Komitet organizacyjny Światowych Dni Młodzieży, które już za rok mają odbyć się w Krakowie, wciąż nie potrafi określić pełnych kosztów tej wielkiej imprezy. Na ostatnim spotkaniu z samorządowcami uzgodniono jednak, że na tych spadnie odpowiedzialność za pokrycie około jednej trzeciej kosztów globalnego zjazdu młodych katolików. Mowa o co najmniej kilkudziesięciu milionach złotych.
W dużej mierze mogą one pozwolić Krakowowi i okolicznym gminom na cywilizacyjny krok do przodu, podobny do tego, który wykonała cała Polska dzięki Euro 2012. Pomimo tego nieuzgadniany społecznie wydatek na imprezę, o którą Kraków nawet się nie ubiegał, budzi spore emocje. Bo choć komitet organizacyjny wciąż podlicza wszelkie wydatki, odpowiedź na pytanie o to, ile mniej więcej samorządy mają dołożyć do organizacji Światowych Dni Młodzieży daje raport Money.pl.
Eksperci tego serwisu oszacowali koszty ŚDM tuż po tym, gdy w 2013 roku papież Franciszek ogłosił, że następnym razem z młodzieżą katolicką spotka się pod Wawelem. Ich analiza mówi o ok. 200 mln zł. Oznaczałoby to, że na gminy, powiaty i województwa zaangażowane w organizację ŚDM spadłaby odpowiedzialność za dorzucenie do budżetu ponad 60 mln zł.
Ale Kraków wcale o to nie kandydował...
– Ucieszyłam się słysząc, że kolejne ŚDM odbędą się w moim mieście. Nie miałam jednak świadomości, że decyzja papieża jest wiążąca tak bardzo dla jakiejkolwiek instytucji poza tymi kościelnymi – mówi mi Bogna Wądzyńska, 27-letnia krakowianka.
W komentarzach do najnowszych doniesień o skali koniecznego zaangażowania samorządu w organizację ŚDM w Krakowie podobnych opinii nie brakuje. "Decyzje o organizacji ŚDM w Krakowie ogłosił papież (...) Jakim prawem głowa obcego państwa decyduje o imprezach w podobno 'niepodległym' kraju? (...) Najpierw referendum a potem ewentualnie pieniądze z samorządu" – czytamy. "Protestuję przeciwko organizacji światowych dni młodzieży w Krakowie. Uważam to za nieprzemyślaną decyzję. Przy gigantycznym zadłużeniu miasta Majchrowski znowu zakpił z ludzi" – piszą inni.
Samorządowcy się nie opierają
Strona kościelna przekonuje jednak, że mało kto opiera się przed sypnięciem groszem na ten szczytny cel. – W każdej gminie uczciwie prosimy o partycypację w kosztach. Odbywamy dziesiątki spotkań, po 90 proc. z nich jest pełna akceptacja co do partycypacji – stwierdził przewodniczący komitetu organizacyjnego ŚDM Andrzej Bac w rozmowie z Onet.pl. Organizatorzy przypominają też, że nie oczekują od samorządów cudów, a jedynie udostępnienie pewnej infrastruktury, najlepiej świeżo wyremontowanej.
I właśnie dlatego w rozmowie z naTemat ks. Kazimierz Sowa przekonuje, że oburzeni rzekomą rozrzutnością samorządów na Kościół powinni dwa razy przemyśleć swoją stanowczą krytykę. – Każda tego typu masowa impreza masowa generuje koszty organizacyjne, ale związane przede wszystkim z przygotowaniem odpowiedniej infrastruktury, z której później będą dług korzystać mieszkańcy. W przypadku Światowych Dni Młodzieży również chodzi głównie o koszty tego typu – tłumaczy krakowski duchowny.
Na ołtarze nikt kasy nie wyciąga
Trudno temu zaprzeczyć, bo na powitanie młodych pielgrzymów z całego świata strona kościelna oczekuje bowiem głównie remontów szkół, toalet, czy chodników. Inwestycje w odświeżenie placówek oświatowych związane są z tym, iż właśnie tam ma zostać zakwaterowana spora część młodzieży.
Jego zdaniem, na ŚDM należy patrzeć w tym względzie, jak na każdą imprezę o charakterze międzynarodowym, która pozwala skupiać uwagę całego świata. Zjazd młodych katolików w Krakowie wymiernie powinien przełożyć się też na promocję Krakowa i Małopolski. – I sądzę, że małopolskie samorządy patrzą na tę sprawę także jako szansę na jeszcze lepszą reklamę uroków i potencjału regionu. To zupełnie normalne – stwierdza duchowny.
Kiedy rozważaliśmy udział w walce o igrzyska olimpijskie, to była debata ogólnospołeczna i dopiero decyzja. Negatywna i uzasadniona ryzykiem stracenia milionów złotych. Tymczasem teraz się okazuje, że inną wielką imprezę po prostu wymyślił sobie kard. Dziwisz i teraz chce żebyśmy za to płacili. Bo to nie są koszta przerzucone na "samorządy", tylko mieszkańców Krakowa i pewnie całej Małopolski.
Ani przypadek Kolonii, ani Madrytu, gdzie odbywały się Światowe Dni Młodzieży, nie pokazują, by to było wydarzenie, które nie przekłada się na wymierne korzyści dla organizujących je miast i całych regionów. Zawsze coś wartościowego po nim zostawało, nie tylko w wymiarze duchowym. Twierdzenie wiec, że teraz Kościół po prostu wyciąga ręce po kasę nieuprawnione. Te pieniądze nie pójdą przecież na budowę ołtarzy.