
Maciej Nowak recenzuje warszawską restaurację China Garden. Z krytyką krytyka nie zgadza się szef kuchni i wypunktowuje wiedzę pana Macieja. A dokładnie jej brak. Kim jest kulinarny recenzent i czy w ogóle jest nam do czegoś potrzebny?
Na świecie krytyk kulinarny to postać szanowana, od której zależy “być albo nie być” lokali gastronomicznych. Fach bardzo prestiżowy, bowiem pozwala kreować smakowe trendy, mówić nam - konsumentom, które restauracje odwiedzać, a które omijać szerokim łukiem. Jednym słowem - niezwykły gość. Każdej knajpy. Autorytet.
Zaczęło się od tego, że napisałem książkę o londyńskich restauracjach w 1994 roku. Wkrótce po tym założyłem swoją stronę internetową. To spowodowało, że zacząłem jeszcze więcej pisać. Zaczęto mnie zapraszać do programów kulinarnych takich jak Masterchef. Natomiast teraz jestem krytykiem restauracyjnym dla magazynu "Elite Traveler".
Na pewno opinie krytyków kulinarnych mają wpływ na społeczeństwo. To oni pomagają nam odkrywać nowe, ciekawe miejsca, promują lokale albo przed niektórymi przestrzegają. Choć trzeba pamiętać o jednym. To nie są ludzie, którzy się specjalnie szkolili. W przypadku Macieja Nowaka jest zapewne tak, że dostaje budżet od gazety, pisze recenzję i tym, od 20 lat się zajmuje.
Co ciekawe, temat krytyków kulinarnych i ich roli w społeczeństwie, który nagłośniła ostatnia recenzja Macieja Nowaka, zbiega się z kinową premierą filmu “Uczta”, mówiącym właśnie o światku jedzeniowych recenzentów.
Uważam, że blogerzy kulinarni mają bardzo duży wpływ na gusta Polaków. Podpowiadają, co i gdzie zjeść. W Polsce powstało oraz cały czas powstaje dużo ciekawych blogów na wysokim poziomie, z przepisami oraz recenzjami knajp.
“Uczta” to film ukazujący świat krytyków kulinarnych. Poznajemy tych, którzy od lat piszą swoje artykuły do gazet i popełniają książki, ale i blogerów kulinarnych o światowej sławie. Jedno jest pewne - obrywają wszyscy, a my pozbywamy się złudzeń. To czysty biznes.
Bo może jest jest tak, że zawód krytyka kulinarnego nigdy nie cieszył się w Polsce uznaniem, a na domiar złego, pojawiły się właśnie blogerki. I blogerzy. Ci kulinarni mają się przecież w naszym kraju bardzo dobrze. Zakładają strony, prowadzą internetowe programy, a nawet piszą książki. Im, jakby konsument, wierzy bardziej. Dlaczego? – Trzeba zwrócić uwagę, że od jakiegoś czasu w Polsce jest trend wśród samych konsumentów na opisywanie lokali czy serwowanych w nich dań – mówi Kozyra. I dodaje: – Zarówno na facebookowych profilach, blogach czy na przykład na takich stronach, jak Gastronauci.pl. Takimi prawami rządzi się internet.
Być może krytycy cieszą się większym uznaniem niż blogerzy, ale to internetowi recenzenci mają realny wpływ na to, co i gdzie jemy. Bloger kulinarny ma po prostu siłę rażenia większą i niech świadczy o tym fakt, że to właśnie blogerów kulinarnych producenci żywności boją się najbardziej. Piotr Ogiński, który na YouTube prowadzi kanał z przepisami kulinarnymi wszedł jakiś czas temu na wojenną ścieżkę z firmą Sokołów, zaraz po tym, jak skrytykował ich tatara.



