Meczet w Warszawie, sala modlitw
Meczet w Warszawie, sala modlitw Fot. Agata Grzybowska / Agencja Gazeta

Jest ich w Polsce około 25 tysięcy. Mają swoje gminy, meczety. Większość to Tatarzy, ale wielu zna język arabski. Twierdzą, że nie stać ich na przyjęcie braci muzułmanów z Syrii czy innych państw. Mówią o tym otwarcie, bez żadnego owijania w bawełnę. A że katolickie parafie zaczynają deklarować chęć przyjęcia muzułmańskich uchodźców? – Kościół katolicki jest bogatszy. Stać go na to. Nas nie – pada odpowiedź. Naprawdę nikt z nich nie przyjmie pod swój dach muzułmanów?

REKLAMA
Imam Janusz Aleksandrowicz z meczetu w Kruszynianach w ogóle nie widzi takiej możliwości. – Nie mamy warunków ani lokalowych, ani finansowych. Właśnie realizujemy bardzo dużą inwestycję – Centrum Edukacji i Kultury Muzułmańskiej Tatarów Polskich. Koszt prawie 5,5 miliona złotych, ze środków unijnych. Sami nie jesteśmy zamożni – mówi naTemat.
logo
Meczet w Kruszynianach Fot. Krzysztof Miller / AG
Kruszyniany, najsłynniejsze w Polsce skupisko muzułmanów, to wieś. Trudno tu o wolne mieszkania. – Wszystkie domy są zamieszkałe. Nie mamy wolnych. Nie ma też pracy – tłumaczy. I dodaje, że sam, jako imam, musi pracować w banku, żeby utrzymać rodzinę: –Widzi pani, nie jesteśmy w stanie nawet utrzymać duchownego.
– Nie udałoby się przyjąć choć jednej rodziny? Tak, jak katolickie parafie?
– Jedna, dwie rodziny nie rozwiążą problemu uchodźców. To kwestia, którą trzeba rozwiązać centralnie. A my nie jesteśmy w stanie utrzymać swoich rodzin – mówi.
Meczety są za małe
O tym, że muzułmanie nie mają możliwości przyjąć uchodźców jako pierwszy powiedział w rozmowie z Wirtualną Polską rzecznik Muzułmańskiego Związku Religijnego RP.
Musa Czacharowski

Nie jestem w stanie odpowiedzieć za wszystkich muzułmanów z innych organizacjiwyznaniowych. W naszym przypadku sprawa jest oczywista. Nie mamy możliwości lokalowych, żeby przyjmować uchodźców, np. w historycznych meczetach. Są one małe i nie ma w nich odpowiednich warunków socjalnych. Czytaj więcej

