
Jak czytamy na szwedzkim portalu, około 800 osób koczuje w okolicy torów wyścigów konnych Jägersro. Zielone tereny, wokół budynki mieszkalne, wille. Trochę taki warszawski Służewiec. – Mieszkają w barakach, w jakichś ruderach skleconych z palet, płyt. Coś strasznego. To nie jest nowe obozowisko, przebywają tam ci, którzy dotarli do Szwecji już wcześniej. Miasto nawet je ogrodziło – słyszę od Szweda, który mieszka w Malmö. Prosi, żeby nie podawać ani nazwiska, ani zawodu. Mieszka tu od 15 lat, prowadzi własną działalność. Jak mówi, nie jest to jedyne obozowisko. – Jakiś tydzień temu powstało kolejne. Sam byłem zaskoczony, jak zobaczyłem namioty. Słyszałem też o trzecim, ale go nie widziałem. One zaczynają powstawać jak grzyby po deszczu – mówi.
Malmö to pierwszy przystanek. Jedna trzecia mieszkańców to muzułmanie. W dzielnicy Rosengaard stanowią ponad 70 procent mieszkańców. Zupełnie niedawno szwedzkie media rozpisywały się o tym, że Malmö ma ogromny potencjał. Wraz z napływem wykształconych imigrantów mogłoby stać się europejską Doliną Krzemową.
Miasto nie było przygotowane na taki napływ mieszkańców. Wczęśniej było liberalne i gościnne, ale w ostatnich latach przybyło ich tylu, że nie wiemy, jak sobie z nimi radzić. Oni nie będą się asymilować. Czytaj więcej
Nastroje ludzkie to jedno, a działania rządu drugie. Mówi się, że do końca roku Szwecja przyjmie 80 tys. uchodźców. Premier osobiście wzywa obywateli, by zjednoczyli się i pomogli w rozlokowaniu uchodźców. Sam zapowiada zwiększenie pomocy dla imigrantów. Gminy, które ich przyjmą dostaną więcej pieniędzy. Władze podstawiają też dodatkowe pociągi, rozdają darmowe bilety.
napisz do autora:katarzyna.zuchowicz@natemat.pl