– Kościół nie był i nigdy nie będzie przeciwko wolności. Za to za kłamstwo powinni być ścigani z mocy prawa wszyscy pseudopolitycy i posługujący za pieniądze dziennikarze – mówił w niedzielę w bazylice katedralnej w Kielcach biskup Kazimierz Ryczan.
Bp Ryczan to duchowny znany z konserwatywnych poglądów i wypowiedzi, w których często miesza religię z polityką. Nie inaczej było w niedzielę, kiedy wygłosił homilię w 35. rocznicę powstania "Solidarności". Hierarcha w tym kontekście zastanawiał się, dlaczego Bóg wybrał "małą Polskę do tak wielkiego dzieła".
– W ubogich salkach katechetycznych, mieszczących się w prywatnych domach rodzinnych, księża, siostry zakonne i katecheci świeccy uczyli o Bożym porządku (...) Nikt nie bał się ani sutanny, ani habitu. Polacy bali się milicyjnego munduru. Bali się sierpa i młota – przekonywał.
Wspominał tamte czasy jako te, w których "narodziła się wspólnota, ludziom urosły skrzydła".
Biskup odniósł się też do roli Kościoła w zwycięstwie "Solidarności" i tego, jak ona jest dziś postrzegana. Grzmiał, że należy ścigać wszystkich, którzy mówią, że Kościół jest przeciwko wolności.
– Zapytajcie tych wysokich urzędników państwowych, którzy w czasach stanu wojennego otrzymywali wynagrodzenia w kuriach biskupich. Dzisiaj służą nieprawdzie – dodał.
Nie zabrakło też akcentu politycznego. Biskup w swoim kazaniu pochwalił prezydenta Dudę. – Otrzymaliśmy prezydenta, który nie udaje, ale rzeczywiście kocha Polskę, kocha też Kościół. Szanuje człowieka uczonego i ubogiego – zaznaczył. Jak przypomniał, Duda zapowiadał odbudowę wspólnoty.
– Członkami tej wspólnoty pozostaną także ci, którzy odeszli. Także ofiary spod Smoleńska. Nie możemy zapomnieć również o Wyklętych. Nie możemy również zapomnieć o ofiarach spod Smoleńska. Oni nie mogą być wyklęci. Uczeń powinien wiedzieć, że ich niewinna krew została przelana za Polskę – podsumował duchowny.
Jedni walczyli o sprawy drugich. Robotnicy strajkowali za nauczycieli i lekarzy. Rolnicy dowozili chleb robotnikom. A dziś? Modne staje się odkrywanie dobrej woli ówczesnych komunistycznych sekretarzy i generałów.