Obcokrajowcy, którzy wybierają się do polskich restauracji często są zdziwieni. Jak to, każą płacić za wodę i to jeszcze prawie tyle, co za colę albo piwo? W większości europejskich i amerykańskich państw picie wody z kranu w restauracji jest czymś normalnym. Kiedy w Polsce tak będzie?
Nie dla kranówy
W restauracjach, na przykład we Francji, darmowa karafka wody z kranu jest obowiązkiem. A kiedy zdarza się klient, na przykład z Polski, który dziękuje za nią w obawie przed opłatą, której sobie nie życzy, kelnerzy są zdziwieni, często rozbawieni. Nie zdają sobie sprawy z tego, że polscy goście boją się, że woda z kranu jest brudna, nie ufamy jej.
Dlaczego kranówka wpędza nas w takie zakłopotanie? Przez wiele lat, kiedy sieci wodociągowe nie były tak rozbudowane, oczyszczalnie ścieków nie były nowoczesne, a wody gruntowe często były zabrudzone, nikomu nie przyszłoby do głowy, aby wypić wodę prosto z kranu. Wtedy była często chlorowana, mętna, mleczna, po prostu niesmaczna. Ale to już przeszłość. Teraz problemem może być jedynie zabrudzona, przerdzewiała instalacja wodociągowa budynku. Z tym należy się jednak zwracać do zarządcy.
Polska woda z kranu jest nie tylko zdrowa i czysta, ale też smaczna. Jest bogata w minerały, biopierwiastki takie jak wapń i magnez, na jeden litr kranówki jest ich nawet 300 mg, w popularnych wodach butelkowanych często mniej. Narzekamy na to, że na czajniku, w którym gotujemy wodę z kranu, osadza się kamień i dla wielu osób jest to dowód na to, że jest niezdatna do picia. A ten kamień, to właśnie niezbędne dla zdrowia minerały, które wytrącają się przy gotowaniu i powodują zubożenie jej składu.
Trucizna Polacy obawiają się również tego, że jakiś tajemniczy szalony ktoś zanieczyści ogólnodostępny zbiornik wody. To kolejny przejaw naszego polskiego, niezdrowego braku zaufania. W rzeczywistości dodanie brudu i trucizny do wody jest niemożliwe, ponieważ rury, którymi płynie woda położone są głęboko w ziemi i panuje w nich wysokie ciśnienie. Nawet Superman miałby kłopoty z tym, żeby zrobić taką psotę.
A gdyby jednak? Pomyśli podejrzliwy. Otóż woda w miastach dużych i tych mniejszych jest nieustannie kontrolowana i badana. Jeśli jest coś z nią nie tak, to winą należy obarczyć wspomnianego wcześniej zarządcę budynku, w którym mieszkamy. Niedowiarkowie mieszkający w mniejszych miejscowościach mogą zawsze zadzwonić do okolicznych wodociągów czy sanepidu i zapytać o jakość kranówki. Istnieje również możliwość zlecenia dodatkowego badania.
Nabici w butelkę
No dobrze, skoro ta nasza polska woda jest taka pyszna i taka zdrowa i spełnia rygorystyczne normy europejskie, dlaczego tylko w kilkudziesięciu restauracjach w naszym kraju można spotkać się z karafkami z darmową kranówką?
Odpowiedzi są dwie. Po pierwsze polski gość restauracji nie chce pić kranówy. Szczególnie w tych lepszych restauracjach, bo miejsca, do których przychodzą młodzi wielkomiejscy są bardziej otwarte na ekologię. Tam widzą w kranówie sposób na promocję miejsca. Mieć w ofercie wodę z kranu jest modnie, pasuje to do nowoczesnego stylu życia, weganizmu i do bycia eko. Dzięki inicjatywie "Piję wodę z kranu", restauracje serwujące kranówkę oznaczone są naklejkami "Tu dostaniesz wodę z kranu", żeby nikt nie miał wątpliwości.
Mogłoby się wydawać, że darmowa woda powinna przyciągać klientów. Miejsca, w których jest to normą, nie obrażają się, kiedy ktoś wpadnie tylko na chwilę i poproszą o szklankę wody. Nikt nie będzie oczekiwał nic w zamian, bo kiedy w miejscu panuje sztywne przekonanie, że woda jest jednym z podstawowych praw człowieka - to jak można jej komuś odmówić?– Uznajemy, że woda z kranu nie nadaje się do picia. Nasi goście mają obiekcje, nie chcą pić czegoś, co według nich jest niepewne. Wychodzą z założenia, że woda butelkowana jest bezpieczniejsza i po prostu lepsza – wyjaśnia manager wysoko ocenianej przez gości restauracji z tradycyjną polską kuchnią w centrum Warszawy.
