
Przeważająca większość Polaków popiera Ukraińców, którzy znajdują się w konflikcie z Rosją. Ale nie wszyscy: pub Jack w Bydgoszczy nie wpuszcza naszych sąsiadów znad Dniepru. – Mam prawo wpuszczać, kogo chcę, to prywatny lokal – przekonuje właściciel.
REKLAMA
Jeden z bydgoskich pubów prowadzi selekcję ze względu na narodowość, co jest złamaniem prawa. Bydgoska "Gazeta Wyborcza" opisuje historię Ukraińca, któremu odmówiono wstępu do pubu Jack. Olexandr Rudyy, doktor stosunków międzynarodowych z Dniepropetrowska, wybrał się w sobotni wieczór wybrał się do klubu, a kiedy spytał o cenę biletu ochroniarz chciał dowiedzieć się jakiej jest narodowości.
Kiedy przyznał, że jest z Ukrainy usłyszał, że nie wejdzie. Rudyy od razu pojechał na policję i zgłosił popełnienie przestępstwa. Choć policjant początkowo nie wiedział jak zareagować i zdawał się zbywać imigranta, ostatecznie zgłoszenie przyjął.
Właściciel klubu tłumaczy, że Ukraińcy robią awantury i wszczynają bójki, a on przecież musi dbać o bezpieczeństwo i komfort innych gości. – Poza tym mam prawo wpuszczać, kogo chcę, to prywatny lokal – mówi "Wyborczej".
Bohater tej historii mieszka w Polsce od trzech lat, ale coraz więcej jego rodaków prosi o prawo do stałego pobytu w naszym kraju. Z najnowszych danych wynika, że to właśnie osoby pochodzące z regionów okupowanych przez Rosję obecnie najczęściej zwracają się do Urzędu ds. Repatriacji i Cudzoziemców o umożliwienie im schronienia się w Polsce przed ostrzałami i... poborem do wojska.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