– Jak najbardziej podtrzymuję te słowa. Nie dysponujemy środkami finansowymi, by udzielić uchodźcom pomocy długoterminowej. Dlatego, jeśli chodzi o możliwości finansowe, bardzo nam przykro, ale nie jesteśmy w stanie wiele wygenerować, bo same gminy borykają się z kłopotami. Niektórym nie starcza pieniędzy na utrzymanie meczetów – przekonuje Olgierd Chazbijewicz, przewodniczący gminy muzułmańskiej w Gdańsku. Jego gmina liczy 90 osób. Składka roczna, dobrowolna, wynosi 100 zł. Dochód roczny łatwo wyliczyć. A utrzymanie meczetu kosztuje miesięcznie 2,5 tys. zł. Podobnie jest w innych rejonach Polski.
logo
Muzułmanie w meczecie w Gdańsku Fot. Damian Kramski / Agencja Gazeta
Sytuacja bywa tak zła, że niektóre gminy szukają wsparcia w ambasadach Turcji i Arabii Saudyjskiej. Meczet w Gdańsku też niedawno przeszedł remont. – Ze środków Królestwa Arabii Saudyjskiej – podkreśla Olgierd Chazbijewicz.
– Nie znalazłby się choćby jeden lokal dla jednej rodziny syryjskiej?
– Nie. Nasz jedyny lokal to meczet. A w nim nie można zrobić domu przejściowego, czy sypialni dla grupy uchodźców, bo nie będzie możliwości na praktyki liturgiczne. Na razie mamy komu pomagać. To Tatarzy krymscy – słyszę.
Pomagamy już innym uchodźcom
Szukam dalej. Wiceszef gminy muzułmańskiej w Białymstoku też mówi o tym, jak jest źle: – Swoje możemy chcieć, ale możliwości nie mamy. Nie ma zaplecza, nie ma lokali. Są kwestie finansowe – mówi. Tym bardziej, że u niego też pomagają tatarom krymskim, którzy uciekli przez rosyjską agresją. Jest też trochę Czeczenów.
– To nie znalazłoby się miejsce dla jeszcze jednej rodziny?
– Ależ my mamy już niejedną rodzinę. Te osoby wciąż wymagają pomocy. Przebywają w hotelu budowlanym. Tylko niektórym udało się wynająć mieszkania – mówi Maciej Rotkiewicz.
– Może chociaż pomóc znaleźć im pracę?
– Sam pracuję na pół etatu. Szukam pracy. Samemu też trudno pracę znaleźć.
Tu chcą pomóc ponad wszystko
Wreszcie jest. Bohoniki. Najliczniejsza gmina muzułmańska w Polsce (320 członków). Przewodniczący gminy Maciej Szczęsnowicz wręcz tryska energią. Mówi, że słowa Musy Czacharowskiego to jedno, a to, co myśli społeczność muzułmańska, to drugie. Przynajmniej u niego. Bo pomagać trzeba wszystkim, i katolikom, i muzułmanom.
logo
Meczet w Bohonikach Fot. Marcin Onufryjuk / Agencja Gazeta
– Gdyby była potrzeba przyjęcia uchodźców, jesteśmy na to przygotowani. Mamy dużą działkę około 2 hektarów. Jeśli rząd miałby pomóc, można na niej postawić kontenery mieszkalne. Myślę, że pomieściłyby około 200-300 osób – mówi. Jest też Dom Pielgrzyma, a w nim duża sala. – Ją też w razie potrzeby można wykorzystać. Jeśli tylko rząd polski pomoże, nie ma problemu. Udostępnimy plac, salę – dodaje.
Dziś tu również pomagają uchodźcom z Krymu. Organizują zbiórki darów, zbierają pieniądze. Ostatnio udało się zebrać 1600 zł. W meczecie jest też kiosk, a w nim różne gadżety. – Cegiełki wstępu, widokówki, breloczki, czapki. Pieniądze gromadzone są w kasie gminnej. Jak będzie potrzeba wykorzystamy na uchodźców – mówi.
Damy wsparcie, pomoc duchową
Muzułmanie w innych regionach też nie uciekają jednak od pomocy. Mówią o wojnie, o tym, że uchodźcom pomoc się należy. To trzeba otwarcie przyznać. Tyle że z pomocą rządu. Albo w zupełnie innym wymiarze. – Możemy się zorganizować w kwestii zbiórki darów. Sam znam arabski, mogę być tłumaczem – mówi imam z Kruszynian. – Trzeba pomagać, ale bez współpracy rządu będzie problem – słyszę w Białymstoku.
Inaczej, jak podkreślają, nie dadzą rady. – Możemy służyć jako zaplecze religijne, duchowe. By uchodźcy czuli, że islam u nas funkcjonuje, ale w pokojowym, europejskim wydaniu. Możemy dać wsparcie merytoryczne. Na pewno nikt nie zostałby sam – zapewnia Olgierd Chazbijewicz.
Utrzymamy dzieci
Na koniec Warszawa. Warunki lokalowe na pewno lepsze niż na północnym wschodzie Polski. Większe możliwości. Przewodniczący gminy Fatih Ahmed Ulusoy właśnie jest w samochodzie, jedzie do Niemiec. – Wstępnie chęć pomocy jest. Proszę zadzwonić za kilka dni, wtedy będę wiedział więcej – mówi.
– Możliwości jednak są? – zdążę tylko zapytać.
– Tak. Jesteśmy w stanie przyjąć do 15 dzieci. Utrzymać je, wykarmić, zapewnić szkołę. Bardzo chętnie je przyjmiemy – pada odpowiedź.
Może jednak nie jest tak źle?

napisz do autora:katarzyna.zuchowicz@natemat.pl