W Wierzchosławicach trwają dramatyczne negocjacje z instytucjami finansowymi. Wójt chce obniżenia rat kredytów i wydłużenia terminów spłaty. Jeśli gmina przestanie spłacać pożyczki cały majątek zostanie rozebrany przez instytucje finansowe. Mają weksle in blanco, poręczenia, siedzą już na hipotekach gminnych nieruchomości. – Kredyty w parabankach dosłownie nas zjadają. Jak to pęknie będziemy musieli oddać 27 mln zł, to więcej niż roczny budżet gminy – mówi urzędników z radnych.
Małopolskie Wierzchosławice to ładna i bogata wieś. Mają całoroczne lodowisko, basen i muzeum wsi w zabytkowym budynku dawnego Uniwersytetu Ludowego. To tam przedstawiciele PSL pielgrzymują co roku, aby oddać hołd Wincentemu Witosowi. Jest także największa w Polsce farma fotowoltaiczna. Problem w tym, że wszystko stoi na kredytach, ot pomniki rozrzutności poprzedniej władzy – wójta Wiesława Rajskiego.
Mało tego, kiedy zadłużenie gminy sięgnęło 17 mln (ponad połowa budżetu) banki nie były zainteresowane finansowanie ryzykownego klienta. Wójt sięgnął po łatwe pieniądze z firm pożyczkowych. W 2013 roku firma Magellan pożyczyła 307 tys. zł . Do oddania w tym roku jest 352 tys. zł. Jest też pożyczka w MW Trade – 350 tys. rozeszło się na drobne wydatki, do sierpnia 2017 trzeba oddać 407 tys. zł.
Budowa słynnej na całą Polskę elektrowni słonecznej kosztowała 10,5 mln zł. Gmina dostała pożyczkę z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Sprzedaż słonecznych kilowatów prądu miała jednocześnie sfinansować wzorcową inwestycję i jeszcze podreperować budżet. Wstęgę przecinał Waldemar Pawlak. A tu jakby zły duch niweczy wszystkie plany. Najpierw posłowie spóźnili się z ustawą regulującą zasady skupu energii z odnawialnych źródeł. I prąd sprzedawano bardzo tanio. Niedawno zepsuły się dwa inwertory (przetwarzają energię słoneczną na prąd), farma pracowała na 65 proc. mocy. Zamiast zysków, przynosząc straty.
Kryzys uderzył w lutym tego roku zaskakując nowych gospodarzy gminy. Prezes spółki Energia zarządzającej farmą fotowoltaiczną prosił radnych aby „dla dobra Małej Ojczyzny” dofinansować spółkę 75 tys. zł. - Jeśli zabraknie na bieżącą obsługę zadłużenia grozi nam wypowiedzenie kredytu i zwrot dotacji około 9 mln złotych - poinformował.
Samorządni
Oto dramatyczne fragmenty posiedzenia rady gminy.
Wójt: – Będziemy oszczędzać na szkołach. To da 400 tys. zł rocznie.
Radny: – To jest chore, żeby oszczędzać na dzieciach, to nie dzieci zrobiły dług i nie rodzice, tylko ktoś inny.
Wójt: – Wszystkich obejmie program cięć. Potem rygorystycznie podejdziemy do urzędu. Może zbierzemy 1,5 mln zł.
Radny: – Trzeba podejmować kroki radykalne, polegające na wyprzedaży majątku gminnego aby zrównoważyć straty budżetowe. Taki majątek jest, tylko trzeba pomyśleć.
Wójt wylicza, że nie ma już czego sprzedawać: – Centrum Kultury Wsi Polskiej jest pod hipoteką i też jest zadłużone, bo nie płaciło ZUS-ów w zeszłym roku. Mamy 17 mln zł zadłużenia bankowego, 1,5 zł do ZUS-u, jeśli by upada spółka Energia to mamy dodatkowe 9 mln razem to 27,5 mln zł plus inne…
Na co inny urzędnik przedstawia dodatkowe koszty jakie ostatnio wyszły na jaw: – Chodzi o budowę kanalizacji. Jest sprawa w Ministerstwie Infrastruktury i Rozwoju, która dotyczy kary nałożonej na gminę za błędy w wykonawstwie. Opiewa na kwotę około 1, 5 mln zł.
Radny: – Podszyliście się pod Prawo i Sprawiedliwość. Prawa nie znacie, a sprawiedliwości zero.
Wójt: – Chcę ratować gminę przed zapaścią. A może być to w każdej chwili. Może być komisarz i wtedy nie będzie wójta, radnych , sołtysów, a komisarz przyjdzie i na dzień dobry zamknie te dwie szkoły poniżej 70 dzieci, on nie będzie pytał jakie to są koszty.
Gorące pieniądze
Eksperci szacują, że już 300 samorządów wpadło w spiralę zadłużenia. Scenariusz znamy z upadłości konsumenckiej. Najpierw władza chciała przypodobać wyborcom i budowała aquaparki, boiska, oczyszczalnie ścieków. Wkład własny do unijnych dotacji finansowali bankowym kredytem. Po paru latach zaczyna brakować pieniędzy na utrzymanie atrakcji. Banki już nie chcą udzielać kredytów, ale pomocną dłoń wyciągają ludzie z Magellana i MW Trade. Pożyczki na wysoki procent są gwoździem do trumny finansów.
Za głośnym upadkiem gminy Ostrowice stoi między innymi MW Trade – część holdingu finansowego Getin. Łapiąc się brzytwy wójt tej gminy za 3,8 mln zł sprzedał finansistom wodociągi. Oczyszczalnię i sieć kanalizacyjną upłynnił za 3 mln. Transakcję ustalono w ten sposób, że w zamian za dostęp do gotówki samorząd wydzierżawia infrastrukturę – za 98 tys. miesięcznie by po 5 latach odkupić mienie. Już wiadomo, że prawdopodobnie skończy się bankructwem gminy.
Miliony z odsetek
Siedlce w zamian za grunty dostały od Magellana 70 mln złotych. I to w momencie gdy zadłużony po uszy samorząd został zobowiązany rzez Regionalną Izbę Obrachunkową do wdrożenia planu naprawy finansów. Samorząd zapłaci 40 mln zł czynszu dzierżawnego brutto i po 10 latach odkupi działki. Radni krzyczą, że tak wysoki koszt finansowania to jak pożyczanie w lombardzie.
W małych gminach wójtowie biorą kasę na jakichkolwiek warunkach i trzęsącymi się rękami wydają na bieżące potrzeby. W Głuszycy (dolnośląskie) bez zgody radnych wójt pożyczyła milion od MW Trade – sama prowizja wyniosła 30 tys. zł a odsetki wyższe niż w banku. W Bożęcinie wójt za 2,6 mln oddał najdroższą działkę we wsi. Będzie płacił czynsz dzierżawny, potem odkupi teren po tej samej cenie.
To czubek góry lodowej. Łódzki Magellan obsługuje ponad 700 podmiotów (m.in głównie szpitale ale też samorządy) W rocznym sprawozdaniu cieszy się z powodu kryzysu w finansowaniu służby zdrowia i samorządów. Widzi w tym świetny biznes. Rocznie notuje ponad 150 mln wpływów z odsetek. Zysk 50 mln. Żeby było śmieszniej, aby pożyczać samorządom zarówno MW Trade jak i Magellan pożyczają pieniądze w bankach albo emitują obligacje. Biznes jest właściwie pozbawiony ryzyka, bo jeśli jakiś samorząd upadnie to jego zobowiązania przejmie rządowy komisarz. Albo jak w Słupsku rząd sypnie milionami z kieszeni podatnika.