Czyżby Antoni Macierewicz nieco "podkoloryzował" swoją opozycyjną legendę?
Czyżby Antoni Macierewicz nieco "podkoloryzował" swoją opozycyjną legendę? Fot. Tymon Markowski / Agencja Gazeta
Reklama.
W Magazynie Świątecznym "Gazety Wyborczej" Agnieszka Kublik i Wojciech Czuchnowski opublikowali materiał "Lista przebojów Antoniego Macierewicza”. Napisali w nim, że Macierewicz wydostał się z obozu internowanych karawanem. Ta romantyczna i brawurowa ucieczka była też wiele razy przytaczana przez samego polityka.
Jak się okazuje, prawda może być inna. Jerzy Zając, były działacz „Solidarności” i eksposeł napisał list, w którym mocno powątpiewa w wersję Macierewicza. "Piszę to, bo peanów na temat odwagi Antoniego Macierewicza w czasie jego ucieczki z Łupkowa nie mogę już czytać i słuchać” – czytamy w liście.
"W ostatnim okresie stanu wojennego również przebywałem w obozie internowanych w Nowym Łupkowie, gdzie znałem się z Antonim Macierewiczem, ba, często grywałem z nim w szachy. (...) Tego szpitala nikt z ówczesnych władz już nie pilnował, przebywali tam zwykli pacjenci, byli też leczeni internowani z Nowego Łupkowa" - napisał dawny opozycjonista.
Jerzy Zając
opozycjonista z czasów PRL

"Skąd to wiem? Od 16 listopada do 2 grudnia 1982 r. przebywałem w domu (w Częstochowie) i 2 grudnia wracałem do Nowego Łupkowa, bo skończyła mi się przepustka. W Sanoku miałem przerwę w podróży i zajrzałem do szpitala odwiedzić kolegów. Tak robiliśmy, jeżeli wypuszczano nas, internowanych, do domu lub na przepustkę. W szpitalu spotkałem Antka Macierewicza, był tym zdziwiony. Porozmawialiśmy kilka minut, po czym ja udałem się do Łupkowa, a Antek został w szpitalu, którego – powtarzam – nikt nie pilnował. Następnego dnia już w Łupkowie dowiedziałem się, że Antek opuścił szpital, to znaczy uciekł z niego, wychodząc na zewnątrz". Czytaj więcej

Nie wiadomo, jak do tych rewelacji odniesie się sam Antoni Macierewicz, który po ucieczce (niezależnie jakim sposobem) wcale nie miał łatwo. Do końca stanu wojennego ukrywał się pod fałszywymi dokumentami, śpiąc po domach osób powiązanych ze środowiskiem KOR i "Solidarności". Wpadka mogła oznaczać nie tylko internowanie, ale też możliwe było osadzenie w "normalnym" więzieniu.

Napisz do nas: piotr.celej@natemat.pl