
Jedynie zarzut stworzenia zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym usłyszały osoby, które ostrzelały w niedzielne popołudnie jeden z tzw. bronkobusów, czyli autokarów służących sztabowi wyborczemu prezydenta Bronisława Komorowskiego. Organy ścigania nie potrafił bowiem inaczej zinterpretować ostrzału dokonanego za pomocą markera paintballowego.
REKLAMA
Paintballowy ostrzał jednego z prezydenckich autokarów miał miejsce w niedzielę pod Urzędem Wojewódzkim w Kielcach. Uzbrojeni w marker napastnicy wyprzedzili tzw. bronkobus i żółtą farbą uszkodzili front pojazdu. - Uznaliśmy, że mężczyźni spowodowali zagrożenie i rażąco naruszyli przepisy bezpieczeństwa. Nie wiadomo, co by się stało, gdyby np. kierowca autobusu stracił panowanie nad pojazdem i wjechał na chodnik z pieszymi - poinformował media rzecznik świętokrzyskiej policji Kamil Tokarski.
Jak dodał, zarzuty zostały we wtorek postawione dwóm osobom. Jeden to 25-latek kierujący w chwili zdarzenia pojazdem, z którego dokonano ostrzału i strzelający z markera 52-latek. Ten ostatni już kilka chwil po zdarzeniu tłumaczył, iż do ataku na autokar należący do sztabowców prezydenta Bronisława Komorowskiego skłoniły go nie tyle przeciwne urzędującej głowie państwa poglądy polityczne, co wypity wcześniej alkohol.
Przypomnijmy, że tzw. bronkobusy to flota 17 autokarów, które od dwóch tygodni pojawiają się w różnych częściach Polski, by promować kandydaturę ubiegającego się o reelekcję prezydenta Bronisława Komorowskiego. Szesnastoma podróżują członkowie sztabu wyborczego głowy państwa, a jednym on sam. – Chcemy pokazać, że za Bronisławem Komorowskim stoi cała Polska – tłumaczył ideę bronkobusów Robert Tyszkiewicz, szef prezydenckiej kampanii.
Źródło: TVN24.pl
