
Politycy PO pracują nad ustawą, która da radom miejskim możliwość ograniczenia ruchu starych samochodów w centrach miast. Takie rozwiązania funkcjonują np. w Berlinie czy Kopenhadze. W Warszawie samochody odpowiadają za 30 proc. pyłów w powietrzu. Modele z początku lat 90. emitują ich ok. 60-krotnie więcej niż produkowane obecnie. Mimo tego pomysł został od razu przez prawicę i część kierowców rozjechany.
REKLAMA
Ustawa antysmogowa, nad którą pracuje Platforma Obywatelska, ma zmniejszyć poziom zanieczyszczenia powietrza w centrach dużych miast. Mają się tym zająć rady miejskie, które będą mogły zakazać starym samochodom (a dokładniej nie spełniającym norm) wjazdu do stref wyznaczonych w centrach miast. Bo zła jakość powietrza to coraz większy problem w wielu polskich miastach.
W ogniu krytyki
Ale internauci nie pozostawili na politykach PO suchej nitki. Od zarzutów, które należy wziąć pod uwagę, czyli wskazaniu różnicy dochodów w Polsce i na Zachodzie, po całkowicie demagogiczne. Takim jest ironiczna propozycja, by za jednym razem zakazać wstępu do centrów miast biednym, starszym i źle ubranym. Bo to nie o względy estetyczne tu chodzi, ale o zdrowie. I w istocie nieważne, czy samochód jest stary czy nowy, tylko jak bardzo zanieczyszcza środowisko.
Ale internauci nie pozostawili na politykach PO suchej nitki. Od zarzutów, które należy wziąć pod uwagę, czyli wskazaniu różnicy dochodów w Polsce i na Zachodzie, po całkowicie demagogiczne. Takim jest ironiczna propozycja, by za jednym razem zakazać wstępu do centrów miast biednym, starszym i źle ubranym. Bo to nie o względy estetyczne tu chodzi, ale o zdrowie. I w istocie nieważne, czy samochód jest stary czy nowy, tylko jak bardzo zanieczyszcza środowisko.
Pomysł PO nie ma też bezwzględnego poparcia w koalicji. – Gdybyśmy przestrzegali prawa i samochody przekraczające normy byłyby eliminowane z ruchu, nie trzeba by ustalać, kto może wjeżdżać do centrów miast, a kto nie – przekonuje Stanisław Żelichowski, szef Komisji ochrony środowiska, poseł PSL. – Koledzy z PO strzelają sobie w stopę, bo takich rzeczy nie robi się przed wyborami – dodaje.
Koalicjant bez entuzjazmu
Jego zdaniem obecne przepisy także mogę posłużyć do oczyszczenia powietrza w centrach miast. – Nie trzeba zaraz zakazywać wjazdu startych samochodów. Możemy zaostrzyć normy, lepiej egzekwować te, które istnieją. Już dzisiaj powinni być tak, że jeśli ktoś przekracza normy, to zabieramy mu dowód rejestracyjny – wyjaśnia polityk PSL. – Dzisiejsze zanieczyszczanie powietrza w miastach to często efekt niechlujstwa kierowców. Przecież często wystarczy pojechać do serwisu, wymienić katalizator czy filtry – dodaje.
Jego zdaniem obecne przepisy także mogę posłużyć do oczyszczenia powietrza w centrach miast. – Nie trzeba zaraz zakazywać wjazdu startych samochodów. Możemy zaostrzyć normy, lepiej egzekwować te, które istnieją. Już dzisiaj powinni być tak, że jeśli ktoś przekracza normy, to zabieramy mu dowód rejestracyjny – wyjaśnia polityk PSL. – Dzisiejsze zanieczyszczanie powietrza w miastach to często efekt niechlujstwa kierowców. Przecież często wystarczy pojechać do serwisu, wymienić katalizator czy filtry – dodaje.
– Projekt PO to próba wylania dziecka z kąpielą. Trzeba patrzyć komplementarnie – wskazuje były minister środowiska. – To trochę przypomina moment, kiedy UE wpadła na walkę z CO2, choć odpowiada za 11 proc. emisji. Nawet jakbyśmy zaczęli oświetlać domy łuczywem, problem by nie zniknął. Tak samo chcemy teraz wyrzucać z centrów stare samochody, lepiej zająć się innymi, większymi źródłami zanieczyszczeń – mówi Stanisław Żelichowski.
Coraz większy problem
Od lat trwa walka ze smogiem w Krakowie, gdzie bezskutecznie próbowano zakazać palenia w piecach węglowych. Tam na nowe przepisy czekają z utęsknieniem, bo każdy sposób na zmniejszenie ilości zanieczyszczeń jest dobry. Dzisiaj poziom zanieczyszczenia powietrza w stolicy Małopolski w większość rejonów opisywany jest jako "duży" lub "bardzo duży".
Od lat trwa walka ze smogiem w Krakowie, gdzie bezskutecznie próbowano zakazać palenia w piecach węglowych. Tam na nowe przepisy czekają z utęsknieniem, bo każdy sposób na zmniejszenie ilości zanieczyszczeń jest dobry. Dzisiaj poziom zanieczyszczenia powietrza w stolicy Małopolski w większość rejonów opisywany jest jako "duży" lub "bardzo duży".
