Brazylijki wierzą w cudowną moc opalania włosów ogniem od lat 60. A ponieważ uważa się je za najbardziej zadbane pod każdym względem, to co staje się modne u nich, po jakimś czasie trafia do Stanów, a następnie do Europy. Odkąd w sieci pojawiły się zdjęcia modelki Allesandry Ambrosio u fryzjera, który opala jej włosy świeczką, w USA już ustawiają się kolejki chętnych na taki zabieg. Ale styliści włosów alarmują: to niebezpieczne!
Znamy już opalanie sznurowadeł, żeby się nie pruły, opalanie ran – praktykowane dawniej – żeby je odkazić, opalanie płomieniem narzędzi w celu ich dezynfekcji. Nie mniej opalanie włosów świecą brzmi dość abstrakcyjnie i ja nie mam najmilszych skojarzeń z taki zabiegiem.
Do dziś pamiętam zapach palonych włosów, który nie należy do najpiękniejszych. Chociaż może moja przyjaciółka Justyna, powinna docenić po latach moje starania…Podpaliłam jej piękne blond długie pukle – zawsze miała cudnie kręcone, naturalne włosy – w trakcie drogi od ławki do ołtarza podczas ceremonii pierwszej komunii. Przyjęcie sakramentu było już samo w sobie przeżyciem, ale loki stojące w płomieniach – silną emocją, której nie zapomnę do końca świata. Na szczęście ugasiłam ogień dość szybko, a przyjaźnimy się od tego wydarzenia do dziś. Nie wiedziałam natomiast, że taki zabieg ma swoją nazwę.
Nowy – stary trend
Brazylijki korzystają z velaterapii już ponad pół wieku – od lat 60. XX wieku. Dlaczego więc o tej technice strzyżenia włosów bez użycia nożyczek stało się głośno właśnie teraz? To oczywiście zasługa mediów społecznościowych i trendsetterki/aniołka Victoria’s Secret, Alessandry Ambrosio. Modelka jest dla młodych kobiet taką ikoną, że wystarczy, że założy dżinsowe szorty czy przejedzie się po mieście rowerem, a już wszystkie jej fanki chcą mieć i robić dokładnie to samo. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że taki zabieg, który właśnie promuje Ambrosio może poważnie zniszczyć włosy. Uszkodzić ich łuski, poparzyć skórę i zniszczyć korę włosów.
Na czym dokładnie velaterapia polega? Fryzjer zawija pasmo po pasmie włosów (jak na filmiku poniżej) w ruloniki i opala płomieniem świecy te sterczące końcówki, które z pasm wystają.
Czyli wszelkie przesuszone, rozdwojone i w gorszej kondycji. I podobno, zgodnie z tym co mówią amatorzy tej techniki, dzieje się to bez szwanku dla długości włosa. Podcinając końcówki fryzjer nie raz musi je nieco skrócić, żeby były w lepszej kondycji. Tutaj rzecz załatwia ogień. Gdzie jest więc haczyk? Gdy przyglądam się dokładniej, na niektórych filmikach na youtube fryzjer i tak sięga po nożyczki, żeby włosy wyrównać. Bowiem ogniem nie może precyzyjnie nadać im kształtu.
Alternatywa dla świecy
Styliści fryzur, którzy znają się na włosach, ich budowie i potrzebach nie rzucają słów na wiatr. I to, że gdzieś w świecie panuje trend czy moda na trwałą ondulację, nie oznacza, że musimy wszystkie chodzić z pudelkiem na głowie w stylu wczesnej Beaty Kozidrak i zespołu Europe.
Część tendencji, jak chociażby modny od kilku sezonów pastelowy czy tęczowy kolor na włosach, może być dla nich szkodliwa. Aby pofarbować włosy na jasny turkus czy pastelowy pudrowy róż lub lawendę, należy poddać je zabiegowi dekoloryzacji. Pisałam niedawno o najnowszej technologii regenerującej włosy w artykule pod tym linkiem. Ale bez regeneracji, tak silne rozjaśnienie i dekoloryzacja włosa niszczy go i przesusza, powoduje, że staje się bardziej łamliwy. Dlatego nie należy takich eksperymentów przeprowadzać samemu w łazience. Jeśli mamy kaprys i marzymy o tęczy na głowie, warto pójść na kolor do profesjonalnego salonu. I nie zapominać, że jest to zabawa na kilka tygodni. Ponieważ pigmenty z takich nienaturalnych kolorów nałożone na platynę szybko się z włosa wypłukują. Są więc nietrwałe.
