Historia jest prosta. Mój były chłopak mnie zdradzał. Dowiedziałam się o tym, kiedy zostawił otwarte konto na portalu społecznościowym. Wściekłość szybko zastąpiła chęć zemsty. Dałam ogłoszenie, że szukam hakera, który zamieni jego internetowe życie w koszmar. Szybko zgłosił się do mnie chłopak, który twierdził, że potrafi robić cuda-wianki z użytkownikiem komputera. Ucieszyłam się, zapłaciłam dwie stówy i..zaczęłam być hakowana. Komputer zaczął wariować, a potem się okazało, że moi znajomi dostają z mojego konta wiadomości, a ja wcale nie byłam ich autorką.
Zemsta w internecie, nie różnie się niczym od tej, z którą mamy do czynienia w rzeczywistym świecie. Wynajęcie hakera i nadzieja na to, że załatwi za nas sprawę, to przeniesienie prymitywnej metody w wirtualną rzeczywistość. Mechanizm jest ten sam.
Podczas kampanii wyborczej, wszystkie chwyty dozwolone – okazuje się, że wśród sympatyków kandydatów na prezydenta jest sporo osób z hakerskimi umiejętnościami. Obserwowaliśmy m.in. zaskakujące zwroty akcji z przekierowywaniem stron kandydatów na inne strony. Strona Andrzeja Dudy przekierowywała na stronę Platformy Obywatelskiej, a domena należąca do Pawła Kukiza kierowała użytkowników na stronę kandydata Prawa i Sprawiedliwości.
Napisz do auta: dominika.majewska@natemat.pl