Wraz z rozpoczynającymi się maturami powraca dyskusja o kształcie egzaminu dojrzałości. Na blogu w naTemat Artur Dziambor z KNP postuluje jego likwidację. – Właściwie nic by się nie stało, gdyby egzamin maturalny miał podobną rolę jak egzamin gimnazjalny, czyli pokazywał wynik, bez progu zdał/nie zdał – mówi w "Bez autoryzacji" Katarzyna Hall, była minister edukacji.
Likwidacja matury, do czego nawołuje na blogu w naTemat Artur Dziambor, to pomysł godny dyskusji?
O tym powinni rozmawiać przede wszystkim przedstawiciele świata akademickiego, bo to próg, który pokazuje poziom przygotowania kandydatów do studiowania. Cała procedura maturalna podlega przede wszystkim rozmowom z przedstawicielami uczelni. Co im jest potrzebne? Jak ten egzamin powinien wyglądać?
Mój osobisty pogląd jest taki, że właściwie nic by się nie stało, gdyby egzamin maturalny miał podobną rolę jak egzamin gimnazjalny, czyli pokazywał wynik, bez progu zdał/nie zdał. Tak jest teraz w przypadku matury na poziomie rozszerzonym, gdzie kandydat przystępuje i pokazuje uczelni wynik, a nie ma progu poniżej którego się nie zdaje.
Ale przedstawiciele świata akademickiego uważali, że pokusa mogłaby być zbyt silna, by brać słabo przygotowanych kandydatów. Przekonywali, że przynajmniej z tych trzech obowiązkowych dziedzin, czyli języka polskiego, obcego i matematyki powinni prezentować podstawowy poziom i udowodnić, że mają predyspozycje do studiowania.
Trzeba określić jaki jest cel tego egzaminu, a na dziś jest nim sprawdzenie efektów tego etapu edukacji. Nie czytałam tego komentarza, ale obiecywać można co się chce. Powodem egzaminu jest możliwość porównania różnych kandydatów na uczelnie.
Narzeka się na spadający poziom matur, a co za tym idzie studiów. Ale główny problem jest chyba w finansowaniu uczelni, które biorą nawet tych słabych maturzystów?
Od lat dążyliśmy do upowszechnienia wykształcenia wyższego, bo przed laty uzyskiwało je tylko kilka procent, i to nastąpiło. Siłą rzeczy nawet mniej niż średnio zdolny kandydat idzie studiować. Ale za ten spadek odpowiada też niezbyt udana zmiana programów na poziomie ponadgimnazjalnym. Inną wizję miał rząd Buzka, który tworzył gimnazja, a inną rząd SLD.
SLD starało się wcisnąć czteroletni program w trzyletnią szkołę i skończyło się powtórką z gimnazjum, dość powierzchownym kształceniem. Dzisiaj do matury przystępuje pierwszy rocznik kształcony według zmienionej postawy programowej. Jej celem było dużo solidniejsze kształcenie kandydata, uniknięcie powtórki z gimnazjum, pogłębienie wiedzy z przynajmniej kilku przedmiotów. Stąd obowiązek zdawania przynajmniej jednego przedmiotu na poziomie rozszerzonym. I on jest dużo trudniejszy niż jeszcze rok temu.
Poczekajmy na tego nowego maturzystę, dajmy też kilka lat nauczycielom na dostosowanie swojego stylu pracy. W mojej ocenie dzięki temu solidnemu fundamentowi z kilku przedmiotów poziom kandydata na studia będzie się poprawiał. Jeszcze za rok dołączą absolwenci techników i ta zmiana będzie następowała. Taki był cel zmian podstawowy programowej w gimnazjum i liceum.
Problemem dzisiejszej matury są też pomyłki w sprawdzaniu egzaminów. Jak ministerstwo może z tym walczyć?
Centralna Komisja Egzaminacyjna cały czas doskonali procedury. Wychwytywane błędy dotyczą promili, to naprawdę niewielki odsetek arkuszy. Pamiętajmy, że potwierdzone zastrzeżenia dotyczyły tych arkuszy, co do których maturzyści mieli podejrzenia błędów. Pamiętali jak odpowiadali i wynik się z tym nie zgadzał.
Czasem okazuje się, że mają rację, bo zdarzył się ludzki błąd złego policzenia punktów. Ale to nadal niewielki odsetek i ta procedura jest i będzie. Teraz nawet ustawowo umocniono możliwość wglądu do swoich prac. Wielokrotnie analizowałam te dane i to niewielka część ogółu sprawdzanych arkuszy.