Wprowadzony przez Rosję zakaz eksportu bursztynu wydobywanego w kopalni w Jantarnym (obwód kaliningradzki) miał doprowadzić do upadku setek firm bursztynniczych na Pomorzu. Tak się jednak nie stało. Oprócz rozprzestrzenienia się przemytu z Rosji rozpoczęto wydobycie bursztynu w Polsce – zarówno legalne, jak i nielegalne. To ostatnie wzrosło o kilkaset procent (trafia jednak głównie zagranicę). O sytuacji rozmawialiśmy z Jakubem, pracownikiem Straży Granicznej.
O nielegalnym wydobyciu bursztynu słyszało się od lat, dlaczego teraz dopiero miałoby stać się problemem?
To nie jest tak, że problem jest nowy. Zmieniła się tylko jego skala i technologie, którymi posługują się wydobywcy. Walką z tym procederem zajmujemy się my (Straż Graniczna - red.), Straż Leśna, policja, służba celna i straże gminne. Mimo to ciężko jest nad tym zapanować. Niegdyś do wydobycia bursztynu jeździliśmy kilka razy w roku a teraz prowadzimy patrole w tym obszarze zadań nawet kilka razy w tygodniu. Część operacji prowadzimy z innymi służbami, ale część prowadzą one same. Można więc powiedzieć, że niemal codziennie łapie się podejrzanych o nielegalne wydobycie bursztynu.
Czy nielegalne wydobycie jest opłacalne?
Jest i to bardzo, gdy zatrzymujemy po raz kolejny tych samych "błotniaków" (od pracy przy pompach wydobywcy są często ubrudzeni błotem - red.). Pytamy więc ich czy to się opłaca. Mówią, że jak jest dobry dzień to i 10 tys wyciągną. A my właściwie nie możemy nic zrobić.
Jak to, nie możecie ich aresztować?
Oczywiście, że zatrzymujemy. Zabieramy sprzęt, zabieramy na komendę policji lub placówkę straży granicznej, tam są spisywani i albo dostają mandat, albo kieruje się wniosek o ukaranie do sądu. Z tym, że niewiele to daje.
Kary są zbyt łagodne?
Tak, sądy nie chcą prowadzić sprawy z tytułu dewastacji siedlisk przyrody dopóki nie jest to teren Natura 2000. Bo w innym wypadku trzeba powołać biegłego i wykonać ekspertyzę, czy przyroda ucierpiała w dobrym stopniu czy może tak dużym, że zasługuje na uwagę sądu. To absurd, powinna być ustalona surowa kara za nielegalne wydobycie. Przecież nie będziemy czekać aż "błotniak" narobi szkód i dopiero go zatrzymywać. A tak, to zatrzymujemy go i my lub policja wystawiamy 500 zł mandatu.
To wydobywcy się pewnie z was śmieją?
Nie do końca, oprócz bursztynu zabieramy również sprzęt, którym wydobywano bursztyn. Motopopmy z wężami są warte kilka tys złotych i tym najbardziej uderzamy w nielegalnych wydobywców.
Trochę zabawa w kotka i myszkę. Do czego służą motopompy wydobywcom?
Wypłukują nimi ziemię z wydm, bursztyn wtedy łatwo można wyciągnąć nawet za pomocą podbieraka wędkarskiego. To bardzo niebezpieczne dla przyrody – podmywane są korzenie wielu roślin, zmienia się układ cieków podziemnych. Potem powstają leje jak po bombach, można w nich połamać sobie nogi. Wystarczy pojechać na gdańskie Stogi, tam kratery są jak po drugiej wojnie światowej.
Gdzie można natrafić na wydobywających bursztyn?
Właściwie to wszędzie gdzie znajdą bursztyn, od Krynicy Morskiej aż niemal po Ustkę, gorzej, że z czasem robią się bardziej wyrafinowani – mają czujniki ruchu i swoich ludzi na trasach dojazdowych do miejsca wydobycia. Posługują się też łącznością krótkofalową. Zdarzyło się już tak, że przyjeżdżaliśmy i widzieliśmy miejsce, gdzie jeszcze kilkanaście minut temu trwało wydobycie.
Da się więc walczyć z wydobywcami?
Tak, największym problemem jest prawo. Można wydobywać bursztyn legalnie, ale czasem to też przykrywka dla działalności na terenie wokół tego wyznaczonego. Trzeba byłoby powołać urząd regulacyjny, który kontrolowałby legalne wydobycie i pobierał wadium, które by przepadało w przypadkach uchybień. Bursztyn wywożony z kraju musiałby mieć też specjalny atest.
Dlaczego ten wywożony?
Polskie firmy obrabiające bursztyn w niewielkim tylko stopniu korzystają z surowca nielegalnego pochodzenia – wszystko muszą mieć fakturowane. Nie ma natomiast prawa, które zabraniałoby przewiezienie 50 czy 100 kg bursztynu za granicę. To paradoksalna sytuacja, zabraniamy wwożenia bursztynu, ale nie można tego kontrolować przy wywiezieniu za granicę. To otwarta furtka dla poszukiwaczy.
Dokąd trafia ten bursztyn?
Nie prowadzimy tego typu statystyk, ale tropy prowadzą do Chin. Tam jest moda na ozdoby z bursztynu i dobrze płacą nawet za nieobrobione kawałki. Duża bryłka to podobno powyżej 6 tys dolarów.
Czyli bez zmiany prawa nie uda się powstrzymać wydobywców bursztynu?
Prawdopodobnie nie. Poprzednia władza miała się zająć problemem, ale przez lata nie zrobiła nic by to uregulować, obawiam się, że teraz będzie podobnie. Nikogo nie obchodzą bowiem lasy wydmowe, gdy wydobywający bursztyn zarabiają krocie i wydają je w Polsce. Czasem myślę, że powinno się w ogóle zalegalizować wydobycie na własną rękę. Przynajmniej nie musielibyśmy jeździć nocami po wydmach.