
Reklama.
Wersja Polska…
Zacznijmy od tego czym format telewizyjny w ogóle jest. To nic innego, jak kupienie licencji (praw) do realizacji własnej wersji popularnego programu. Przeważnie to format kupiony od zagranicznych kanałów (rzadziej krajowych) czy firm i realizowany albo wewnętrznie, albo za pomocą producentów wykonawczych (Celebrity Splah pokazuje Polsat, ale za jego produkcję odpowiada firma Rochstar). Pomysł stary jak… telewizja.
Zacznijmy od tego czym format telewizyjny w ogóle jest. To nic innego, jak kupienie licencji (praw) do realizacji własnej wersji popularnego programu. Przeważnie to format kupiony od zagranicznych kanałów (rzadziej krajowych) czy firm i realizowany albo wewnętrznie, albo za pomocą producentów wykonawczych (Celebrity Splah pokazuje Polsat, ale za jego produkcję odpowiada firma Rochstar). Pomysł stary jak… telewizja.
Dlaczego polskie stacje wolą kupić prawa do realizacji telewizyjnego przeboju, niż wymyślać go samemu? Po pierwsze: Adaptując format zza granicy Polacy liczą przede wszystkim na powtórzenie sukcesu. Także tego finansowego. Po drugie: Polacy lubią te hity, które dobrze znają. Wolimy obejrzeć to, co widział już świat. To wynika także z faktu, że dostęp do zagranicznych kanałów telewizyjnych jest coraz powszechniejszy. Ba, sami coraz częściej dopominamy się o polskie wersje tego, w co już zapatrzony jest świat.
I przykładów nie trzeba daleko szukać. Najnowszy program emitowany przez polską telewizję, a który powstał na zagranicznej licencji to “Piekielny Hotel”. Prawa do formatu posiada medialny gigant, czyli FOX Networks, a za polską wersję odpowiedzialny jest TVN. Podobnie jest z innymi programami. Zanim MasterChef pojawił się u nas, Polacy znali ten format bardzo dobrze z zagranicznych kanałów. Podobnie było z You Can Dance czy The Voice Of Poland.
Tak było z popularnym do dziś na całym świecie “Idolem” czy kultowym już “Kołem Fortuny”. Przykładów jest wiele więcej. Można śmiało powiedzieć, że na kupionych licencjach zbudowane zostały zarówno Polsat, jak i TVN.
Legalne kopiowanie
Z jednej strony lubimy zagraniczne formaty, z drugiej strony zaś zapominamy, że polska wersja każdego zagranicznego programu musi być jego wierną kopią. Nie ma zmiłuj. Bywa nawet tak, że kopiowane są całe scenariusze, a nawet typy bohaterów, którzy powinni znaleźć się w krajowych edycjach popularnych programów. Świetnym przykładem jest chociażby Big Brother.
Z jednej strony lubimy zagraniczne formaty, z drugiej strony zaś zapominamy, że polska wersja każdego zagranicznego programu musi być jego wierną kopią. Nie ma zmiłuj. Bywa nawet tak, że kopiowane są całe scenariusze, a nawet typy bohaterów, którzy powinni znaleźć się w krajowych edycjach popularnych programów. Świetnym przykładem jest chociażby Big Brother.
Bywa i tak, że te wymagania są mniej restrykcyjne, a co za tym idzie - można wprowadzać wiele zmian. Jednak ostatecznie każda edycja musi, mniej lub bardziej, przypominać tę oryginalną. W przypadku mediów “kopiowanie” to nie wstyd, a wręcz... powód do dumy. Przykład? W tej kwestii polski “Taniec z Gwiazdami” produkowany na początku przez kanał TVN był wskazywany przez pomysłodawców formatu jako wzór dla wszystkich krajowych edycji. W kopiowaniu byliśmy najlepsi. No dobrze, a czy jest w tym coś złego? Absolutnie nic. Każda stacja kupuje nie tylko gwarancję sukcesu, ale także pewne ograniczenia i zobowiązania. Bo każdy medal ma... dwie strony.
Polskie pomysły, które kupiły zagraniczne telewizje
Parafrazując klasyka: “Polacy nie gęsi, swoje formaty mają”. I to takie, które chętnie kupiły zagraniczne stacje telewizyjne. Najpopularniejszy serial nad Wisłą, czyli “M jak Miłość” spodobał się na przykład Rosjanom. I tak, od 2006 roku, emitowany u nich jest serial “Lubow kak lubow”.
Parafrazując klasyka: “Polacy nie gęsi, swoje formaty mają”. I to takie, które chętnie kupiły zagraniczne stacje telewizyjne. Najpopularniejszy serial nad Wisłą, czyli “M jak Miłość” spodobał się na przykład Rosjanom. I tak, od 2006 roku, emitowany u nich jest serial “Lubow kak lubow”.
Ale nie tylko miłością świat mediów żyje. Kupiono także licencje na inne seriale, wśród nich między innymi "Rancho" czy "Świat Według Kiepskich". W takim handlowaniu formatami najlepiej sprawdza się Telewizja Polska, która ma zarówno dobrych producentów, jak i... handlowców. Efekt? Jakiś czas temu swoje “Ranczo” zaczęła produkować estońska telewizja, a w Łotwie na przykład powstał serial na podstawie “Domu nad Rozlewiskiem”.
Ale to nie wszystko. Czechom, Grekom czy Hiszpanom spodobał się także polsatowski hit prowadzony przez samego Krzysztofa Ibisza, czyli “Gra w ciemno” oraz “Awantura o Kasę”.
Co ciekawe, kupowanie serialowych formatów dopiero staje się popularne. Przez lata to teleturnieje i programy rozrywkowe były najchętniej kupowanymi licencjami na świecie. Największymi, specjalistycznymi targami programów telewizyjnych, na których prezentowane są i nabywane formaty są MIPTV, odbywające się co roku w Cannes.
Napisz do autora: tomasz.golonko@natemat.pl