
Jest ich w Polsce około 25 tysięcy. Mają swoje gminy, meczety. Większość to Tatarzy, ale wielu zna język arabski. Twierdzą, że nie stać ich na przyjęcie braci muzułmanów z Syrii czy innych państw. Mówią o tym otwarcie, bez żadnego owijania w bawełnę. A że katolickie parafie zaczynają deklarować chęć przyjęcia muzułmańskich uchodźców? – Kościół katolicki jest bogatszy. Stać go na to. Nas nie – pada odpowiedź. Naprawdę nikt z nich nie przyjmie pod swój dach muzułmanów?
– Jedna, dwie rodziny nie rozwiążą problemu uchodźców. To kwestia, którą trzeba rozwiązać centralnie. A my nie jesteśmy w stanie utrzymać swoich rodzin – mówi.
O tym, że muzułmanie nie mają możliwości przyjąć uchodźców jako pierwszy powiedział w rozmowie z Wirtualną Polską rzecznik Muzułmańskiego Związku Religijnego RP.
Nie jestem w stanie odpowiedzieć za wszystkich muzułmanów z innych organizacjiwyznaniowych. W naszym przypadku sprawa jest oczywista. Nie mamy możliwości lokalowych, żeby przyjmować uchodźców, np. w historycznych meczetach. Są one małe i nie ma w nich odpowiednich warunków socjalnych. Czytaj więcej
– Nie. Nasz jedyny lokal to meczet. A w nim nie można zrobić domu przejściowego, czy sypialni dla grupy uchodźców, bo nie będzie możliwości na praktyki liturgiczne. Na razie mamy komu pomagać. To Tatarzy krymscy – słyszę.
Szukam dalej. Wiceszef gminy muzułmańskiej w Białymstoku też mówi o tym, jak jest źle: – Swoje możemy chcieć, ale możliwości nie mamy. Nie ma zaplecza, nie ma lokali. Są kwestie finansowe – mówi. Tym bardziej, że u niego też pomagają tatarom krymskim, którzy uciekli przez rosyjską agresją. Jest też trochę Czeczenów.
– Ależ my mamy już niejedną rodzinę. Te osoby wciąż wymagają pomocy. Przebywają w hotelu budowlanym. Tylko niektórym udało się wynająć mieszkania – mówi Maciej Rotkiewicz.
– Może chociaż pomóc znaleźć im pracę?
– Sam pracuję na pół etatu. Szukam pracy. Samemu też trudno pracę znaleźć.
Wreszcie jest. Bohoniki. Najliczniejsza gmina muzułmańska w Polsce (320 członków). Przewodniczący gminy Maciej Szczęsnowicz wręcz tryska energią. Mówi, że słowa Musy Czacharowskiego to jedno, a to, co myśli społeczność muzułmańska, to drugie. Przynajmniej u niego. Bo pomagać trzeba wszystkim, i katolikom, i muzułmanom.
Muzułmanie w innych regionach też nie uciekają jednak od pomocy. Mówią o wojnie, o tym, że uchodźcom pomoc się należy. To trzeba otwarcie przyznać. Tyle że z pomocą rządu. Albo w zupełnie innym wymiarze. – Możemy się zorganizować w kwestii zbiórki darów. Sam znam arabski, mogę być tłumaczem – mówi imam z Kruszynian. – Trzeba pomagać, ale bez współpracy rządu będzie problem – słyszę w Białymstoku.
Na koniec Warszawa. Warunki lokalowe na pewno lepsze niż na północnym wschodzie Polski. Większe możliwości. Przewodniczący gminy Fatih Ahmed Ulusoy właśnie jest w samochodzie, jedzie do Niemiec. – Wstępnie chęć pomocy jest. Proszę zadzwonić za kilka dni, wtedy będę wiedział więcej – mówi.
– Tak. Jesteśmy w stanie przyjąć do 15 dzieci. Utrzymać je, wykarmić, zapewnić szkołę. Bardzo chętnie je przyjmiemy – pada odpowiedź.
napisz do autora:katarzyna.zuchowicz@natemat.pl
