
Przypomnijmy, iż w naTemat pierwsi wspominaliśmy o takim scenariuszu szybkiego przerwania rewolucji ustrojowej, którą rozpoczęło Prawo i Sprawiedliwość. Bo choć zmiana władzy następuje wkrótce po ogłoszeniu wyników przez Państwową Komisję Wyborczą, to ważność wyborów nie jest automatycznie potwierdzona.
A ustawodawca właśnie z myślą o takich przypadkach stworzył formułę koalicyjnego komitetu wyborczego, któremu wyżej zawieszono poprzeczkę w walce o władze. Karnie do tych norm zastosowali się w Zjednoczonej Lewicy. Politycy mniejszych ugrupowań lewicowych nie "ukryli się" na listach najpopularniejszego Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Co kosztowało tę koalicję bardzo wiele, bo choć zdobyła 7,55 proc. głosów (zaledwie 0,5 proc. mniej niż Nowoczesna Ryszarda Petru) to nie przekroczyła 8-proc. progu. Dziś przypominają o tym także Kasprów i Gorzeliński:
Sąd Najwyższy będzie rozpatrywał sytuację w której PiS, Polska Razem i Solidarna Polska startowały jako komitet wyborczy choć w rzeczywistości była to koalicja wyborcza trzech partii. (...) PKW jako pierwsza zwróciła uwagę, że o miejscu polityków z partii Zbigniewa Ziobry i Jarosława Gowina na listach PiS nie decydowała przynależność do PiS ale udział w koalicji na podstawie aneksu do umowy koalicyjnej. Tym samym nie był to komitet ale koalicja wyborcza - na takim stanowisku stanęło PKW ale dopiero Sąd Najwyższy decyduje czy miało to wpływ na wynik wyborczy. Co to znaczy? Że sąd zdecyduje według własnej interpretacji czy ludzie głosujący na komitet wyborczy PiS wiedzieli, że w jego skład wchodzą też inne partie i kandydują osoby należące do innych niż PiS ugrupowań. (...)
Istotne jest, że Zjednoczona Lewica startująca jako koalicja zdobyła 7,55 proc głosów i nie znalazła się w Sejmie. Gdyby Zjednoczona Lewica jak PiS wystartowała jako komitet jej posłowie zasiadali by dziś w sejmowych ławach. Jeśli demokracja to równość wobec prawa to Sąd Najwyższy może nie poprzestać na natarciu uszu. Czytaj więcej
Pytanie tylko, jak na ewentualną niekorzystną dla PiS decyzję Sądu Najwyższego obecne władza zareaguje. Skoro już odmawia ona respektowana wyroków Trybunału Konstytucyjnego, podobny los może czekać uchwałę Sądu Najwyższego o nieważności wyborów. Należy bowiem pamiętać, iż wygaśnięcie mandatów poselskich nastąpiłoby dopiero w dniu opublikowania takiej uchwały w Dzienniku Ustaw RP, a obecny rząd miewa z takimi publikacjami problemy.
Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl