Nie należę do osób narzekających na Polskę. Cieszę się, że mamy Stadion Narodowy, autostrady... Chciałbym też cieszyć się, że mamy Pendolino. Ale pociągi, które miały zmienić naszą komunikacyjną rzeczywistość jak na razie wożą powietrze, choć PKP nadal nie chce się do tego oficjalnie przyznać. W 2014 r. od PKP Intercity odeszło 5,2 mln pasażerów, których przy pomocy Pendolino, firma chciała odzyskać...
Bla Bla... PKP
Dość często jeżdżę do Krakowa. Nie robię tego co tydzień, jak wielu podróżujących na tej linii studentów. Wydaje mi się jednak, że powinienem kwalifikować się do grona potencjalnych klientów zainteresowanych przejazdem supernowoczesnym pociągiem. – Chcemy, aby Pendolino był pociągiem dla wszystkich – mówi rzeczniczka PKP Zuzanna Szopowska. Jak dotąd jednak – nie jest.
Wybierając się w połowie stycznia do Krakowa wszedłem na stronę internetową PKP i zobaczyłem, że trzy z czterech pociągów które miałem do wyboru w piątek wieczorem kosztowały 150 zł za bilet w jedną stronę. Były to oczywiście pociągi Pendolino. Wybrałem bilet TLK za 60 zł, który cudem udało mi się kupić, bo chętnych na to, jedyne w rozsądnej cenie połączenie, nie brakuje.
Chyba nie tak miało to wyglądać. Pierwszą myślą, która pojawiła się w mojej głowie po zapoznaniu się z cenami Pendolino, było sprawdzenie rozkładu jazdy konkurencyjnego Polskiego Busa. Gdyby nie on, być może pojechałbym wygodnie pod sam dom moich krakowskich przyjaciół w ramach wspólnych podróży samochodem BlaBlaCar. I śmiem twierdzić, że nie jestem jedyny, który zamiast nowoczesnym pociągiem, na który czekała cała Polska, wybiera alternatywne połączenie.
Pociągi stoją zamiast zarabiać
Gdy zadzwoniłem do rzeczniczki PKP Intercity S.A., opowiedziała mi o wszystkich sukcesach Pendolino. Że przewieźli już całkiem sporo pasażerów, pociąg wyruszył w drogę już ponad 900 razy, że to zupełnie nowy produkt (chyba żaden inny "produkt" nie miał takiej promocji w mediach) oraz że średnia frekwencja jest w granicach 50 proc. Szybko okazuje się jednak, że te granice są znacznie wyżej niż stan faktyczny. Jak mówi mi Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR, według ich badań średnie zapełnienie to 33 - 35 proc. – Jest to wynik fatalny – ocenia. To i tak nieźle, bo część ludzi chciała się po prostu przejechać nowym pociągiem – "efekt Pednolino". To jednak udaje się tylko na początku.
Adrian Furgalski jest pozytywnie zaskoczony faktem, że Pendolino jeszcze się nie psuje. Usterki, które do tej pory ujawniano, były raczej kosmetyczne i typowe dla wdrażania nowych technologii. Twierdzi jednak, że Pendolino zacznie się psuć. – Będzie się męczył na naszych torach. Pociąg jeżdżący 250 km/h powinien się powoli rozpędzać, później jechać 200 - 250 km/h przez jakieś trzy godziny i później hamować. A on się u nas rozpędzą, hamuje, bo nie ma odpowiedniej infrastruktury – mówi ekspert.
Sukcesem nie jest z pewnością to, że jeździ tylko 9 pociągów, a 6 stoi w rezerwie. – Wynika to z obawy Intercity o chorobę "wieku dziecięcego". Ale skoro nic poważniejszego nie dzieje się przez prawie dwa miesiące, to wydaje się, że można by kolejne puścić w trasę. Pamiętajmy, że niezależnie czy stoi, czy jeździ, utrzymanie każdego pociągu kosztuje 56 tys. euro miesięcznie. On nie może stać i sobie odpoczywać, on musi zarabiać – mówi Furgalski.
