Na początek definicja. Mobbing to prześladowanie podwładnego lub współpracownika w miejscu pracy. Jego celem jest najczęściej poniżenie, ośmieszenie, zaniżenie samooceny lub wyeliminowanie albo odizolowanie pracownika od współpracowników.
W Polsce ten pracowniczy dramat trwa od lat. Dekadę temu procesy o mobbing wygrywało zaledwie 1-2 proc. poszkodowanych. Dziś – mimo zdecydowanie rosnącej znajomości problemu – jest niewiele lepiej. Niespełna 4 proc. zgłoszonych w 2013 r. spraw o mobbing rozstrzygnięto na korzyść pracownika. Spośród 603 poszkodowanych procesy wygrało zatem zaledwie 25 osób.
Złe prawo
Takie statystyki to przede wszystkim skutek błędów ustawodawców. – Ciężar dowodu jest po złej stronie – uzasadnia mec. Waldemar Gójski. – Gdy mamy proces np. o dyskryminację pracownika, to pracodawca musi udowodnić swoją niewinność. W przypadku mobbingu jest dokładnie odwrotnie, to pracownik musi udowodnić winę pracodawcy.
Ale to dopiero początek absurdów. W świetle polskiego kodeksu pracy bowiem mobbingowany pracownik, który chce dochodzić z tego tytułu odszkodowania przed sądem pracy, najpierw musi złożyć wypowiedzenie. Jeśli wcześniej sam zostanie zwolniony, traci prawo do odszkodowania.
Bez świadków
Udowodnienie winy nękającemu szefowi bywa trudne również dlatego, że pracodawca dopuszczając się mobbingu na podwładnym, najczęściej robi to w takich okolicznościach, by nikt nie był tego świadkiem. A nawet jeśli uda się znaleźć współpracowników, którzy mogliby potwierdzić wersję nękanego pracownika, nie da się ich namówić na zeznania w sądzie.
– To logiczne – mówi Jakub Grzegorczyk z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Inicjatywa Pracownicza. – Nawet jeśli Ci ludzie sami nie są zamieszani w sprawę, boją się, że gdy opowiedzą się przeciwko pracodawcy to ten zemści się na nich w taki czy inny sposób.
Najbardziej przeraża perspektywa utraty pracy. To w kraju, w którym bezrobocie utrzymuje się na poziomie kilkunastu procent, nikogo nie powinno dziwić.
Mobbing niszczy
Ale to nie wszystko. Osoby długotrwale poddawane mobbingowi w jego efekcie doświadczają wielu zaburzeń psychosomatycznych, stanów lękowych, nerwicowych i depresyjnych. – W zależności od indywidualnych cech osobowości pracownika, może on odczuwać albo nadmierne, niezdrowe pobudzenie, albo całkowitą apatię – czytamy na stronach Stowarzyszenia VOX HUMANA. – Często też zdarza się, że ofiara mobbingu w środowisku rodzinnym uzewnętrznia kumulowaną w ciągu dnia złość, niezadowolenie, rozpacz. Z tego tytułu zachowanie poszkodowanych często traktowane jest w sądach jako „nienormalne”. A pracodawcy – wręcz przeciwnie – niemal w 100 procentach procesów zachowują zimną krew. Dlatego sędziowie bardzo często biorą stronę winowajców, nie ofiar.
– By to zmienić, potrzeba wielu interdyscyplinarnych szkoleń dla sędziów, bo od nich przecież wynik procesu najbardziej zależy – przekonuje mec. Gójski. – W programie tych szkoleń powinny się znaleźć i elementy psychologii, i informacje na temat skutków, jakie na psychikę i w ogóle na zdrowie człowieka wywiera mobbing. Wówczas byłaby większa szansa na to, że sędziowie poprawnie rozpoznają ofiary tego procederu i ich ewentualnych oprawców.
Społeczna nieświadomość
Polsce problem pogarsza też powszechne przekonanie o tym, że mobbing jest zjawiskiem rzadkim i nieszkodliwym. Tymczasem rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. – Do nękania pracowników w ten czy inny sposób dochodzi dziś niemal w każdej branży i w każdym zawodzie – przekonuje Grzegorczyk. – Mowa o handlowcach, robotnikach, ale też urzędnikach. Kluczowe w walce o dobro pracownika są właśnie związki zawodowe, a te niestety nie funkcjonują w każdej sferze rynku pracy.
Mobbingowany pracownik sprawę może zgłosić także pracownikom Państwowej Inspekcji Pracy. Ta jednak w praktyce niewiele może.
– Nękana przez przełożonego osoba może napisać do nas skargę albo powiadomić o tym procederze inspektora PIP w czasie, gdy będzie on na kontroli w danej firmie – mówi Maria Kacprzak-Rawa, rzecznik prasowa warszawskiego Okręgowego Inspektoratu Pracy. – Na życzenie takiej osoby inspektor może poprosić pracodawcę o zgodę na przeprowadzenie wśród innych pracowników wywiadu, w którym potwierdzi lub nie ewentualny stosowany wobec konkretnej osoby lub osób mobbing.
Na to nadzieję - choć nikłą - daje dziś tylko proces. A i ten, nawet jeśli cudem wygrany, nie rekompensuje poniesionych strat.
W świetle polskiego prawa bowiem sąd może zasądzić firmie, która dopuściła się mobbingu, wypłacenie pracownikowi odszkodowania w wysokości zaledwie kilku lub maksymalnie kilkunastu tysięcy złotych. Oczywiście, jeśli poszkodowany znajdzie się wśród tych 4 procent, których sąd nie weźmie za wariatów.
Reklama.
Ani PIP ani OIP nie mają uprawnień do tego, by wyciągnąć wobec winowajcy jakiekolwiek konsekwencje. Nie mają ich też związki zawodowe.