– Co więcej, kiedy przelewamy wodę z butelek do karafki, często są niezadowoleni. Wolą widzieć, że kelnerzy nalewają im wodę prosto z etykietowanego pojemnika. Mieliśmy kiedyś akcję, podczas której nalewaliśmy do karafek wodę z dużych baniaków i stawialiśmy ją na stolikach. Była za darmo, mimo że nie była to kranówka. Również wtedy goście prosili o przyniesienie wody z buteleczki i nalanie jej do szklanki –dodaje.
Omamieni
To podejście dla wielu może wydawać się zabawne i jest dowodem na to, jak daliśmy się omamić koncernom, które zajmują się produkcją i dystrybucją wody butelkowanej. Kuszą nas reklamy, według których popularna woda doda nam witalności, a nawet poprawi kondycję naszej skóry i funkcjonowanie organizmu. Woda w butelce to produkt wysokiego zaufania. Wody różnią się między sobą składem chemicznym. Co jest zaskakujące i dla wielu pewnie szokujące to fakt, że woda butelkowa podlega mniej restrykcyjnej kontroli niż woda kranowa, a zawartość minerałów wcale nie jest mniejsza.
– Nie pytamy naszych gości o to, czy życzą sobie wodę z kranu. W naszym społeczeństwie panuje przekonanie, że taka woda nie jest czysta. Ja sama bym się nie zdecydowała na picie wody prosto z kranu. Znając gości wiem, że gdyby była taka potrzeba, to by o taką wodę prosili, ale tego nie robią. Chcą dostać wodę z butelki – wyjaśnia menedżerka eleganckiej restauracji, która stawia na domową atmosferę.
Należy wiedzieć, że woda z restauracyjnych kranów jest szczególnie bezpieczna. Przede wszystkim dlatego, że sanepid przed zatwierdzeniem lokalu sprawdza jakość wody, która musi zostać zbadana. Być może brak tej wiedzy powoduje, że wielu gości uważa fakt proponowania wody z kranu za coś oburzającego, niegodnego porządnego lokalu.
Luksusowa
Woda butelkowana w restauracji to koszt od około 4 złotych za 0,33 litra do aż 19 złotych za wodę określaną, jako luksusowa. Te pieniądze można przeznaczyć na kupienie czegoś innego, albo po prostu zaoszczędzić.
– Goście nie pytają o możliwość otrzymania wody z kranu, u nas też nikt jej nie poleca. To się przede wszystkim restauracji nie opłaca. Na wodzie butelkowanej, której sprzedajemy naprawdę dużo, zarabiamy pieniądze – wyjaśnia pracownik lokalu w stylu francuskim, który znajduje się na warszawskim Mokotowie. – To nie jest tak, że gość, który otrzyma od restauracji dowolną ilość darmowej wody czuje potrzebę zakupienia czegoś dodatkowego w zamian. Mamy wiele innych darmowych dodatków i nie sądzę, że przez to goście czują presję zamawiania na przykład dodatkowego deseru, albo tak jak miałaby działać darmowa woda – lampki wina albo filiżanki kawy.
Restauratorzy zgodnie twierdzą, że aby sytuacja uległa zmianie i w lokalach gastronomicznych karafka z wodą z kranu stała się normą, musi zajść zmiana w podejściu Polaków. Wynika z tego, że nie jesteśmy jeszcze gotowi na przyjęcie tego zwyczaju. Tymczasem w amerykańskim San Francisco wprowadzono zakaz sprzedawania wody w plastikowych butelkach. Ludzie korzystają z poidełek, nad którymi aby się napić, trzeba się pochylić. Nikomu nie przychodzi do głowy, że to niehigieniczne albo niezdrowe.
Prezydent Słupska – Robert Biedroń – próbuje przekonać mieszkańców miasta, że woda z kranu jest tak samo dobra, jak ta z butelki, tylko bardziej eko. Urząd w Słupsku może zyskać kilkadziesiąt tysięcy złotych, jeśli zrezygnuje z plastikowych butelek. Są one nie tylko drogie, lecz także niebezpieczne dla środowiska. Rozkładają się bardzo długo, a do ich wytworzenia potrzeba milionów ton ropy. Woda, która kosztuje w sklepie ok. 2 złote, to tak naprawdę koszt kilku groszy.
Ja mam dość przepłacania za wodę w restauracjach. Nie piję kolorowych soków i napojów gazowanych, woda z cytryną jest dla mnie jedyną opcją. Chcę mieć prawo do darmowej wody z kranu, nie chcę wspierać koncernów, które oszukują nas, że tylko woda kupiona w sklepie jest zdrowa i wartościowa.