Dziennikarz nazwał sztandar partii Zmiana "szmatą". "Prokremlowska" partia zapowiada: Będzie proces
Dziennikarz nazwał sztandar partii Zmiana "szmatą". "Prokremlowska" partia zapowiada: Będzie proces CEPERolkV17 / YouTube.com

Działacze partii Zmiana zakłócili program "Młodzież kontra", co naturalnie spotkało się z ostrą reakcją prowadzącego. – Jeśli chcecie tymi szmatami coś umyć, to poza studiem. Do widzenia – powiedział Tomasz Czeczótko. Szef uznawanego za prokremlowskiej ugrupowania Mateusz Piskorski zapowiada, że "prawnicy pracują już nad pozwem". To pierwsza tak widoczna – choć mało kulturalna – demonstracja polskich zwolenników Putina.

REKLAMA
Założona przez byłego posła Samoobrony Mateusza Piskorskiego Partia Zmiana nie jest zapraszana do mediów. Tym bardziej miejsca dla jej młodzieżówki nie znaleźli producenci programu "Młodzież kontra". Wszystko przez to, że ugrupowanie ma nie spełniać podstawowych wymogów. To miejsce dla młodzieżówek partii politycznych zasiadających w Sejmie, oraz ugrupowań pozaparlamentarnych o poparciu przekraczającym 3 proc. próg wyborczy. Zmiana żadnego z tych wymagań nie spełnia.
Dr Wojciech Jabłoński uważa, że telewizja publiczna dała prezent partii Zmiana. – Zapewniono im darmową reklamę, popełniając kardynalny błąd, odmawiając oficjalnego wejścia na antenę. To darmowa polityczna promocja – mówi politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Będzie pozew
Szef partii jest przekonany, że młodzi działacze Zmiany zostali oszukani przez producentów, a protest miał służyć wyrażeniu sprzeciwu wobec działań krakowskiego oddziału TVP. Zwolennikom Zmiany miano obiecać udział w programie, do czego ostatecznie nie doszło. – Zmiana złożyła dokumenty rejestracyjne i sąd je rozpatruje. Władze ośrodka TVP tłumaczą, że młodzieżówki partii niezarejestrowanych nie mają prawa występowania, tymczasem zwolennicy również niezarejestrowanej partii KORWiN biorą udział w "Młodzież kontra"– mówi Piskorski.
Mateusz Piskorski

Sprawa nie skończy się w ten sposób. Przeciwko panu Czeczótce nasi prawnicy przygotowują w tej chwili pozew. Będzie to powództwo z ramienia partii oraz osób prywatnych - będzie to pozew zbiorowy. Jeszcze dziś będzie interwencja w KRRiTV dotycząca zachowania tego dziennikarza oraz interwencja w organizacjach międzynarodowych, w których zrzeszona jest TVP SA, czyli w Europejskiej Unii Nadawców Telewizyjnych.

W biurze rzecznika TVP dowiadujemy się, że przedstawiciele partii Zmiana świadomie i z rozmysłem zwrócili na siebie uwagę mediów wchodząc do studia w trakcie transmisji na „żywo”. – Zasadą tego programu jest zapraszanie gości – reprezentantów młodzieżówek partyjnych. Przedstawiciele Partii Zmiana do tego wydania programu zaprosili się sami. To tylko i wyłącznie redakcja ustala terminy i zaprasza swoich gości – czytamy w oświadczeniu.
Biuro prasowe TVP

Jak mówi Adam Bodnar z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, „polityka redakcyjna może zakładać, że pewnych partii albo osób się nie zaprasza. Nie ma takiego obowiązku, aby poza okresem kampanii wyborczej zapraszać wszystkich jak leci. Istnieje coś takiego jak autonomia redakcyjna i wolność dziennikarska. Byłoby dziwne, aby nawet w telewizji publicznej mierzyć wszystko od linijki”.

Partia jest, a jakby jej nie było
Powstałą w lutym partię dostrzegł nawet "Financial Times", na łamach którego jej szef przekonywał, że nie ma inwazji militarnej na Ukrainie, która jest według niego państwem upadłym. – Przeciwstawiamy się też tym, którzy twierdzą, że Rosja uderza w imperialistyczne tony i że powinniśmy wejść na drogę konfrontacji z Rosją – mówił Piskorski.
Jeśli ktoś miał wątpliwości, co do powodów i politycznych sympatii Zmiany, może je porzucić. Na zjeździe założycielskim wyemitowano film z przesłaniem Ministra Spraw Zagranicznych samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej. – Jesteśmy przekonani, że partia ta ma przed sobą wielką przyszłość. Jest to pierwsza partia, która uczciwie reprezentuje interesy polskiego narodu. Mamy wielką nadzieję, że zyskaliśmy w Polsce prawdziwych przyjaciół – cytuje niezależna.pl.
Mateusz Piskorski

Absolutnie nie zgadzam się na nazywanie naszej partii "prokremlowską". Nasze nastawienie jest propolskie, a nie prorosyjskie. Określenia "prokremlowska" i "prorosyjska" uważam za absolutną manipulację. Partia Zmiana jest testem na jakość demokracji w Polsce i jak na razie, wypada on dosyć blado.

