
Co się dzieje w tym kraju? To pytanie, które zadaje sobie większość Polaków niezbyt zachwyconych wizją przejęcia władzy przez ludzi Pawła Kukiza, czy Prawo i Sprawiedliwość. O ile, większości obywateli dość łatwo przychodzi powoli do głowy, że to wszystko efekt narastającego od lat niezadowolenia wśród młodych i marginalizowania roli części społeczeństwa, o tyle nadwiślańskie elity wciąż nie mogą pojąć, jak to wszystko możliwe. A kiedy próbują znaleźć wspólny język z nie-elitą... tylko potwierdzają swoją alienację i okazują nam poczucie wyższości.
W poniedziałek krótką ściągę na temat przyczyn relatywnie nagłych i zapowiadajacych się rewolucyjnie zamian w Polsce dał tym elitom Jacek Żakowski na łamach "Gazety Wyborczej". W swoim najnowszym felietonie publicysta tłumaczy przedsiębiorcom, politykom i wielu swoim kolegom z medialnego fachu, że to przedstawiciele elit sami doprowadzili do tego, że wielu Polaków nie interesuje już żaden inny program polityczny niż ten, który zakłada przewrót i zemstę na tych, którym powodzi się lepiej.
Polskie elity w większości tego właśnie chciały. Chciały czerpać jak największe korzyści z transformacji i modernizacji, nieważne, jakim kosztem płaconym przez innych. To im się udało. Zdecydowana większość elit III i - zwłaszcza - IV RP losem nieelitarnej części społeczeństwa się nie przejmowała. Budowała swój "elitarny" świat, którego symbolami są strzeżone osiedla i apartamentowce. A wyrazem rozkwit prywatnych szkół i przychodni w krajobrazie postępującego rozkładu publicznej oświaty i służby zdrowia wynikającego z faktu, że na oświatę i zdrowie wydajemy niemal najmniej w Europie. System emerytalny też tak reformowano, żeby elity miały dobrą starość, a reszta cokolwiek.
Tak samo zmieniano system podatkowy, który z rządu na rząd coraz bardziej obciąża słabszych, a odciąża silniejszych. To był (jest?) ponadpartyjny consens elit. Szczytem było zwolnienie przez PiS korporacyjnych fortun z podatku od spadków i darowizn - niespotykane w krajach OECD. Pazerność i egoizm elit doskonale widać po reprywatyzacji. Od Kościoła i byłej arystokracji po potomków starej plutokracji polskie elity tak ją urządzały, żeby się nachapać choćby kosztem zamykania szkół i szpitali, wyrzucania ludzi na bruk itp. Czytaj więcej
"Potraktujmy poważnie ten bunt" - pisał w weekend Marek Beylin, z którym później w polemikę wdać postanowił się Jacek Żakowski. Tekst Beylina brzmi niczym dobre chęci, ale ostatecznie wypada tak, jak to zwykle z dobrymi chęciami bywa... – My-elity kontra bunt półgłówków i gówniarzy. Już na poziomie języka to jest wartościowanie. To pokazanie, że są jakieś niegrzeczne dzieci, które niewiele rozumieją, ale się buntują. Jednak z racji wyników ostatnich wyborów i kolejnych sondaży trzeba popatrzeć na tych gówniarzy poważnie. I to jest problem tych elit, który wywali je do góry nogami – słyszę od znajomej młodej dziennikarki, komentującej polemikę Żakowskiego z Beyliną.
Zwraca on też uwagę, że takie podejście "pokolenia sukcesu III RP" widać nie tylko wobec tych, którym nie udało się równie dobrze wykorzystać przemian ustrojowych, ale być może przede wszystkim w stosunku do tych, którzy sukcesy próbują odnosić dzisiaj i którym to się udaje. Mimo znacznie trudniejszych warunków niż te, które dawały przed laty dziki kapitalizm, prywatyzacja, czy powszechny brak odpowiednich kadr zapewniający dobrą pracę tuż po studiach.
Bardzo nietypowy, ale zarazem świetny przykład na taki stan rzeczy to ostatni głośny atak Kuby Wojewódzkiego i jego gości z Kabaretu "Anu Mru Mru" na gwiazdy internetu takie, jak ekipa z "Make Life Harder". To była przecież nie historia o tym, że komuś trudno zrozumieć młodzieżowy humor. Oni nie mogli pojąć, że innym, młodym też się udaje. I że oni będą musieli z nimi konkurować. Tak myślą i zachowują się ci, których nazywamy elitami i którzy dotąd mieli największy wpływ na kształt państwa. Tak samo jest dziś na każdym obszarze życia, w każdej branży...
Nic więc dziwnego, że przy postępującym od lat odrealnieniu się elit, teraz coraz więcej Polaków zaczyna wpisywać się do obozu tych, którzy systemu stworzonego przez takich ludzi już nie chcą. A ci ludzie z dzisiejszych elit stają coraz silniej przed wyborem, który już jakiś czas temu nakreślił im autor "Diagnozy społecznej" prof. Janusz Czapiński. – Rośnie fundamentalistyczny radykalizm w młodym pokoleniu Polaków. Módlmy się, by jak najszybciej wyemigrowali, dzięki czemu ochronimy porządek. Albo zmieńmy reguły gry i przyznajmy im rację – ostrzegał naukowiec.
Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl
