W ten sposób menedżerowie North Fish chcą wmówić nam, że kanapki z Kielc to prawie Norwegia.
W ten sposób menedżerowie North Fish chcą wmówić nam, że kanapki z Kielc to prawie Norwegia. naTemat.pl

North Fish, kolejna polska marka, która chce zarabiać podszywając się pod zagraniczny brand. Czy to jeszcze działa, czy może już tylko rozśmiesza?

REKLAMA
Marketingowcy North Fish – sieci 40 restauracji serwujących ryby, wpadli na dziwaczny pomysł. Jeśli i zamówicie kanapkę z tuńczykiem, albo inny kotlet rybny w bułce, sprzedawca podając danie triumfalnie wbija weń norweską flagę. W ten sposób sieć fast foodów chce podkreślać, że jej produkty pochodzą z czystej i pięknej Norwegii. To ile jest tej Norwegii z produktach North Fish? Kotlet z tuńczyka przyrządzono z ryb najprawdopodobniej pochodzących z Tajlandii. Sama firma ma siedzibę w Kielcach, a pomysł na biznes ściągnięto z niemieckiej firmy Nord See. Akcja już wzbudza chichot internetowych recenzentów, bo flaga służy jako wykałaczka, albo widelczyk do frytek. A już te Kielce pasują do Norwegi jak świni siodło.
Menedżer z działu marketingu North Food tłumaczy, że norweska flaga wynika z inspiracji tym krajem, który przecież słynie z rybołówstwa, czystej, nieskażonej cywilizacją przyrody. Według niego wydawało się że norweska flaga zachęci klientów do zakupów. Na pytanie czy Norh Fish ma jakiekolwiek związki z Norwegią odpowiada, że to tam firma kupuje łososia.
Rybna międzynarodówka
I to by było na tyle, bo inne oferowane przez North Fish produkty to już standardowe wytwory przemysłu rybnego. Gdyby mieli pokazać skąd się bierze panga musieli by wetknąć w talerz flagę Wietnamu, bo ryba ta najczęściej hodowana jest w wodach Mekongu. Ten motyw nie nadaje się jednak do promocji. Mekong jeden z największych ściegów przemysłowych Azji, sama hodowla ryby to spełnienie horroru i rybnym matriksie. Mintaj przywdziałby flagę chińską, bo łowiony jest przez statki przetwórnie poruszające się pod ta banderą na Morzu Ochockim. Morszczuk to z kolei produkt chilijskiej branży rybnej.
To dane Stowarzyszenia Importerów Ryb, które często kwestionuje „norweskość” samego łososia dostępnego w Polsce. Jak podają eksperci, przymiotnikiem „norweski” określany jest łosoś hodowlany pochodzący z farm na Atlantyku. A w opowieściach, że pochodzi on krystalicznie czystych wód jest tyle prawdy co w historii o fiordach jedzących turyście z ręki. Łososiem norweskim jest określana przez handlowców zarówno ryba pochodzącą ze stawów hodowlanych w Szkocji jak i morskich klatek pływających po wodach terytorialnych w Chile. Jeszcze kilka lat temu największym producentem norweskiego łososia w Europie była Polska firma Morpol z Ustki. Miała własne farmy w Szkocji i na Morzu Północnym, lecz została przejęta przez Marine Harvest, giełdową korporację z Bergen.
Jacek Sadowski prezes agencji reklamowej Demo Effective Launching zauważa, że takie chwyty przestają już działać na klientów. - Gdyby jeszcze byli w tym autentyczni. np. oferowali dania przyrządzone według norweskich przepisów. A tak sama bułka z flagą śmieszy – ocenia w rozmowie z naTemat. – Rozumiem działania spółki, bo rzeczywiście Norwegia kojarzy się nienaruszoną przyrodą i świeżymi rybami. Popieram Byłbym bardzo ostrożny z korzystania z takiego wizerunku. Klienci dostrzegą natychmiast każdą fałszywą nutę w komunikacji, a nikt nie chce przepłacać za towar, który w istocie nie ma reklamowanych cech.
logo
Polska sieć North Fish do złudzenia przypomina niemiecki Nordsee NordSee YouTube.com
Sołowow zżyna od Niemców?
Założycielem i udziałowcem sieci North Fish jest Michał Sołowow, miliarder i kierowca rajdowy słynący z drobiazgowego dbania o sprawy diety i zdrowia. Jak zdradza jego współpracownik biznes powstał bo „prezes jadł dużo ryb i miał pomysł, aby upowszechnić takie zwyczaje w Polsce". Intencje może i słuszne, a wyszło śmiesznie. Kielecki Norh Fish to kalka biznesu istniejącego w Niemczech od 1894 roku. Wtedy to grupa armatorów i kupców z Bremy skrzyknęła się i powołała Nord See – firmę dostarczającą świeże ryby na stoły niemieckich bogaczy.
W 1982 roku Nord See stało się własnością koncernu FMCG Unilever, ta rozbudowała sieć rybnych fast foodów, a w 2005 roku odkupił je niemiecki przedsiębiorca Heiner Kamps. W Europie Nord See ma 500, Polskę omija. Trudno się dziwić, bo firma Michała Sołowowa przyjęła zadziwiająco podobny znak: niebieski napis z charakterystyczną czerwoną rybką. Teraz przedstawiciele firmy dość zawile tłumaczą, że kolory te wynikają z inspiracji norweską flagą. A czerwień wzięła się od pomalowanych farbą Falurod domków, których jaskrawy kolor pomagał rybakom w nawigowaniu.
logo
Podobieństwo zupełnie przypadkowe. Po prostu pewien Rossi zamieszkał w Słupsku YouTube.com / FMB, Sergio Rossi
Sergio Rossi miał brata w Słupsku
Podobna sytuacja była powodem wieloletniego zatargu sądowego i niekończących się dowcipów na temat włoskich korzeni firmy Gino Rossi, producenta butów ze Słupska. Kiedy Sergio Rossi, szef wchodzącej w skład domu mody Gucci firmy Sergio Rossi otwierał swój salon obuwniczy w Warszawie krzyczał, że ukradziono mu firmę i nazwisko. Słupczanie twierdzili, że kiedy w 1992 roku powstawała spółka, jednym z jej sześciu udziałowców był właśnie Gino Rossi, Włoch z krwi i kości. Potem przez wiele lat spekulowano, czy był to tylko figurant wynajęty tylko dla potrzeb marketingowych. Dziś osoby o tym nazwisku nie ma w ani w zarządzie, ani w radzie nadzorczej spółki. Po incydencie Sergio Rossi używał pieniędzy i prawników, aby przez wiele lat blokować rejestrację polskiej marki np. w Niemczech.
Na naszym rynku nie brakuje marek, które w bardziej lub mniej udany sposób kreują się na zagraniczne lub ekskluzywne. Czują jednak, że na ten numer daje się nabierać coraz mniej klientów. Kruger&Matz to polska marka produkowanego w Chinach sprzętu rtv. Ma brzmieć podobnie elegancko co Bang&Olufson – brand bajecznie drogich i świetnych jakościowo zestawów muzycznych. Przy czym jeden z twórców biznesu sam spuścił trochę powietrza z balonu nadmuchanego przez marketingowców. Przyznał, że Kruger pochodzi o nazwy jego ulubionego wzmacniacza gitarowego Kueger, a Matz to skrót od imion braci wspólników: Michała, Marcina i Mariusza.
Tom Maltom co Sfinksa karmił
Również Sylwester Cacek, właściciel sieci restauracji Sfinks wycofał się rakiem z reklamowania się tajemniczym dopiskiem "Sfinks, by Tom Maltom". Sugerował on, że za przepisami kuchni Sfinksa stoi jakiś mistrz kuchennych rewolucji. – Nie ma Toma Maltoma, zmyśliłem go – przyznał biznesmen na spotkaniu z dziennikarzami.
Kreatywne pomysły mają granicę, której przekroczenia strzegą urzędnicy. W 2011 roku Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych zabroniła dystrybucji Wódki Alpejskiej. Według uzasadnienia inspektorów jej nazwa i etykieta przedstawiająca ośnieżone szczyty mogły wprowadzać klientów w błąd bo produkt Polmosu Siedlce w rzeczywistości nie miał nic wspólnego z Alpami. Tadeusz Dorda, właściciel Polmosu bezskutecznie powoływał się na przypadek ptasiego mleczka, które nie pochodzi od ptaka, a wódki Żubrówki nie ma nic wspólnego żubrem.

Napisz do autora: tomasz.molga@natemat.pl