Pracują z dziećmi i młodzieżą od dziesięciu lat. I choć zajmują się nie tylko edukacją seksualną, okazało się, że to właśnie wiedza z tego zakresu jest przez uczniów najbardziej pożądana. Anna Jurek i Aleksandra Dulas jako pierwsze wprowadziły edukację seksualną z prawdziwego zdarzenia do szkół, a ich warsztaty są finansowane przez Urząd Miasta. Jak im się to udało?
Nie przypominam sobie sumiennie przeprowadzonych zajęć z tzw. Przygotowania do życia w rodzinie w mojej szkole. Na godzinie przeznaczonej na rozmowie o seksualności panowała atmosfera zażenowania, a nauczycielka biologii opowiadała coś o watasze wilków pędzących przez step. Żadna z nas nie zrozumiała w tej anegdocie aluzji do życia seksualnego człowieka. W sumie do tej pory jej nie rozumiem.
Z opowieści kolegów z kolei wynikało, że nauczyciel tłumaczył im, iż chłopak jest jak szybki sportowy samochód. Gdy zapytał uczniów, czego potrzebuje taki samochód, jeden odważny ponoć krzyknął, że dobrego ogumienia. Nauczyciel nie uznał tej odpowiedzi i zaznaczył, że chodzi o sprawne hamulce.
W dzisiejszych szkołach sposób rozmawiania o seksie niewiele się różni od tego z czasów, gdy ja chodziłam do szkoły. Ale w Łodzi pojawiła się iskra nadziei. Fundacja Spunk wprowadziło nowoczesną edukację seksualną do gimnazjów. Za zgodą Urzędu Miasta oraz dyrektorów i dyrektorek placówek, przy entuzjazmie uczniów i ich rodziców oraz wbrew oporom środowisk prawicowych. Jak im się to udało?
– Siłą woli, charakteru i dużym profesjonalizmem. Z młodzieżą pracowałyśmy od dawna, szukałyśmy talentów, zachęcałyśmy do inicjatyw. Jeden z naszych programów nazywał się "Działam, więc jestem". W ramach tych zajęć to młodzież miała wymyślać pomysły na inicjatywy, a potem je realizować. Trzy na sześć grup zaproponowały warsztaty z edukacji seksualnej i samodzielnie je przygotowały. To nam uświadomiło, że na takie zajęcia jest naprawdę zapotrzebowanie – tłumaczy mi Aleksandra Dulas z inicjatywy Spunk.
Razem z uczniami
W jednym z łódzkich gimnazjów przygotowały program pilotażowy. Pracowały razem z młodzieżą, pisały scenariusze lekcji, rozmawiały o tym, co interesuje gimnazjalistów. Z czasem jednak doszły do wniosku, że powinny się lepiej dokształcić. Chodziły więc na zajęcia do seksuologów, psychologów, ginekologów. Bogatsze w zdobytą wiedzę, opracowały program zajęć, które zostały pozytywnie zrecenzowane przez specjalistów.
Łatwo nie było, nazywano je np. pedofilkami, co skutecznie odbierało im chęć do działania. Ale nie poddawały się. Śmieją się z tego, jak przez środowiska konserwatywne postrzegana jest edukacja seksualna. – My nie uczymy nikogo masturbacji. Młodzieży nie trzeba tego uczyć, natomiast im dłużej prowadzimy te zajęcia, tym bardziej mamy poczucie, że są one niezbędne. Młodzież ogląda bzdury w internecie, czasami zadaje naprawdę dziwne pytania. Gołym okiem widać, że ma potrzebę, by rozmawiać o sferze seksualnej – zaznacza edukatorka.
W opozycji do działalności fundacji Spunk, działa strona nieszkodzić.pl. Jej administratorzy starają się w każdy możliwy sposób utrudnić działania edukatorów seksualnych. Przedstawiciele spunk.pl śmieją się, że ten portal jest znacznie lepiej przygotowany niż strona edukatorów. – My jesteśmy zbyt zajęte działaniem w terenie, by skupiać się na wyglądzie naszej witryny.
Jak wyglądają zajęcia prowadzone w łódzkich szkołach?
– Wprowadzamy luźną atmosferę, często żartobliwą, uczniowie nie wstydzą się zadawać nam pytań. Uczymy ich, żeby nie przyjmowały pewnych idei, jako prawdy absolutnej. Zachęcamy, by weryfikowali informacje, także te, które same im przekazujemy. Byli wrażliwsi na pewne kwestie – tłumaczy Dulas.