Ile procent wynosi próg opłacalności Pendolino? Tego nie udało mi się dowiedzieć, bo rzeczniczka PKP Intercity zasłania się tu tajemnicą gospodarczą. – Oczywiście jest nad czym pracować, bo 2015 rok będzie czasem odzyskiwania przez nas klientów – mówi mi Zuzanna Szopowska. Wspomina też o pozytywnych zmianach, oprócz samego pojawienia się Pendolino, jest również skrócenie trasy z Warszawy do Wrocławia. Pociąg ekspresowy jechał 5,5 h a TLK ponad 7. Pendolino jedzie 3 godziny 42 minuty. Adrian Furgalski twierdzi, że próg opłacalności dla Pendolino powinien wynieść około 60 - 65 proc. średniego wypełnienia, czyli dwa razy więcej, niż obecnie. – Tyle potrzeba, aby przynajmniej nie przynosiły one strat – mówi ekspert.
Nie ma co się dziwić, że klienci decydują się przede wszystkim na bilety z rabatami. Rzeczniczka zachwala, że w pierwszym miesiącu zrobiło to aż 70 proc. Adrian Furgalski tłumaczy jednak, że wcale nie ma z czego się cieszyć. – Elementem sukcesu miał być dynamiczny system sprzedaży biletów, którego nie ma. Przez pierwszy miesiąc było trzy razy więcej tanich biletów, w ramach przeprosin za awarię systemu sprzedaży. Teraz jest 10 biletów po 49 złotych, później kilka z 30, 20 i 10 proc. rabatu i wskakujemy na poziom np 150 zł – mówi Furgalski.
Gdy pociąg jedzie o mało atrakcyjnej porze, np o godzinie 13.00, nie można dopuścić do sprzedaży biletów za 150 zł. – Wtedy ludzie przestają kupować bilety, bo pociąg jedzie wypełniony w 30 proc. i przynosi straty – mówi Adrian Furgalski.
Ceny w dół
Jedno nie podlega dyskusji – ceny biletów muszą spaść, bo inaczej Pendolino będzie woziło jedynie bogatszych pasażerów oraz tych, którym bilet zafundowała firma. Zanim jednak do tego dojdzie, PKP musi poobserwować nas, czyli pasażerów. Jak często jeździmy, jaki jest odbiór oraz w jaki sposób kupujemy bilety na Pendolino.
Kolejne pociągu Pendolino wejdą do rozkładu jazdy w lutym i marcu. – Celem jest odzyskanie pasażera i to, żeby ludzie chcieli tymi pociągami jeździć. Jeżeli okaże się, że nie chcą tego robić, to naturalna będzie zmiana decyzji biznesowych – mówi naTemat Zuzanna Szopowska.
Zagrożeniem dla Pendolino nie są tanie linie lotnicze. Najważniejsza dla PKP powinna być walka z drogami. Natężenie ruchu jest olbrzymie i to właśnie kolej stwarza alternatywę. –Pasażer do "odciągnięcia" jest przede wszystkim w samochodzie, między innymi w ramach akcji wspólnego jeżdżenia, oraz na pokładzie autobusów – wskazuje ekspert. Polski Bus obniżył ceny biletów na liniach, gdzie pojawiło się Pendolino. – Ludzie wolą pojechać trochę dłużej, ale dużo mniej zapłacić – podsumowuje Adrian Furgalski.
Reklama.
Zuzanna Szopowska
PKP Intercity S.A.
Pendolino ma być pociągiem dla każdego i na każdą kieszeń. To jest pociąg komercyjny i ma na siebie zarabiać. Po konsultacjach z resortem rozpoczęliśmy już analizę oferty pod kątem możliwych zmian. Ale potrzebujemy trochę czasu, aby móc podejmować rzetelne decyzje biznesowe na podstawie danych.