Kim właściwie jest Mateusz Kijowski, lider Komitetu Obrony Demokracji? To pytanie po weekendowych demonstracjach zadaje sobie wielu ludzi zawodowo zajmujących się polityką, jak i zwykłych obywateli. Prawica na niego i innych członków ruchu szuka różnych haków – stara się wykazać, że są powiązani z tą lub inną formacją, wmówić nam, że to pionki przywódców partii. Jaka jest prawda?
Kijowski to bardzo skromny człowiek. To rzecz, która sama nasuwa się na myśl już po paru minutach rozmowy z nim. Jest jednym z bohaterów ostatnich dni, jego telefon dzwoni non stop, interesują się nim wszystkie większe media.
Kijowski twierdzi, że "cały czas dorasta do większych tematów". Mówimy nie o 20-latku, tylko o człowieku zbliżającym się do 50-tki. "Jesteśmy zwykłymi ludźmi troszczącymi się o sprawy państwa".
Sugeruję, że KOD zbił już spory kapitał polityczny, są rozpoznawalni, wiarygodni. Mogliby zatem przed następnymi wyborami przekształcić się w partię polityczną. Jest całkiem realna szansa, że zdobyliby niemało głosów. Kijowski odpowiada jednak, że to zaprzecza istocie ruchu społecznego.
Chodzi mu o obronę demokratycznych wartości, w które wierzy, a nie o zdobycie władzy. Przyznaje, że w KODzie pojawiły się oczywiście takie pomysły, ale kierownictwo je odrzuca.
Myślą już nie tylko o "dzisiejszej" batalii z PiS-em. Popularność KOD-u jest na tyle duża, że pojawia się w ich rozważaniach o przyszłości ruchu także daleki horyzont. Czują, że potrzebna jest organizacja, która broniłaby demokratycznych wartości, o ile by były zagrożone, niezależnie od tego, kto będzie u władzy.
Kijowski mówi, że po 1989 roku zapomnieliśmy nieco o pojęciu wspólnoty i mieliśmy poczucie, że demokracja została nam dana raz na zawsze. Ustrój ten, jak stwierdza, może się łatwo przerodzić w dyktaturę większości, a ta w dyktaturę po prostu.
Jednak w obecnej sytuacji wiele osób zarzuca KOD-owi, że reprezentuje konkretną opcję polityczną. Kijowski zauważa, że zarzuca im się działanie na rzecz każdej z większych formacji opozycyjnych. Twierdzi, że muszą z nimi współpracować, bo tego wymaga sytuacja. Jego zdaniem obecnie trzeba odrzucić programy, różnice i razem walczyć z PiS-em, który uderza nie w postulaty jakiejś innej formacji, ale w same podstawy demokratycznych reguł gry.
Co motywuje go do działania, po co się tak mocno angażuje? Społecznego bakcyla przekazali mu rodzice, którym tego typu działalność też była bliska. Kijowski od wielu lat jest publicystą, od jakiegoś czasu także naszym blogerem.
Pierwsze kroki jako aktywista stawiał jeszcze w organizacji działającej przy lokalnej parafii. Przed KODem był współzałożycielem stowarzyszenia "Stop gwałtom". Co go więc pcha w zajmowanie się działalnością społeczną? Po prostu "Poczucie, że trzeba coś z tym zrobić".
Dr Maria Ochwat, specjalista w dziedzinie wizerunku politycznego z Wyższej Szkoły Bankowej w Chorzowie uzupełnia sylwetkę Kijowskiego. Jej zdaniem to typ aktywisty, który wydaje się jej wiarygodny – konsekwentnie od dawna działa w sektorze pozarządowym. Dość mocno zaznacza się indywidualizm lidera KOD – ma oryginalne hobby, robi na drutach, do tego długie włosy, ubiór czasem budzący skojarzenia z hippisem. Jakkolwiek Ochwat zaznacza, że gdy zachodzi potrzeba potrafi ów wygląd odpowiednio stonować.
Kijowski w przemówieniach i polemikach stosuje różne argumenty, jakkolwiek dużo częściej są to argumenty racjonalne niż emocjonalne. Przemawia raczej spokojnie, nie jest typem atakującym. Często prezentuje się jako uśmiechnięty optymista. Ochwat zauważa, że zna on reguły publicznego przemawiania i potrafi w argumentacji stosować zasady opisane w psychologii społecznej.
Nasuwa się pytanie czy to materiał na przywódcę politycznego dużego formatu. W tym wypadku ekspertka podziela moje wrażenie, że Kijowski – pomimo swej skromności i mówienia o tym, że jedynie przekazuje głos innych członków społeczeństwa – jak najbardziej nadaje się na lidera.Czas pokaże, czy będzie on zawsze tylko aktywistą pilnującym reguł demokratycznej gry, czy też stanie kiedyś w tym samym szeregu co Kaczyński, Petru i Schetyna.