O co pytają? O relacje i ich budowanie. Co nam daje bycie z drugim człowiekiem, czy chodzi tylko o seks, czy o coś jeszcze? Zastanawiają się, czy w wieku 14 lat można stworzyć poważny związek, czy to jest tylko testowanie siebie nawzajem.
Problemy z dyskryminacją
Edukatorka zaznacza także, że bardzo często pojawiają się też kwestie związane z orientacją seksualną. Młodzież jest w tym względzie bardzo zagubiona. Z jednej strony do głowy im się sączy, że homoseksualizm jest czymś nienormalnym, z drugiej oni spotykają się z takimi osobami. Widać agresję w obliczu inności.
Słowo "pedał", "gej" funkcjonują jako wyzwiska, a przecież w tych szkołach jakiś procent uczniów nie jest heterosekualnych. Na warsztatach edukatorki tłumaczą, jak ważne jest, by nie wykluczać, zrezygnować z mowy nienawiści, uwrażliwić. Do Aleksandry Dulas kiedyś osobiście zgłosił się uczeń z prośbą, by przeprowadziła warsztaty w jego szkole. Atmosfera była podobno tak gęsta, że nie dało się wytrzymać.
Jak się uczy tolerancji i otwartości na inność? – Prowadzimy warsztaty, pytamy, czy zaakceptowaliby np. nieheteroseksualną nauczycielkę. Stają pod kartkami z napisem "tak" i "nie". Ci, którzy są przeciwko zwykle miękną, muszą nazwać swoje lęki, tak naprawdę nikt nie chce świadomie krzywdzić drugiego człowieka.
Co dalej?
Do tej pory Spunk miał do swojej dyspozycji 10 godzin lekcyjnych. Zajęcia nie są obowiązkowe, na udział w warsztatach muszą wyrazić zgodę uczniowie oraz ich rodzice. Jak dużą mają frekwencję? Podobno bardzo dużą, rezygnują pojedyncze osoby.
W zeszłym roku edukatorki miały do rozdysponowania 28 tys. złotych. W tym roku jest szansa na większą kwotę, ponieważ Urząd Miasta rozpisał konkurs i na edukowanie młodzieży zostanie przeznaczone 100 tys. zł.
– Bardzo cieszymy się, że organizacje promujące równość będą miały możliwość przystąpienia do tego programu – dodaje Aleksandra Dulas.
Czy jest szansa, żeby tego typu inicjatywy przedostały się do polskich szkół poza Łodzią? Spunk jeździ w teren, edukatorki spędziły m.in. miesiąc z uczniami w Sztumie, gdzie zostały zaproszone przez burmistrza.
Same jednak nie dadzą rady wziąć pod skrzydła całej Polski, tym bardziej, że edukacja obywatelska nie jest jedynym polem ich działań. Edukują też obywatelsko, prowadzą gazetę. Przyznają, że często czują się też zniechęcone i czasami tracą siły pod wpływem krytyki. Nie zamierzają jednak odpuszczać.
– Chcemy, żeby ta edukacja seksualna wyszła poza Łódź, byłyśmy już miesiąc na takich warsztatach m.in. w Sztumie. Szkolimy edukatorów, wspieramy grupy z innych miejsc, jeśli ktoś będzie chciał ruszyć z podobną inicjatywą chętnie pomożemy.
Naszym marzeniem było, żeby szkoły nie musiały płacić za nasze zajęcia. W końcu jednym z podstawowych praw człowieka jest wiedza dotycząca jego zdrowia, także tego związanego z seksualnością. W Urzędzie Miasta trafiłyśmy na podatny grunt i bardzo otwartych ludzi. Oczywiście, natrafiłyśmy na głosy sprzeciwu, jednak zwykle osoby, które silnie oponowały, w ogóle nie zapoznały się naszym programem.
Aleksandra Dulas
Oczywiście pojawiają się też pytania o ich ciało, co się z nim dzieje w trakcie dorastania. Oni dziś mają znacznie trudniej niż starsze pokolenia, wizerunek człowieka został przeidealizowany. Pryszcz, pierwszy zarost, przydługie kończyny nie wpisują się w tę wizję.