Wracając jednak do świeczki i końcówek, nie wierzę, żeby topienie włosów ogniem nie było dla nich szkodliwe. Nie bez powodu brwi czy rzęsy, które ludzie tracą w wyniku oparzeń i pożarów, nie odrastają już takie, jak dawniej. Zresztą, jaką mam gwarancję, że idąc do fryzjera, który zamiast nożyczek używa świeczki, nie poparzy mojej skóry i nie spali włosów? Kiedy płomień zajmie włosy zbyt wysoko, może być naprawdę niebezpiecznie.
Mam też dziwne wrażenie, że takie udziwnienia są mało pewne. Jak chociażby trend na pedikiur z żywymi rybkami. Metoda okazała się szkodliwa, bo rybki przenosiły choroby skórne ze stopy na stopę. I tak, jak można odkazić zlew czy miskę, tak rybek zdezynfekować się nie da. Mam więc nadzieję, że ogniste salony fryzjerskie albo się u nas nie przyjmą, albo będą takim marginesem jak wspomniane rybki.
A zamiast tej techniki, polecam regularne podcinanie końcówek u fryzjera co 4-6 tygodni. Wówczas włosy nie rozdwajają się, końcówki nie są przesuszone i fryzura układa się znacznie lepiej niż kiedy jej regularnie nie podcinamy. Każdy włos wymaga nieco innego cięcia. Włosy kręcone obcinamy w inny sposób, a włosy proste – też w inny. Spustoszenie sieje tak zwane cięcie brzytwą. Owszem, daje spektakularne efekty graficznych fryzur, ale niszczy włosy.
Czasami warto więc wybrać zdrowie włosów zamiast popularnych trendów. Zresztą, Polki w większości nie mają tak grubych włosów jak Brazylijki czy Amerykanki. Włosy Słowiańskie są z natury cienkie i delikatne. Poddawanie ich tym samym zabiegom może więc być dla nich nie najlepszym pomysłem. A świeczki lepiej palić przy romantycznej kolacji na tarasie. Dają dobry nastrój i nie szkodzą.
Metodę na podpalanie włosów wymyślił jakiś idiota, który miał tępe nożyczki i to chyba jeszcze grubo przed wojną. Bardzo łatwo jest uszkodzić włosy podczas przeprowadzania tego zabiegu i są to zmiany nieodwracalne.
Żyjemy w XXI wieku, w którym chemia jest na tyle rozwinięta, że daje nam możliwość zregenerowania włosów niemechanicznie. To jakby malować się w dzisiejszych czasach burakiem zamiast kosmetykami. Podpalanie włosów jest metodą na rozdwajające się końce, ale zaręczam, że w kwestii regeneracji Olaplex jest lepszy.
Hela Walczyńska, właścicielka salonu Hela Hair i edukator marki Kevin Murphy
Opalanie włosów nie jest nową metodą, wykorzystywały ją bardzo często kobiety w dawnych czasach. Podczas opalania końcówek włosów dochodzi do topienia się keratyny, czyli białka z którego zbudowane są włosy.
Trudno jednoznacznie określić czy metoda ta jest dobra czy zła, ponieważ, dzięki niej możemy uzyskać takie same efekty jak podczas podcinania włosów nożyczkami. Z pewnością jest to metoda, która nie jest jeszcze popularna w Polsce i jest bardzo trudna.
Jeśli fryzjer nie umie tego robić, może po prostu spalić włosy i podrażnić skórę głowy. Niestety opalaniu włosów towarzyszy również bardzo brzydki, drażniący zapach, dlatego może on nie być komfortowy dla innych klientów przebywających w salonie.