Pisaliśmy już o nowym kanadyjskim ministrze obrony, który robi furorę w sieci. Raz, że walczył na wojnie. Dwa, że jest hinduskim Sikhem. I trzy, że nosi turban na głowie. To on przykuł wzrok światowych mediów, ale przecież nie jest sam. W nowym kanadyjskim rządzie jest jeszcze troje Hindusów, a w całym parlamencie aż kilkunastu. Jest taki inny kraj na świecie?
Zaprzysiężenie nowego rządu w Ottawie niejako zbiegło się w czasie z tragicznymi wydarzeniami w Łodzi. Jak donosił kilka dni temu ”Dziennik Łódzki” doszło tam do tragicznej, tajemniczej śmierci pewnego studenta. Kanadyjczyka pochodzącego z Indii właśnie. 22-letni Manpreet Singh Kanhayia przyjechał do Polski, by studiować stomatologię. Przyleciał z rodzicami, którzy pomagali mu szukać mieszkania. Był tutaj raptem kilka dni. Gdy rodzice wyjechali, wyskoczył przez okno akademika.
Sprawa jest niejasna i krąży wokół niej wiele podejrzeń łącznie z tym, że rodzice Manpreeta zarzucają Polakom rasizm. – Wołali nawet do nas, że ”Idzie bin Laden” – opowiadali ”DŁ”. Choć nie powiedzieli tego wprost, można przypuszczać, że w Kanadzie z takimi zachowaniami się nie spotykają. W końcu to dom dla co najmniej pół miliona Hindusów. Główny punkt docelowy hinduskich imigrantów ostatnich lat.
Hindus w Polsce to wciąż jeszcze stosunkowa rzadkość. Tym bardziej sikh. W niezwykle dużym uproszczeniu można powiedzieć - połączenie islamu i hinduizmu. Turban i broda – ich znak rozpoznawczy. Brody nie wolno golić ”na znak doskonałości Boga”. Turban ma chronić włosy, które trzeba czesać przynajmniej dwa razy dziennie. Student na zdjęciu zamieszczonym w "DŁ" też nosił turban.
Siedlisko sikhijskich fundamentalistów
W Kanadzie Hindusi stanowią dziś 4 procent ludności. Samych sikhów jest 1,5 procenta. Dane wprost niezwykłe, bo w Indiach – głównie w Pendżabie, gdzie w latach 80. domagali się utworzenia niepodległego państwa Khalistanu, również metodami terrorystycznymi – mieszka 20 mln sikhów (raptem 2 proc. całego społeczeństwa Indii), a w tamtejszym parlamencie mają jedynie 2 przedstawicieli.
W 1984 r. na polecenie Indiry Gandhi armia indyjska zaatakowała Złotą Świątynię w Amritsarze, w której schronili się separatyści sikhijscy, zabijając ok. 200 osób. Wydarzenia te wywołały zamieszki w całych Indiach i stały się przyczyną śmierci Indhiri Gandhi, zabitej w odwecie przez dwóch sikhów z jej gwardii bezpieczeństwa. Sikhowie (...) stosują metody terrorystyczne: zabójstwa, zamachy bombowe, porwania. Liczba tych ataków zmniejszyła się jednak znacznie od 1992 r. Czytaj więcej
Po tamtych krwawych wydarzeniach wielu sikhów, zwolenników utworzenia Khalistanu, wyjechało właśnie m.in. do Kanady. Kanadyjskie media zastanawiały się wówczas, czy ich kraj stał się przystanią dla sikhijskich ekstremistów. Wręcz centrum ich działalności. A rząd w Ottawie bronił separatystów zasłaniając się wolnością słowa, choć Indie jeszcze niedawno ostrzegały kanadyjski rząd, że sikhijscy fundamentaliści w Kanadzie są bardziej radykalni niż ci w Pendżabie.
