Jest na szczytach list przebojów, latem zagra na Openerze, a do tego ma ogromne szanse wygrać Grammy. W swoim popularnym utworze "Take Me To Church" protestuje przeciwko temu, jak działa i co robi Kościół katolicki w Irlandii oraz nie zgadza się z rosyjskim prawem zakazującym "propagowania nietradycyjnych relacji seksualnych". Za sprawą nie tylko ogromnego talentu, lecz także szczerości, mocnych tekstów i odważnych poglądów, stał się swego rodzaju fenomenem.
Chłopak znikąd
"Zabierz mnie do kościoła, będę oddawać cześć jak pies w świątyni twoich kłamstw" śpiewa w "Take Me To Church" brodaty Irlandczyk. Nie ma chyba osoby, która nie znałaby tego utworu. Charyzmatyczny, mocny, bolesny, szczery. Grany na okrągło przez zdecydowaną większość stacji radiowych, coverowany przez największe gwiazdy, doceniany przez krytyków i fanów. Ten niespełna dwudziestoczterolatek pojawił się znikąd i nagle poruszył wszystkich. Kim jest?
Andrew Hozier-Byrne pochodzi z Irlandii i urodził się w miasteczku Bray. Pochodzi z rodziny muzykującej - jego ojciec bowiem był muzykiem bluesowym, co w dużej mierze ukształtowało wrażliwość Hoziera. Jako piętnastolatek zainteresował się muzyką na poważnie. Zaczął śpiewać i uczyć się grać na gitarze, a to wszystko tak go pochłonęło, że w końcu przerwał studia, aby rozpocząć nagrywanie "demówek" dla Universal Music. Zanim w 2014 wydał pierwszą epkę, był członkiem Trinity Orchestra i solistą w chórze Anuna.
Przełom nastąpił jednak dopiero w 2013, gdy muzyk nagrał właśnie EP "Take Me To Church" z tytułowym singlem. Jesienią opublikował w internecie do niego teledysk, jednak dopiero wraz z wydaniem w tamtym roku albumu "Hozier" piosenka powoli stawała się coraz bardziej popularna, aż w końcu na przełomie 2014/2015 roku osiągnęła szczyty popularności. Na oficjalnym kanale YouTube muzyka, ma blisko 95 milionów wyświetleń!
Stop homofobii, stop Kościołowi
Wszyscy mówią o głośnym, czarno-białym teledysku do piosenki. Hozier opowiada w nim o homofobii i przemocy stosowanej wobec homoseksualistów. Są tutaj też liczne nawiązania do praktyk Irlandzkiego Kościoła katolickiego oraz krytyka rosyjskiego prawa zakazującego "propagowania nietradycyjnych relacji seksualnych".
W wywiadzie dla WiMP przyznaje: "Uważam, że każda organizacja stworzona przez człowieka, która w imię Boga każe wolnym ludziom żyć, powinna być pod kontrolą. Zwłaszcza jeśli ta organizacja uważa, że wolą Bożą jest przyzwolenie na nierówne traktowanie kobiet, polityka wskazywania homoseksualistów jako niebezpieczeństwa, nieodpowiedzialnego głoszenia, że ludzie nie powinni używać środków antykoncepcyjnych. Jest o wiele więcej powodów, aby być krytycznym wobec Kościoła, te które wymieniłem, to tylko kilka prostych przykładów".
Studium sukcesu
Jak to się stało, że taki utwór stał się niesamowicie popularny? Nie jest przecież typowym radiowym hitem, nie ma popularnych dźwięków i podziałów metrycznych. To utwór ambitny, który nie podporządkowuje się gustom ogółu. A jednak ten ogół go kocha.
Magazyn Forbes analizując sukces Irlandczyka, zauważa, że klip roznosił się viralowo. Porusza przecież mocny i interesujący wiele osób temat Kościoła i środowiska LGBT, odwołuje się do aktualnej sytuacji na świecie, łapie kontekst naszych czasów. Oprócz tego reprezentując swój nurt muzyczny, Hozier doskonale potrafił wstrzelić się w mainstreamowe gusta. A to rzecz bardzo trudna. Jego teksty są mądre - to nie Taylor Swift, Miley Cyrus czy Meghan Trainor z tekstami, nie bójmy się tego nazywać po imieniu, dość prymitywnymi.
Zaskakuje więc liryczność tekstu, moc przesłania i odchylenie od normy. Słuchacze nie chcą wiecznie mieć serwowanej słodkości dla ćwierćinteligentów. Wspaniałe instrumenty, głęboki głos oraz ten tekst - to nie mogło się nie udać. Na tle popularnych męskich wokalistów wyróżnia się też sposób, w którym śpiewa Hozier. Nie jest to Sam Smith, nie jest to Ed Sheeran, nie ma tutaj wysokich, delikatnych, czasem wręcz kobiecych głosów. Hozier jest szorstki, męski, stanowczy.
Jak stwierdza Nick Messitte - słuchacze są już znudzeni muzyką, którą im się serwuje i tęsknią za świeżością. Za czymś takim, co właśnie oferuje Irlandczyk. Za Hoziera trzymamy kciuki i mamy nadzieję, że zmieni oblicze muzyki komercyjnej.