
Leszek Miller, który stoi na czele chylącego się ku upadkowi SLD, rozpaczliwie stara się kupić poparcie społeczeństwa poprzez obietnice wypłacania "czterech stów" za Balcerowicza. Nikt tak naprawdę nie wie, jak wiele osób mogłoby skusić się na te obiecanki , bo "ofiary Balcerowicza" jako takie nie istnieją. – Niektórzy mają w życiu szczęście, drudzy mają pecha i to nie zawsze jest wynikiem czyjejś złej woli – mówi prof. Wojciech Morawski, historyk Szkoły Głównej Handlowej.
Plan Balcerowicza
Skutkiem ustaw było znaczne obniżenie inflacji i deficytu budżetowego, likwidacja niedoborów rynkowych i centralnego rozdzielnictwa materiałów, uzyskanie zgody wierzycieli na redukcję zadłużenia zagranicznego, znaczący przyrost rezerw dewizowych.
Plan Balcerowicza jest najczęściej krytykowany za to, że przyczynił się do znacznego spadku stopy życiowej licznych grup ludności, zwłaszcza pracowników niedochodowych przedsiębiorstw państwowych oraz pracowników PGR-ów, tworząc obszary biedy i strukturalnego bezrobocia, które w wielu miejscach trwa do dzisiaj. Czytaj więcej
Specjalizujący się w historii gospodarczej prof. Wojciech Morawski bez problemu wskazuje jednak "ofiary Balcerowicza". To pracownicy PGR-ów i załogi wielkich zakładów przemysłowych, które zostały uznane za pozostałość socjalizmu i nie przetrwały w nowych warunkach. Są to ludzie, którzy za PRL-u żyli w swego rodzaju biedzie, ale nigdy nie musieli się obawiać, że umrą z głodu. – To poczucie bezpieczeństwa zostało naruszone – mówi prof. Morawski.
Większość społeczeństwa sobie z tym poradziła, czyli jakieś 60 - 70 proc. Pozostałe 30 - 40 proc. wylądowało na wylocie. To są właśnie "ofiary" o których mówimy, co w pewien sposób pokrywa się z elektoratem Prawa i Sprawiedliwości.
Prof. Morawski wskazuje także inne, wiekowe kryterium, które można zastosować, by wskazać "ofiary Balcerowicza". Jak mówi, w większym stopniu z nowymi realiami poradzili sobie ludzie młodzi, a w mniejszym starsi. Ci, którzy byli wówczas w wieku przedemerytalnym znaleźli się w bardzo trudnym położeniu. Ale nie tylko. Młodzi, którzy nieco później weszli na rynek także mieli z tym kłopot i mają go do dziś.
Niektórzy mają w życiu szczęście, drudzy mają pecha i to nie zawsze jest wynikiem czyjejś złej woli. Po prostu tak się zdarza. Nie ma takiej sprawiedliwości, która post factum mogłaby to wszystko wyrównać.
Również politolog Rafał Chwedoruk twierdzi, że za ofiary Balcerowicza moglibyśmy uznać także młode pokolenie, które urodziło się już po upadku PRL-u.
Rafał Chwedoruk twierdzi, że aby pomysły wspierania "ofiar Balcerowicza" miałyby sens, to należałoby ich szukać w formie zbiorowej, a nie indywidualnego wyliczania krzywd. – To byłoby utopią. Należy szukać dróg kompensacji rozwoju grup społecznych i regionów szczególnie pokrzywdzonych, aby niwelować różnice w społeczeństwie – proponuje mój rozmówca.
Napisz do autora: krzysztof.majak@natemat.pl