Mimo zapewnień szefa Zmiany, trudno byłoby polemizować z faktami. Te jednoznacznie bowiem wskazują, jakie są rzeczywiste sympatie jej członków i czyja linia, choćby w kwestii wojny na Ukrainie, jest temu środowisku bliższa.
Prorosyjski potencjał jest duży
Wojciech Jabłoński uważa, że wymowa prorosyjska ma w Polsce rację bytu i można na niej sporo ugrać. Tyle tylko, że może to zrobić wyłącznie wytrawny gracz z nazwiskiem, a nie plankton. – Może to zrobić partia, która ma autentyczne wpływy i utrzymuje się dłużysz czas na rynku. W imieniu tej partii musi również przemawiać w miarę wiarygodna w komunikacji medialnej osoba – mówi. Jego zdaniem, środowiska marginalne, które nie mają poparcia, są przy tym temacie z góry skazane na polityczną zagładę.
Dr Wojciech Jabłoński

Ten potencjał jest i znaczna część ludzi nie zgadza się z antyrosyjską i bezmyślnie proamerykańską polityką, które prowadzą polskie rządy. Kandydat czy partia będący na polskiej scenie politycznej od dawna, jest w stanie ugrać na tym potencjale 15 - 20 proc.

Na Zachodzie bez Zmian
Poza początkowymi publikacjami, które opisały powstanie prorosyjskiej Zmiany jako ciekawostkę, zainteresowanie ugrupowaniem ucichło. Jedną z głośniejszych publikacji był artykuł Wojciecha Wybranowskiego tygodniku "Do Rzeczy", który nazwał partię legitymizacją dla prorosyjskich trolli internetowych, lobbystów i bojówkarzy zastraszających polskich przeciwników Putina. Również politolodzy komentujący powstanie nie mają wątpliwości, że powstała ona na zamówienie Kremla i rosyjskich mediów
Jak dotąd, najgłośniejszym akcentem istnienia ugrupowania jest właśnie incydent na antenie "Młodzież kontra". Na Facebooku udało się jej zgromadzić niecałe 3,5 tys. polubień, co w porównaniu do powstałej miesiąc wcześniej partii KORWiN z przeszło 140 tys. kliknięć "lubię to", wypada co najmniej blado.
Narzędzia służące do badania popularności stron internetowych potwierdzają, że na nadmiar sympatyków nie narzekają. Według siteprice.org, strona partia-zmiana.pl jest warta nieco ponad 1 tys. dolarów, a odwiedza ją 75 unikalnych użytkowników dziennie.
Jak mówi nam szef partii, dziś we wszystkich województwach tworzone są struktury partyjne, wybierane są władze. Wczoraj spotkanie w tej sprawie odbyło się w Katowicach, dzisiaj w Lublinie, a jutro zaplanowane jest w Gdańsku. – Liczbę członków na dziś, według danych które spłynęły, szacujemy na około 2,5 tys. – mówi Mateusz Piskorski.
Prorosyjska tuba w Polsce
Ostatnie tygodnie to czas narodzin nie tylko ruchów prokremlowskich nad Wisłą, ale i mediów. Od 20 lutego w Polsce działa również prorosyjska tuba kremla – radio Sputnik. Minister spraw zagranicznych Grzegorz Schetyna nazwał to wprost „rosyjską propagandą”.
logo
Zrzut ekranu strony internetowej pl.sputniknews.com pl.sputniknews.com
– To jest kwestia ofensywy, propagandy medialnej, propagandy rosyjskiej finansowanej wprost z budżetu rosyjskiego – powiedział szef polskiego MSZ. Sputnik News jest kontrolowana przez kremlowską agencję „Rossija Siewodnia”.
Czy prorosyjskie, prokremlowskie siły mają szansę zaistnieć nad Wisłą? Wiele wskazuje na to, że wyłącznie za pomocą rubli, za które kupi się odpowiednio spreparowane przekazy medialne. Ewentualnie za pomocą akcji takich jak prowokacja z programu "Młodzież kontra". To jednak będzie prowadzić tylko do ich marginalizacji.