Po pendżabsku w kanadyjskim parlamencie
Sami sikhowie w Kanadzie zapewniają jednak o pokojowym nastawieniu. Większość to umiarkowani, nie radykałowie. W Kanadzie już się urodzili lub przybyli tu jako dzieci. Jak nowy minister obrony, który wyjechał z Indii w wieku 5 lat. Bez wątpieniach ich język - pendżabski - będzie teraz trzecim najbardziej słyszalnym w kanadyjskim parlamencie.
I bez wątpienia na Zachodzie kanadyjskie nominacje wywołały ogromne zdziwienie.
I dlatego Amerykanie piszą dziś, że nowy minister obrony Kanady w USA nie miałby łatwego życia. Jako żołnierz – a on przecież służył m.in. w Afganistanie – musiałby zgolić brodę. W amerykańskim wojsku nie jest ona dozwolona choćby z powodu trudności z założeniem maski przeciwgazowej. Dla Harjity Sajjany nie była to jednak trudność. Służąc w kanadyjskiej armii sam zrobił sobie maskę, która pozwała mu schować brodę.
Spójrzmy na jego kolegów w rządzie Kanady. Młodych, zupełnie już z Kanadą zrośniętych, mocno zintegrowanych.
Navdeep Bains, kolejny minister w turbanie, dostał resort innowacji i nauki i rozwoju gospodarczego. Urodzony już w Kanadzie.
Jest też kobieta. Bardish Chagger. Ona będzie dbać o kanadyjski small businees i turystykę.
A także jedyny sikh bez turbanu, Amarjeet Sohi, szef resortu infrastruktury, do Kanady przyjechał w wieku 17 lat. Nie jest religijny, odmówił noszenia turbanu, otwarcie występował przeciwko fundamentalistom. Ale, gdy w 1988 roku pojechał do Indii, natychmiast został aresztowany za terroryzm. W więzieniu spędził 21 miesięcy.
Kompletnie inna Kanada, do której jesteśmy przyzwyczajeni. ”Teraz Kanada stanie się kolejnym krajem trzeciego świata” – napisał ktoś w komentarzu.
Oczywiście media w Indiach piszą o sukcesie. Zaskoczone. Tylko ludzie w Indiach widzą to trochę inaczej.
• To Kanadyjczycy. Po co robić z tego wielkie wiadomości w Indiach. Ciężko pracowali i coś osiągnęli, a nie zdobyli coś dzięki koneksjom. • Oni nie wyglądają, jak Kanadyjczycy. To imigranci, którzy osiedlili się w Kanadzie przyjeżdżając z jakiejś wioski w Pendżabie. • Wszyscy są Kanadyjczykami. Do Indii mogą przyjechać tylko z ważną wizą, jeśli w ogóle ją otrzymają. • To nie są Hindusi. Gdyby nimi byli, nie porzuciliby swojego obywatelstwa.
Czytaj więcej
Kanada jest niezwykle otwartym krajem. Rząd w Ottawie już dawno dawał Hindusom znaki, że zaprasza ich do siebie. Można powiedzieć, że – w porównaniu z innymi imigrantami – wyjątkowo był im przychylny. Gdy większość państw zaostrzała przepisy imigracyjne, Kanada je poluzowywała. Właśnie m.in. pod kątem przybyszów z Indii. Rok temu wprowadziła specjalne programy dotyczące m.in. zatrudnienia. Twierdziła, że chce być bardziej konkurencyjna. A wiadomo – Hindusi wiodą prym na rynkach IT.
Wobec sikhów też jest otwarta, choć do dziś żywe są wspomnienia po katastrofie lotniczej z 1985 roku. Na pokładzie boeinga linii Air India, który wystartował z Vancouver, eksplodowała bomba. Zginęło 329 osób. O zamach oskarżono członków sikhijskiej organizacji ekstremistycznej Babbar Khalsa. Kto wtedy przypuszczał, że dokładnie za 30 lat sikhowie będą zasiadać w kanadyjskim rządzie?