zaraz potem wprowadzono zakaz szczelinowania, czyli korzystania z technologii do wydobycia gazu. Gdy już parlament przyjął zakaz, Rosjanie stwierdzili, że obniżkę ceny jeszcze wstrzymają – w tym czasie Bułgaria miała dołączyć do projektu South Stream.
W Polsce z kolei cały czas pojawiają się informacje, jakoby opóźnienia w budowie gazoportu w Świnoujściu były powodowane przez Rosjan. Spółka Saipem, realizująca projekt, jest bowiem mocno powiązana z Gazpromem, o czym donosiła „Rzeczpospolita”. Głośna była też afera przejęcia przez Rosjan kilku koncesji na wydobycie gazu łupkowego w Polsce od niemieckiej firmy RWE.Dea. I choć była to transakcja głównie biznesowa, to na pewno rosyjscy przedstawiciele mieli tu na uwadze polskie koncesje.
Rosja nie do pokonania?
Trzeba pamiętać przy tym, że to tylko strzępki informacji i podejrzenia, które mogą nas kierować na właściwy trop w poszukiwaniu rosyjskich wpływów w Polsce. Problem jednak polega na tym, że jak mówił były oficer polskiego wywiadu Vincent V. Severski w „Polsce the Times”, „w rosyjskich służbach nie pracują głupcy, których można rozpoznać po słomie z butów”.
A skoro nie można, to obywatele tylko mogą się domyślać, jak dużo Rosjanie mieszają w polskiej energetyce. To tym bardziej smutne, że rządowa strategia energetyczna do 2050 roku nie przybliża nas zbytnio do bycia bardziej niezależnymi.
Reklama.
Anders Fogh Rasmussen, szef NATO
Rosja, jako część swoich wyrafinowanych operacji dezinformacyjnych, bardzo zaangażowała się działalność w tzw. organizacjach pozarządowych – organizacjach ekologicznych, które protestują przeciwko wydobywaniu gazu łupkowego – by zachować zależność Europy od Rosji.
Franciszek Kawa
Jednoznacznych dowodów nie mam. Ale rozmawiałem z mieszkańcami Rogowa [miejscowość niedaleko Żurawlowa]. Oni ujawnili mi kulisy tych protestów. Widzieli przyjeżdżające samochody na rosyjskich rejestracjach. Logicznie myśląc, komu zależy na tym, żeby w Polsce nie było gazu? Przecież tylko Rosjanom. To oni eksportują do Polski ogromne ilości gazu i to oni są zagrożeni utratą wpływów finansowych i politycznych.
Bogusław Sonik, były europoseł PO
W trakcie debaty (w PE – przyp. red.) działało nieoficjalne lobby Gazpromu - przy dyskusji o Gazociągu Północnym ich lobbyści byli oficjalnie zarejestrowani. Przedstawiciele Gazpromu wypowiadali się, że są za zakazem wydobycia gazu z łupków w trosce o ekologię, chociażw Rosji przy wydobyciu gazu nikt ochroną środowiska zbytnio się nie przejmuje.
Vincent V. Severski, były szpieg
To profesjonaliści o wysokim morale, którzy znają po kilka języków, noszą eleganckie garnitury, jeżdżą porsche cayenne, jeśli trzeba, są wykształceni na Harvardzie. To nie jest służba durni, ale służba, która ma wieloletnią historię, tradycję, z krótkimi okresami na zawirowania, ale jest trwała, jako organizacja. Ich każdy najdrobniejszy ruch jest dokładnie zaplanowany. W tym wypadku nie jestem w stanie tych ruchów rozpoznać, ich się nie da łatwo rozpoznać, bo nie robi się ich w taki sposób, który można by rozpoznać.