Dla Radosława Sikorskiego dymisja z funkcji marszałka Sejmu to kolejna z serii katastrof, które wstrząsnęły jego karierą polityczną. Tym razem wstrząs jest jednak szczególnie bolesny i może okazać się ostateczny. Sikorski zostaje bez stanowiska, bez zaplecza w partii i bez perspektyw, które dorównałyby jego ambicjom.
Fatum aferzysty
“Kariera Radka właśnie dobrnęła do ściany, znalazła się w martwym punkcie” – słyszę od jednego ze współpracowników Sikorskiego. Marszałek Sejmu właśnie podał się do dymisji w związku z publikacją zeznań w sprawie afery podsłuchowej, której jest bohaterem. To on na ujawnionych przez rokiem taśmach mówił o “robieniu laski Amerykanom” i o tym, że można “zaj**ać PiS” komisją śledczą. Teraz z opóźnieniem, ale jednak, płaci za to cenę.
– Mój młodszy kolega popełnił błąd. Sprawę, która miała przede wszystkim wymiar polityczny, usiłował zamknąć w kapsule prawnej. Rozmowy, które nagrano, miały jednak charakter służbowy, trzeba było się wyspowiadać z ich treści i formuły. Sikorski tego nie zrobił – mówi w rozmowie z naTemat Jan Rulewski, senator PO z Bydgoszczy.
Jeśli mowa o błędach, to w ostatnich miesiącach Sikorski narobił ich co najmniej kilka. Afera taśmowa jest tylko zwieńczeniem zadziwiającej sekwencji skandali i awantur, w których nazwisko 50-letniego polityka regularnie się przewijało.
Najpierw burza po wypowiedzi o rzekomej propozycji rozbioru Ukrainy, którą Putin miał zaproponować Tuskowi (zakończona tłumaczeniem, że Sikorskiego zawiodła pamięć). Potem sprawa “kilometrówek”, czyli podejrzanych rozliczeń polityka za wyjazdy samochodem opłacane z publicznych pieniędzy. W końcu temat przyjęcia urodzinowego, które miał zorganizować na koszty Ministerstwa Obrony Narodowej. Jakby ciążyło na nim jakieś fatum, jakby był magnesem na kontrowersje....
To m.in. w konsekwencji tamtych wydarzeń Sikorski stracił stanowisko szefa dyplomacji. Premier Kopacz zastąpiła go w swoim rządzie Grzegorzem Schetyną. Na "pocieszenie" dostał fotel marszałka Sejmu. Teraz go traci i zamiast "dorzynać watahę", jak mówił o politykach opozycji kilka lat temu, dorzyna się sam.
Kaliber posła
Co dalej z Sikorskim? – odpowiedź na to pytanie jest problematyczna. Ogłaszając dymisję ogłosił, że będzie pracował na rzecz partii i wystartuje w wyborach do parlamentu z pierwszego miejsca na liście w województwie kujawsko-pomorskim. A to oznacza degradację, bo dla polityka pokroju Sikorskiego mandat poselski nie jest żadną nobilitacją. Jak mówi mi jeden z rozmówców z jego otoczenia, w ławach poselskich wyląduje polityk, którego losami interesowała się "co najmniej Europa i Ameryka".
– Także inne funkcje mu uciekną, jeśli wziąć pod uwagę bardzo prawdopodobny scenariusz, w którym PO przegrywa wybory. Mógłby być szefem komisji spraw zagranicznych w Sejmie, ale to też rola o wiele mniejszego kalibru niż te, które pełnił. Będzie mu trudno odnaleźć się w Polsce w sytuacji, gdy będzie skazany na żywot szeregowego posła – potwierdza Krzysztof Lisek, były europoseł PO.
Co z karierą za granicą? Teoretycznie Sikorski miałby taką możliwość, ale - jak dodaje Lisek - dziś większość czołowych stanowisk w organizacjach międzynarodowych jest obsadzona. – Gdyby chciał, na pewno by się jakieś miejsce znalazło, ale na niższych szczeblach. W teorii można sobie też np. wyobrazić, że zostaje ambasadorem UE w jakimś kraju. Ale praktyka jest taka, że dla polityka z ambicjami i tego formatu to mało atrakcyjne możliwości – ocenia.
Z kolei zdaniem Rulewskiego wciąż urzędujący marszałek Sejmu powinien dać sobie czas na przeczekanie. Decyzja o dymisji jest dla jego kariery "niszczycielska", więc Sikorski musi teraz "pograć w drugiej lidze".
Wyrzutek w partii
Jest jeszcze jedna zła wiadomość dla wieloletniego szefa MSZ. Tak jak właśnie zamknięto mu drogę do wysokich stanowisk, tak jego losy w Platformie Obywatelskiej także wydają się zagrożone. Jest co prawda wiceprzewodniczącym PO, ale dla nikogo nie jest tajemnicą, że Sikorski to postać osamotniona i niezbyt lubiana w partii.
– Radek od zawsze był singlowym graczem. W PO mówiło się, że jego błąd polegał na tym, że po prawyborach prezydenckich, które przegrał, nie zbudował wokół siebie obozu i nie stanął na jego czele – mówi Krzysztof Lisek.
Już po aferze z kilometrówkami jeden z polityków PO mówił "Polsce the Times", że "Sikorski jest pozamiatany". – Radek jest w partii outsiderem. Człowiekiem bez zaplecza. Jego kariera była budowana wyłącznie na pozycji Donalda Tuska – mówił z kolei "Newsweekowi" Ireneusz Raś, polityk Platformy obeznany w partyjnych rozgrywkach. Dziś te słowa są jeszcze bardziej aktualne.
"Jedynka" na liście wyborczej Platformy tego nie zmienia. Tym bardziej, że też nie jest przesądzona. Chodzą słuchy, że wkrótce światło dzienne ujrzy nagranie rozmowy Sikorskiego z Janem Kulczykiem. A to może być już ostatni gwóźdź do trumny odchodzącego marszałka.
W sprawach różnych afer, m.in. tej z paliwem i rozliczeniami, zgubił go indywidualizm z odnogą szkockiej oszczędności. Te sprawy będą się za nim ciągnęły i gdyby teraz wylądował na jakimś eksponowanym stanowisku, zaraz byłyby wyciągane. Trzeba czasu, by Sikorski mógł wrócić.