
Doświadczające przemocy kobiety, dla których nie ma miejsc w schroniskach, gdzie mogłyby bezpiecznie ukryć się przed oprawcami, powinny zgłaszać się do biur tych posłów PiS, PSL oraz PO, którzy głosowali we wtorek przeciw ratyfikowaniu Konwencji. Trzeba by tylko zbadać, czy to zgodne z Konstytucją.
Wczorajsze zablokowanie głosowania o konwencji przez posłów PO, PiS i SP to kolejna odsłona politycznej rozgrywki, w której tym razem powołano się na nowy argument – konieczność zbadania, czy Konwencja jest zgodna z Konstytucją. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ta propozycja padła tak późno.
Warto pamiętać, że naczelną wartością, o której mowa w naszej Konstytucji jest przyrodzona godność człowieka. Zwalczanie wszelkich form przemocy nie tylko nie narusza Konstytucji, lecz służy zabezpieczeniu tej godności.
Badanie zgodności nie jest potrzebne, tylko przeciągnie wszystko w czasie. Jeśli teraz konstytucjonaliści zaczną się przyglądać konwencji, to będzie jak z badaniem teologów ile diabłów mieści się na główce szpilki, zdania będą podzielone. Jedyne, do czego mam zastrzeżenia, to władztwo instytucji zewnętrznych na jej przestrzeganiem oraz definicja rodziny, która ma być zgodna z Konstytucją.
Dajmy sobie czas
Posłanka Achinger tak tłumaczy, dlaczego uważa, iż niezbędne jest sprawdzenie, czy konwencja jest zgodna z Konstytucją. – Temat Konwencji budzi ogromne emocje społeczne, nie tylko w kręgach związanych z PiS. Także w Małopolsce, podczas spotkań z wyborcami widzę, że mają oni wątpliwości, czy Konwencja zgodna jest w konstytucją – wyjaśnia posłanka.
Nie brakuje głosów, że ofiarami politycznych gierek padną kobiety i dzieci. – Odłożenie debaty na kolejne miesiące tylko im zaszkodzi – powiedziała Wanda Nowicka.
Wczorajsza decyzja dotycząca Konwencji jest legitymizacja przemocy. Jak można przypuszczać, ze Konwencja jest niezgodna z Konstytucja?! Przecież zawarte w tym dokumencie wytyczne maja na celu zwiększenia bezpieczeństwa obywatelek i obywateli Polski. Na polityków i polityczni padł jednak blady strach, bo w Konwencji jest mowa o tym, ze przemoc ma płeć - a przecież badania Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości podają, ze przemocy doznaje nawet milion Polek rocznie!
Tyle tylko, że w Polsce to nic nowego – prawa kobiet są w Polsce marginalizowane od 1989 roku, począwszy o dyskusji na temat ustawy o planowaniu rodziny i przerywaniu ciąży. – Ratyfikacja Konwencji o Przeciwdziałaniu Przemocy Wobec Kobiet stała się także elementem gry politycznej. Jako argumenty przeciwko Konwencji przedstawia się różne argumenty natury ideologicznej (odwołujące się do tzw. ideologii gender), a w istocie nie odnosi do problemu podstawowego – przemoc domowa istnieje, ustawa o przeciwdziałaniu przemocy domowej nie działa tak jak powinna (co potwierdza raport Najwyższej Izby Kontroli z 2013 r.), a obowiązkiem państwa powinno być podejmowanie wszelkich działań, aby ten problem zlikwidować. Skoro ratyfikacja Konwencji może pomóc w rozwiązaniu czy minimalizowaniu problemu to powinniśmy ją ratyfikować – uważa dr Adam Bodnar z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Dokument, który opracowała Amnesty International, dowodzi, że w każdym kraju, w którym ratyfikowano konwencję, toczyły się dyskusje, były to jednak sporty merytoryczne, nie ideologiczne.
Konwencję ratyfikowała niedawno Malta - uznawana za bastion konserwatyzmu w Europie. Zrobiła to też Turcja, Włochy i 11 innych państw. Dyskusje toczą się, ale o wiele bardzie merytoryczne, oparte na argumentach prawników czy psychologów i dotyczące na przykład kwestii przedawnienia przestępstw czy ścigania z urzędu. U nas dyskusji nie ma, nie ma też refleksji nad potrzebą nowych rozwiązań nastawionych na eliminację przemocy, są tylko polityczne gry i przepychanki.
