
Dramat, jaki kilka dni temu rozegrał się w Nepalu, stał się przyczynkiem do ukazania skali zjawiska „handlu brzuchami” w którym główną rolę odgrywają młode Hinduski i mniej lub bardziej zamożni izraelscy homoseksualiści.
Skala procederu w krajach w niego bezpośrednio zaangażowanych – czyli w samym Izraelu, Indiach i Nepalu – od dawna pozostawała tajemnicą poliszynela. Świat dowiedział się o niej jednak dopiero teraz, po dramatycznym trzęsieniu ziemi, jakie nawiedziło Nepal pod koniec kwietnia. Między innymi dlatego, że Izrael tuż po pierwszych doniesieniach o kataklizmie wysłał do stolicy kraju, Katmandu, kilka samolotów - na ich pokładzie do Tel Awiwu przyleciało następnie 26 niemowląt urodzonych dla Izraelczyków przez surogatki.
Co ciekawe, kobiety, które w Nepalu rodziły dzieci Izraelczykom to w zdecydowanej większości... obywatelki Indii. Izraelscy homoseksualiści skwapliwie korzystają z ich pomocy, bo w rodzimych stronach nie mają na to szans. Zgodnie z obowiązującą ustawą dotyczącą rodzicielstwa zastępczego, w Izraelu z usług surogatek mogą korzystać tylko pary heteroseksualne. Żadne prawo jednak nie zabrania osobom samotnym czy pozostającym w związkach homoseksualnych korzystania z tej procedury za granicą. W tej sytuacji konieczne jest spełnienie tylko jednego warunku – dziecko ma być spokrewnione z jednym z rodziców.
Chętnych do przeprowadzania takiej międzynarodowej operacji było coraz więcej. Zwłaszcza, że Nepal w międzyczasie uprościł procedurę wizową dotyczącą obcokrajowców planujących korzystanie z usług matki zastępczej na swoim terytorium. W tej chwili co drugie urodzone przez azjatyckie surogatki dziecko jest wychowywane przez gejów lub lesbijki. Przy czym warto jeszcze zaznaczyć, że na terytorium Nepalu matką zastępczą może być tylko i wyłącznie cudzoziemka.
W Izraelu działają nawet specjalne agencje, które pomagają parom w "urodzeniu" dziecka za granicą. (…) biorą na siebie wszelkie formalności. (…) Decydująca się na dziecko para nie musi w ogóle poznać biologicznej matki swojego dziecka, a nawet ani razu wyjechać z kraju (można wysłać zamrożony materiał genetyczny), a dziecko można odebrać z agencji np. w Tel Awiwie.
Południowo azjatyckie surogatki za swoje usługi dostają ok. 5-10 tys. dolarów a cała operacja w Nepalu kosztuje ok. 40 tys. dolarów. Dla porównania w USA trzeba za nią zapłacić 150 tys. dolarów a na Ukrainie czy w Gruzji 65 tys. dolarów.
– Bardzo liczę na to, że trzęsienie ziemi w Nepalu przyniesie Izraelowi świeże spojrzenie na kwestię rodzicielstwa zastępczego – komentuje Rabbi Seth Farber, szef organizacji ITIM pomagającej Żydom odnaleźć się w biurokracji religijnej Izraela.
napisz do autorki: malgorzata.golota@natemat.pl
