Brak pensji wypłacanych w terminie, oszustwa podatkowe, mobbing, praca po godzinach. Czarne listy najgorszych pracodawców mają już na Facebooku m.in. Toruń, Giżycko, Poznań, Kraków, Wrocław czy Warszawa. Codziennie dołączają do nich kolejne miasta. Pracownicy odważnie – bo anonimowo – piszą, Inspekcja Pracy czyta i analizuje. A pracodawcy? Na razie milczą.
Warszawa króluje Czarna lista pracodawców z Warszawy i okolic ma już prawie 18 tys. fanów na Facebooku. Ta z Krakowa blisko 16 tys. a trzeci w kolejce Poznań niemal 12,5 tys. Ale to dopiero początek. Analogiczne profile powstały już także w Tarnowie, Cieszynie, Sokołowie, Rybniku, Wrocławiu, Malborku, Toruniu czy Giżycku. I codziennie powstają kolejne, dedykowane pracodawcom z mniejszych lub większych miast, nie tylko tych polskich. Ocenie pracowników poddawane są też firmy z Londynu. Oczywiście zwłaszcza te, które źle traktują emigrantów.
Profile kolejnych fanów zyskują błyskawicznie a walle pęcznieją od wpisów, które w imieniu pracowników anonimowo publikują administratorzy. Niektóre na pierwszy rzut oka sprawiają wrażenie napisanych pod wpływem emocji i nie do końca zgodnych z prawdą. Inne są zadziwiająco merytoryczne.
Zdarza się, że kilka dotyczy jednego pracodawcy.
Co ciekawe, identycznej budowy strony działają też poza Facebookiem. Linki do nich znajdują się na każdym z profili, choć czasem trzeba poprosić administratora o udostępnienie adresu witryny. I tam jednak może anonimowo wypowiedzieć się każdy pokrzywdzony przez szefa pracownik.
Pracownicy piszą, bo jak sami przekonują, chcą nie tylko poskarżyć się na to, co ich spotkało, ale przede wszystkim przestrzec innych przed nieuczciwym pracodawcą. – Raz umieściłam, to znaczy wysłałam do tych panów, co publikują takie rzeczy na Facebooku informację o tym, że jedna restauracja w Zakopanem wyzyskuje ludzi i nie płaci na czas – pisze nam anonimowo internautka. – Nie chodziło o mnie, ale o moją córkę, która w tym miejscu pracowała. Nie chciałam po prostu, żeby to samo spotkało inne dzieciaki.
Inspekcja czyta wszystko
Informacje umieszczane na profilach i stronach internetowych skrupulatnie śledzą nie tylko pracownicy, ale i urzędnicy Okręgowych Inspektoratów Pracy. Choć ci ostatni, jak sami zaznaczają, nic konkretnego nie mogą w związku z tym zrobić. – Dla nas to przede wszystkim dowód na to, że jest wielu pracowników, którzy boją się złożyć na pracodawcę formalną skargę w obawie przed konsekwencjami – mówi Maria Kacprzak-Rawa z warszawskiego OIP. – Czytamy wszystkie te wpisy i chętnie pomożemy każdemu, kto został przez pracodawcę pokrzywdzony, ale by móc zacząć działać potrzebujemy oficjalnie złożonej skargi.
A tej pracownicy składać nie chcą, bo skargi wysłane do Państwowej Inspekcji Pracy muszą być podpisane. Anonimy nie są przez urzędników rozpatrywane z wyjątkiem sytuacji, w których zagrożone jest zdrowie lub życie pracowników. Tylko wówczas inspektorzy mogą zdecydować o rozpatrzeniu nie podpisanej skargi i podjęciu w danej firmie czy instytucji kontroli.
Anna Majerek, rzecznik krakowskiego OIP w rozmowie z „Gazetą Krakowską” zwraca z kolei uwagę, że anonimowe wpisy publikowane są w internecie bez żadnej kontroli i odpowiedzialności. - Choć dla pracowników to dobra sytuacja, bo są one źródłem informacji, na przykład dla szukających pracy, to my jednak musimy trzymać się przepisów – przekonuje.
Internet sądu się nie boi
Twórcy poszczególnych profili przekonują, że dokładają wielu starań, by publikowane w internecie informacje były zgodne z prawdą i nie odzwierciedlały po prostu frustracji niekoniecznie wzorowych pracowników.
Część z administratorów opinie o konkretnym pracodawcy sprawdza w kilku źródłach. – Mamy swoich ludzi do weryfikacji – mówi Paweł, który prowadzi profil "Czarna lista pracodawców z Tarnowa i okolic". – Oczywiście dostajemy pogróżki i groźby, od pracodawców, którzy chcą zlikwidować nasz portal, ale nieszczególnie się tym przejmujemy.
Zdarza się jednak i tak, że na Facebooku anonimowo opublikowana zostanie informacja bezzasadnie oczerniająca pracodawcę. – Jakiś czas temu zwolniliśmy jedną z naszych pracownic dyscyplinarnie za nieobyczajne zachowanie w pracy – mówi nam anonimowo pracodawca umieszczony na stołecznej czarnej liście. – Wiemy, że w odwecie za taką naszą decyzję oczernia firmę na wielu internetowych forach. Nosimy się z zamiarem wytoczenia jej procesu z powództwa cywilnego.
Proces to jednak ostateczność, na którą nie każdy może się zdecydować. Chociażby dlatego, że często szkalowany pracodawca ma problem z ustaleniem personaliów osoby, która stara się mu zaszkodzić. Zawsze jednak, jeśli pracodawca stwierdzi, że dany wpis narusza jego dobra osobiste, może poprosić administratora o usunięcie konkretnej wiadomości a ten ma obowiązek taką prośbę spełnić. Jeśli odmówi, może ponieść odpowiedzialność prawną – może mu grozić również proces o naruszenie dóbr osobistych.