Z przepisów skorzysta pewnie też Warszawa, która próbuje ograniczyć liczbę samochodów przez tworzenie stref płatnego parkowania i budowę parkingów P+R. Zasady, które chce wprowadzić PO obowiązują w wielu metropoliach za granicą, na przykład w Berlinie czy Kopenhadze. W Londynie za wjazd do centrum trzeba płacić, co odstrasza wielu kierowców (takie plany miały też władze Warszawy).
Stary samochód - duży kłopot
Wtedy nic z nich nie wyszło, ale zauważono problem. Problem, który narasta, bo według rankingów polskie powietrze jest jednym z bardziej zanieczyszczonych w Europie. To w dużej mierze efekt działania przemysłu, ale samochody są istotnym czynnikiem. Jak wyjaśniają eksperci ok. 30 proc. zanieczyszczeń w stolicy bierze się właśnie z samochodów.
Wtedy nic z nich nie wyszło, ale zauważono problem. Problem, który narasta, bo według rankingów polskie powietrze jest jednym z bardziej zanieczyszczonych w Europie. To w dużej mierze efekt działania przemysłu, ale samochody są istotnym czynnikiem. Jak wyjaśniają eksperci ok. 30 proc. zanieczyszczeń w stolicy bierze się właśnie z samochodów.
Oczywiście najwięcej jest ich w centrum, tam gdzie ruch jest najmniej płynny, a przez dużą część dnia samochody stoją w korkach. Im starszy model, tym więcej wydziela zanieczyszczeń. Mechanicy wskazują, że te produkowane w 1992 roku emitują aż 61 razy więcej zanieczyszczeń, niż auta obecnie zjeżdżające z taśm montażowych.
Idealnego lekarstwa nie ma
Pojawia się więc konflikt interesów. Z jednej strony są mieszkańcy, którzy nie mogą otworzyć w trakcie dnia okna, bo powietrze jest pełne zanieczyszczeń, a z drugiej strony kierowcy, którzy chcą wygodnie dojechać do pracy czy na zakupy. Jednak zdrowie jest ważniejsze niż wygoda. Wpływ zanieczyszczeń powietrza na choroby płuc jest niezaprzeczalny.
Pojawia się więc konflikt interesów. Z jednej strony są mieszkańcy, którzy nie mogą otworzyć w trakcie dnia okna, bo powietrze jest pełne zanieczyszczeń, a z drugiej strony kierowcy, którzy chcą wygodnie dojechać do pracy czy na zakupy. Jednak zdrowie jest ważniejsze niż wygoda. Wpływ zanieczyszczeń powietrza na choroby płuc jest niezaprzeczalny.
Oczywiście ograniczenie ruchu samochodów nie rozwiąże problemu. Ale na pewno go ograniczy. I skutki będą realne i odczuwalne. Bo smog i zapylenie powietrza to problem realny, z którym w przeciwieństwie do globalnego ocieplenia można skutecznie walczyć.
Trzeba ponieść koszty
Nie bez kosztów. Przede wszystkim stracą ci, którzy pracują w centrach miast. Jeśli nie stać ich na nowsze samochody, będą musieli się przesiąść do komunikacji miejskiej. Jednak dzięki temu, że decyzja o strefie objętej zakazem będzie podejmowana na najbliższym obywatelowi szczeblu, lokalna społeczność będzie miała duży wpływ na szczegóły. Dlatego będzie mogła na przykład dopingować władze do intensywniejszego rozwoju komunikacji miejskiej.
Nie bez kosztów. Przede wszystkim stracą ci, którzy pracują w centrach miast. Jeśli nie stać ich na nowsze samochody, będą musieli się przesiąść do komunikacji miejskiej. Jednak dzięki temu, że decyzja o strefie objętej zakazem będzie podejmowana na najbliższym obywatelowi szczeblu, lokalna społeczność będzie miała duży wpływ na szczegóły. Dlatego będzie mogła na przykład dopingować władze do intensywniejszego rozwoju komunikacji miejskiej.
W krótkiej perspektywie pewnie będą musiały ponieść związane z tym koszty, ale w dłuższej perspektywie oszczędności byłyby ogromne. Przede wszystkim państwo wydawałoby mniej na leczenie raka czy renty dla niezdolnych do pracy. Mniejsza ich liczba przełożyłaby się też na większe zyski dla gospodarki.
Pomysł polityków PO już spełnił jedną ważną funkcję: pozwolił na rozpoczęcie dyskusji o ważnym problemie. Nawet jeśli z proponowanych zmian nic nie wyjdzie, politycy powinni wykorzystać tę dyskusję, by zwiększyć nacisk na przestrzeganie norm nałożonych na samochody. Bo zmiany są konieczne. Nawet pomimo tego, że idą wybory.
Niewątpliwie Po będzie krytykowana za to, że jest partią bogatych, a nie "wszystkich Polaków". Powinna więc skupić się na tłumaczeniu, że w centrach miast, w czynszowych kamienicach należących do samorządów mieszkają ludzie słabo i średnio zarabiający. I to oni ponoszą koszty nieczystego powietrza. Nie tylko te finansowe, ale i zdrowotne.
